Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi LeeFuks z miasteczka Warszawa ul. Głębocka . Mam przejechane 60481.95 kilometrów w tym 1216.17 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.59 km/h i mam na wszystko...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy LeeFuks.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:831.33 km (w terenie 9.00 km; 1.08%)
Czas w ruchu:41:49
Średnia prędkość:19.88 km/h
Maksymalna prędkość:53.91 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:46.19 km i 2h 19m
Więcej statystyk
  • DST 32.09km
  • Czas 01:33
  • VAVG 20.70km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

10/05/2013

Niedziela, 12 maja 2013 · dodano: 12.05.2013 | Komentarze 0



  • DST 27.00km
  • Czas 01:12
  • VAVG 22.50km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

09/05/2013_Urodziny Amelii

Czwartek, 9 maja 2013 · dodano: 09.05.2013 | Komentarze 3

wszystkiego najlepszego córeczko!!
Amelka © LeeFuks


  • DST 33.63km
  • Czas 02:03
  • VAVG 16.40km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

08/05/2013

Środa, 8 maja 2013 · dodano: 08.05.2013 | Komentarze 0

po pracy z całą rodzinką okołodomowe szwędanie się.

  • DST 16.75km
  • Czas 00:50
  • VAVG 20.10km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

07/05/2013

Wtorek, 7 maja 2013 · dodano: 07.05.2013 | Komentarze 0



  • DST 26.61km
  • Czas 01:17
  • VAVG 20.74km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

06/05/2013

Poniedziałek, 6 maja 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 0

na krótko, pogoda piękna, ach.. i tyle trzeba na nią czekać. Ale jest, cieszmy się bo...

  • DST 10.00km
  • Czas 01:31
  • VAVG 6.59km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsza dycha Jeremiego

Niedziela, 5 maja 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 0

Razem z Amelią i Jeremisiem wybraliśmy się do Folwarku Bródno i lasku Bródnowskiego. Mały pierwszą dyszkę ma juz za sobą :)
Ami&Jeremi; © LeeFuks


  • DST 210.80km
  • Teren 9.00km
  • Czas 11:01
  • VAVG 19.13km/h
  • VMAX 53.91km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka dz.2 Góry Świętokrzyskie i nocny rajd

Czwartek, 2 maja 2013 · dodano: 04.05.2013 | Komentarze 5

Nocleg obok Radomia był celowy, w razie gdyby deszcz mocno padał, miałem wrócić do Radomia i dalej KM. Ale nie ma takiej potrzeby, gdyż podoba jest co prawda baaaaardzo pochmurna, ale nie pada. A jak nie pada teraz to jadę. Śniadanko, pakowanko i jazda. Trza zjechać na właściwe tory, zjeżdżam na 733 i jadę na Maliszew, wg prognozy od 17tej ma padać deszcz do następnego dnia. Więc nie tracę czasu i ostro pedałuję.Wierzbica, Mirzec i Starachowice. Jest około 13tej . Zaczyna padać. W Starachowicach szukam jakieś kawiarni, żeby napić się czegoś ciepłego i jakiegoś batonika wpylić. Znajduję bar "kawiarenka". Zaznaczam BAR, wchodzę, klimat boazeriowo-ceratowy. Zamawiam kawę. Pani w trakcie gotowania wody, wysyła swojego - no właśnie ciekawe kim On dla niej był... Kolegę, po zakupy dla psa, tłumaczy Mu co ma kupić, ten warczy na Nią, że nie idzie, nie będzie dźwigał. Za drzwiami leje. Ta bez słowa daje Mu kasę, a ten posłusznie wychodzi.. Co zrobić.. Dostaję kawę, szklaneczka, aluminiowy uchwyt i gęsta zawiesina na wierzchu przypominają mi kawy u moich dziadków. Czekając aż się zaparzy, patrzę za okno i trochę martwię się co będzie jak pogoda się nie uspokoi. Nie uśmiecha mi się jechać w deszczu, ale jak będzie trzeba to pojadę. Szefowa coś tam przeklinając pod nosem pyta mnie dokąd jadę i skąd. Wyjaśnia którędy najlepiej pojechać i co warto w poszczególnych miejscach zobaczyć. Ciekawa osoba - ciekawe co kryją się za tą dużą, przeklinającą kobietą. W międzyczasie deszcz przestał pada - czas jechać.
Przede mną Bodzentyn, który robi na mnie bardzo przyjemne wrażenia. Szkoda, że ryneczek jest remontowany, ale ruiny zamku są bardzo ciekawe. Znowu zaczyna padać... Teraz najciekawsza część tj Góry świętokrzyskie. Wjeżdżam do parku w którym zaskakuje mnie spokój i cisza. Jadę trasą a tutaj tak cicho. Piękne widoki, piękne zapachy, ptaki śpiewają.Teren mocno pofalowany, jednak nawet z bagażem spokojnie do pokonania. Po drodze mijam kilka fajnych kapliczek. Wjeżdżam do Św. Katarzyny. Sklepiki z pamiątkami - yhmm mamy do czynienia z miejscem o statusie turystycznym. faktycznie więcej ludzi, ale pogoda nie zwabiła tłumów. A miejsce fajne. Mijam klasztor i z rowerem tarabanię się na początku drogi na Łysicę. Mgłą robi się coraz gęstsza, zaczyna padać.. Dobra jadę dalej. Po drodze zahaczam jeszcze o kirkut robię kilka fotek, deszcz zaczyna coraz mocniej padać. Podążam spokojną drogą do Daleszyc. Tam w zasadzie nic nie ma, ale nowy rynek robi wrażenie. Dalej jadę już na Kielce, ale po drodze gubię się zjeżdżając na Duchnice i muszę się pomęczyć jazdą przez las. Wcale mi to nie przeszkadza, co więcej po ciągłej jeździe ulicami ten kawałek bardzo był mi potrzebny. Wjeżdżam do jakiejś letniskowej wioski, widoczki bardzo ładne. Znajduję jakiś asfalt i nim już jadę prosto do Morawicy. Wiem już, że nie da rady pojechać dalej jak do Kielc, więc zastanawiam się czy oprócz Chęcin jeszcze jakiegoś zamku w pobliżu nie zaliczyć. Przed Chęcinami robię sobie przerwę na obiad pod wiatą przystanku autobusowego. Tam zaczepia mnie jakiś pan. Oczywiście rozmowa, okazuje się że jest z Sandomierza z rodziny o tradycjach kolarskich. Wyciąga piersiówkę i pyta czy mam ochotę..
Jadę. Dojeżdżam do Chęcin w bardzo gęstej mgle i deszczu, czując już dystans w nogach. Chęciny to kolejne miasto po drodze z rozkopanym rynkiem. Szybko wjeżdżam ile się da pod górę w drodze na zamek, resztę prowadzę rower. Na zamku mgła jak cholera, burza wisi w powietrzu. Niestety na zamek wejść nie można. Szwendam się jakiś czas po ruinach i szybko wracam w dół. Nie mam ochoty zwiedzać już niczego (a szkoda bo w Chęcinach jest kilka fajnych rzeczy) i jadę do Kielc. W Kielcach jestem po 20tej i szybko śmigam na dworzec. Oczywiście pociąg właśnie mi uciekł, a następny dopiero za dwie godziny. W Kielcach byłem ostatnio ponad 20ścia lat temu, ale nic się tutaj nie zmieniło. Oprócz tego, że też remonty. Jadę jeszcze na dworzec PKS'u może tutaj coś będzie - niestety. Wracam do PKP, a tam cholera okazuje się, że nie mam już rezerwacji na rower - ku... Do Skarżyska jest, a potem Panie nie ma. No i co teraz.. Decyduję się na jazdę po ciemku 7ką ze Skarżyska do Radomia. Trudno. Wolę, to niż przepychankę z konduktorem. Odpocząłem, będzie dobrze. W Skarżysku leje, ale mam to w dupie. Jadę. Trasa, ma szerokie pobocze, jestem widoczny. Jeżeli nie przytrafi się coś niespodziewanego, powinno być ok. Ruch bardzo słaby, więc większość drogi pokonuje w zupełnych ciemnościach. Na szczęście droga jest przyjemna, wiatr w większości w plecy. Do Radomia dojeżdżam z godzinnym zapasem do mojego pociągu. Noga teraz dopiero dała o sobie znać. Boli. Czuję lekką ulgę, że już dojechałem. Podróżowanie taką trasa w nocy to jednak duże ryzyko.
Ogólnie wypad oceniam jako udany - przyjechałem zmęczony i przemoczony - ale na swoje wyraźne życzenie. Cieszę się, że też sprawdziłem kolano na kilku podjazdach - jest nieźle, myślałem, że będzie dużo gorzej.
Najciekawsze miejsca na trasie to: Bodzentyn, Św. Katarzyna i Chęciny.













Widok na zamgloną Łysicę © LeeFuks






Dla Zarazka © LeeFuks


  • DST 177.49km
  • Czas 08:28
  • VAVG 20.96km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka dz.1. Warszawa-Skaryszew

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 04.05.2013 | Komentarze 2

Zastanawiałem się czy jechać, patrząc na pogodę, ale drugi taki termin jeżeli chodzi o wolne może prędko się nie powtórzyć. No to trza jechać. Kierunke Góry świętokrzyskie i zamki. Jak się uda to zakończę trasę w Sandomierzu. Wyjeżdżając pogodę miałem przyzwoite ponad 15st, wiatr południowy-wschód. Kieruję się na Raszyn potem do Piaseczna. Ten odcinek kiepski cały czas światła, korki wyjeżdżających samochodów. OD Sękocina luźniej, spokojniej i przyjemnie i tak do samego Grójca. Potem odbijam na Warkę wiatr się zmienia i wali prosto na mnie - nie jest szczególnie mocny ale wieje non sto co mocno mnie męczy. Potem dochodzi deszczyk i tak do końca.. ten odcinek mocno dał mi w kość. W Warce posiłek w lokalnego "chińczyka". Nie wiem dlaczego akurat ten rodzaj kuchni. Jakoś wielkim zwolennikiem "chińczyków" nie jestem, ale coś chyba kazało mi wejść tutaj do środka. Wchodzę, a tam chyba ze 20 osób w tym więcej jak połowa to dzieciaki. Oczywiście wszystkie pochodzenia azjatyckiego. Nie wiem dlaczego piszę oczywiście, bo chyba nie widziałem żadnego klienta - Azjaty w tego typu barach w Polsce. A tutaj proszę - sami Azjaci. Głośno, jak cholera, piski, krzyki. Na takim podwyższeniu lada i miła Pani pyta mnie "co jem". Biorę ryż z warzywami. Czekamy jakieś 5 minut i już Pani po bardzo słabym polsku woła mnie - ej, pan, plociem pan, itd. Dostaję michę. Kupa ryżu (chyba ze dwa woreczki =;)) i obsmażone czasami spalone wiórki warzywne. Wszystko bucha jakimś dziwnym zapachem, prosto na mnie. CHm... Dam radę, a co tam. Najwyżej jutro będę zdychał. Dzieciaki szaleją, ale to miłe klimaty. Nikt nie jest niemiły, zły i wkurzający. Cała gromada robi przyjazne wrażanie, dzieci co chwila podchodzą do mnie i mnie zaczepiają. Najlepsze jak porozumiewają się z Panią za ladą. Jako, że ona też jest tego samego pochodzenia myślałem, że będą gadali po wsojemu, a tutaj niespodzianka - "Ten makalon, to je spageti nie makalon", to je spageti.." he, he..Zjadam, ponad połowę i już mam dość. Miło, ale trza jechać. Szkoda, że nie zrobiłem fotki, ale nie chcę przeginać.
Z warki kieruję się na Grabów nad Pilicą, wiatr trochę ustał. Trasa bardzo fajna, spokojna. Dojeżdzżam do Radomia gdy jest już ciemno. Jest około 21wszej. Jadąc do centrum spotykam jakiegoś kolesia na rowerze, z GPS, radiem, lemondką i cholera wie z czym jeszcze. Macham Mu, a moja opadająca ręka już tego żałuje. Po dwóch sekundach kolega z Radomia już jest przy mnie i zaczyna mnie wypytywać. O to ile kilometrów, ile rocznie itd. W sumie zaczynając tą rozmowę byłem nastawiony in minus, jednak gdyby tak nie było wątku przymusowo-rowerowego to koleś był chyba ok. Pogadaliśmy i pracy, rodzinie, żonach i dzieciach. A wszystko w mniej niż 5minutach. No ale czas jechać dalej, bo tutaj ciemno a ja muszę z Radomia wyjechać. Poszwędałem się jeszcze trochę po wieczornym Radomiu i zmykam na Kowalę. A tak naprawdę to miałem jechać na Kowalę, a jako, że nie znalazłem właściwej drogi i pojechałem do Skaryszewa. Tam nieopodal lasku rozbijam namiocik i kładę się spać.Mam nadzieję, że bez niespodzianek.







Dziatka na sprzedaż © LeeFuks