Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi LeeFuks z miasteczka Warszawa ul. Głębocka . Mam przejechane 60481.95 kilometrów w tym 1216.17 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.59 km/h i mam na wszystko...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy LeeFuks.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2016

Dystans całkowity:1472.74 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:71:19
Średnia prędkość:20.65 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:86.63 km i 4h 11m
Więcej statystyk
  • DST 31.00km
  • Czas 01:24
  • VAVG 22.14km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

30.06.2016

Czwartek, 30 czerwca 2016 · dodano: 02.07.2016 | Komentarze 0



  • DST 28.00km
  • Czas 01:23
  • VAVG 20.24km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

29.06.2016

Środa, 29 czerwca 2016 · dodano: 02.07.2016 | Komentarze 0



  • DST 29.00km
  • Czas 01:21
  • VAVG 21.48km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

27.06.2016

Poniedziałek, 27 czerwca 2016 · dodano: 02.07.2016 | Komentarze 0



  • DST 155.39km
  • Czas 09:11
  • VAVG 16.92km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kraje Bałtyckie dz.VII: Siline - Suwałki (podsumowanie)

Sobota, 18 czerwca 2016 · dodano: 03.07.2016 | Komentarze 4

Przez całą noc wieje bez ustanku, może odrobinkę słabiej. Około 5 postanawiam jechać dalej. Prognoza mówi, że powinno się trochę uspokoić - 70 km/h i cały czas kierunek SE - czyli na mnie. Na dzisiaj zostało mi 150 km do przejechania do godz. 17 czasu polskiego. Gdyby wiatr przestał wiać to będę jeszcze starał się dojechać na 16tą. Wtedy odjeżdża bezpośredni (jedyny) pociąg do Wa-wy. W przeciwnym razie przesiadka w Białymstoku.
Czuję w nogach wczorajszą walkę z wiatrem, na dodatek złego kontuzja Achillesa z początku wyjazdu daje się we znaki. Lewa stopa jest wyraźnie opuchnięta.Ciekawie się zapowiada..
Okolica w której spałem to malownicza dolina Niemna. Żal, że muszę cisnąć do Suwałk.
Ale jak pisałem, to  - miejsca takie jak Kaliningrad, Mierzeja Kurońska i właśnie rejony Niemna zostawiam na zaś. Będzie super wyjazd.
Okolica jest bardzo malownicza, emanuje z tego miejsca spokój, cisza - oczywiści to tez pora, ale podoba mi się tutaj.

Jadę około 10km ścieżkami wzdłuż Niemna. Na ścieżce pełno połamanych gałęzi. Wczorajsze przeciąganie trasy A1 spowodowało przeoczenie jedynego mostu na Niemnie i przez to teraz muszę nadrabiać kilkanaście km. Pogoda zmienna - deszczu co prawda nie ma, ale wiatr wieje i jest dość pochmurno. Gdzieś tam w oddali widzę, że chmury się przerzedzają - przydałoby się trochę słońca. Kilometry bardzo powoli się powiększają...Oj ciężki to będzie dzień -  już zaczynają się wzniesienia charakterystyczne dla tego rejonu.

Wjeżdżam na A5 do samej granicy. Droga ta nie nadaje się do jazdy rowerem! Co jakiś czas i tak wąskie pobocze  kończy się, zostaje tylko jeden pas. Kierowcy tirów pomimo zakazu wyprzedzania robią co chcą i kiedy chcą. Powiem wam że kilak razy miałem ciary.
Na granicy jestem około 14tej. Do dworca mam jakieś 30 km - więc zdążę na pociąg o 17tej, na 15 raczej nie mam szans. Czuje ten odcinek bardzo, zresztą czuję już cały wyjazd, ale chyba decydujące były ostatnie dwa dni. Kolano, kark i teraz ścięgno. Oj ciężkie to były dwa dni. W takim wietrze jeszcze nie jechałem. Moja noga jest spuchnięta, mam nadzieję, że to nic poważnego. Na dworcu jestem około 16tej. Niewiele zabrakło.. na miejscu okazuje się, że dzisiaj (sobota) nie kursuje pociąg jakim miałem jechać z Białego- stoku, tak więc czeka mnie kiblowanie do 5tej na dworcu. Korzystam z okazji i robię sobie obiad w parku przed dworcem w Suwałkach i zabieram się do Białegostoku. Tam idę na mecz i dalej kimam na peronie (dworzec od 0.00 - jest zamykany) do rana.
Podsumowanie:
Gdyby nie pogoda wszystko wyszło by idealnie.Ale to też urok takich wyjazdów, planujemy je niezależnie od pogody - czy deszcz czy wiatr, czy słońce - jedziemy i oprócz tego co zobaczymy, doświadczymy - uczymy się cały czas siebie.
To czego najbardziej się bałem czyli podróży, okazało się zasadne, jednak przy odrobinie asertywności i przygotowania nie stanowi większego problemu.
Termin wyjazdu uważam za idealny - pogoda już prawie wakacyjna, natomiast w większości wsi i miasteczek nie czuje się jeszcze wakacyjnej masakry. Pola puste, plaże puste, drogi prawie puste.
Drogi - poza litewską A5 bardzo dobre, te główne z szerokim poboczem, pozostałe puste. Żałuję bardzo, ze nie planowałem trasy w oparciu o drogi charakteryzujące się mniejszym natężeniem ruchu. Dużo osób mówiło mi, ze drogi takie mogą niespodziewanie zmienić się w szutrówki itd. ja niczego takiego nie zaobserwowałem - wszystkie drogi alternatywne do głównych były z dobrego asfaltu. Następnym razem raczej pojadę właśnie nimi.
Miejsca - wszystkie ciekawe ze szczególnym wskazaniem na Tallinn i Kłajpedę plus moje biwaki na dziko - te miejsca na długo będę wspominał. Polecam każdemu łotewskie wybrzeże - ciepła woda, cisza i spokój.
Oczywiście żałuje mierzei - ale jeszcze przyjdzie jej czas.
Ludzie - w większości bardzo mili i pomocni. Język nie stanowi bariery, chociaż w starszym pokoleniu można wyczuć jakieś kompleksy. W zasadzie oprócz sklepikary która chciała mnie naciąć na 2E każdy - czy to zaczepiony na ulicy, w sklepie czy  innym miejscu zawsze starał się jak umiał mi pomóc, pogadał itd.
Kondycja i nastawienie psychiczne - jestem zadowolony, bez większych problemów. Brakowało mi rodziny. Oj jakbym chciał z nimi taki wyjazd zrobić...
Rower, namiot - j.w.
I jeszcze szczególni mojej Asi chciałem podziękować - za to, że pozwoliła mi bez słowa na ten wyjazd, za to, że wstała o 4tej w sobotę, zawiozła mnie na dworzec i czatowała na mój sygnał. No i Pyjtrowi, że pożyczył stelaż - dzięki moi drodzy!







Kategoria abroad


  • DST 175.09km
  • Czas 09:58
  • VAVG 17.57km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kraje Bałtyckie dz.VI: Kłajpeda - Siline

Piątek, 17 czerwca 2016 · dodano: 03.07.2016 | Komentarze 3


Wrażenia po nocy w hostelu Kłajpeda jak najbardziej pozytywne - mogę polecić to miejsce. Dobre jest tez usytuowanie - obok jest duży sklep w którym robię zakupy na śniadanie i resztę dnia. Dzisiaj śniadanie na wypasie - jajecznica. Żołądek trochę mi się skurczył więc tylko z dwóch jajek. W jadalni czeka na wszystkich pyszne darmowe ciacho - idealne do kawki. Goście jak to w hostelach - różni od hipsterów po ruskich turystów. Ale wszyscy są dla siebie mili i jest ok.
Pogoda daje nadzieję tylko przez chwilkę, potem już leje...
Trochę kręcę się po mieście, ale deszcz mnie skutecznie zniechęca.



Podejmuję też dość drastyczną (dla siebie ;-))  decyzję a propos Mierzei - odpuszczam całkowicie ten wątek. Trudno - zrobimy kiedy indziej razem z ruską częścią. Szkoda, bo tak naprawdę od tego się zaczęły plany tego wyjazdu - od przejechania całej Mierzei Kurońskiej. Następnie zrezygnowałem z części rosyjskiej,  teraz z całej. Zostawiamy na następny raz z Kaliningradem, Rusią i Niemnem.
Z Kłajpedy wybieram trasę najszybszą do naszej granicy - A1 potem zetnę na Mariampol. Chcę się jak najdłużej trzymać kierunku SE ponieważ wiatr dmucha coraz silniej na NE. Wg prognozy może wiać nawet powyżej100km/h. końcówka dnia będzie idealnie pod wiatr...
Trasa A1 super, szerokie pobocze, tylko ten deszcz i wiatr. Dość mocna ulewa dopada mnie na zaraz po wjechaniu na trasę, potem słonce i tak kilka razy. Za każdym razem przebieram się to w suche, to w mokre ciuchy. Czuje się tez wiatr, ale na szczęście dmucha na razie z boku i aż tak bardzo mi nie przeszkadza.


Na wysokości Kalnujaj zjeżdżam na trasę 146. Postanawiam że będę jechał w nocy tak długo jak się da. Zjadam ciepłą kolację, przebieram się w trochę cieplejsze ciuchy i jadę. Wiatr od samego początku daje popalić.

Wieje prosto na mnie w związku z czym czasami jadę 10 km/h, z górek max 18km/h. masakra!Droga to odpowiednik naszej wojewódzkiej i na razie asfalt jest bardzo dobrej jakości. Około 23 wiatr dmucha tak, że kilkukrotnie o mały włos a nie ląduję w okolicznym rowie. Jest już ciemno i sporadycznie mijające mnie samochody muszą brać mnie za niezłego świra. WG ICN wiatr może mieć 110km/h! Teraz wydaje się, że wiatr nie ma kierunku - wieje z każdej strony, a rozległe pola uwierzcie mi nie poprawiają mojej sytuacji. Jest źle. W oddali widzę tylko jeszcze ciemniejsze chmury i burzę. Około 1wszej wjeżdżam na remontowany odcinek trasy i to chyba najgorsze co mogło mnie jeszcze dzisiaj spotkać. obowiązuje ruch wahadłowy, do dyspozycji masz mniej niż metr drogi która jest poryta przez wszystkie możliwe maszyny drogowe. jestem u kresu sił. Naprawdę mam już dość. Odcinek może 8 km zajmuje mi około 2h. Jazda w taką wichurę to bardzo zły pomysł. W Siline postanawiam zatrzymać się w najbliższym miejscu które ma dach i gwarantuje jakiekolwiek schronienie. Znajduje przystanek autobusowy. Jest dobrze. Jako, że nie zapowiada się na szybką poprawę, wyciągam śpiwór i idę spać chociaż na kilka godzin. A wiatr dmucha coraz mocniej....

Kategoria abroad


  • DST 179.06km
  • Czas 08:27
  • VAVG 21.19km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kraje Bałtyckie dz.V: Jurkalne - Kłajpeda

Czwartek, 16 czerwca 2016 · dodano: 02.07.2016 | Komentarze 0


Kolejna spokojna (pomimo wszystko) noc. Deszcz przestaje padać około 1.30, ale lało niemiłosiernie. Chyba był to jak do tej pory największy test HI TEC Twin2. Dał radę, ale bez zachwytu.
Ciuchy jak można było przewidzieć nie wysuszyły się do końca  w mojej latrynowej suszarni... ale zawsze trochę i  przynajmniej nie leżały w namiocie.
Miejsce noclegowe jest bardzo fajne -na dość dużej skarpie jest coś na wzór miejsca widokowego - ławeczka, stół dużo miejsca. Robię sobie śniadanie, pakuję mokry jak cholera namiot i jestem gotowy do drogi. Zakładam też mokre ciuchy bo deszcz pewnie zaraz znowu nawiedzi okolice, a jak nie, to jest to najlepszy sposób na wysuszenie. Pomijając, że jest  mgliście i mokro to bardzo fajne miejsce i dobrze, że się zdecydowałem tutaj nocować.
Dzisiaj chciałbym dojechać do Kłajpedy, a jeszcze lepiej gdyby udało mi się zdążyć na prom do Smyltyne (na mierzei kur) ok 21.15.
Deszcz zaczyna siąpić, i po chwili już znowu wszystko mokre, na domiar wszystkiego pojawia się coraz mocniejszy wiatr.
Jakieś 30 km po stracie spotykam rowerzystę z Niemiec - Jana. Chłopak wyruszył 1go maja na wyprawę dookoła Bałtyku. Szacun! Dla tych co to zawsze pytając o szczegóły takich wyjazdów, wzdychają, narzekają na wszystko co w ich mniemaniu ogranicza ich przed takimi wyjazdami, dodam, ze Jan to dość młody chłopak, który nigdy wcześniej nie jeździł dłuższych (jak jeden dzień) wyjazdów, ma pracę w której wziął bezpłatny urlop, zaoszczędził, zaplanował i pojechał..

Jedziemy razem jakąś 1 godzinę cały czas gadając.
Oczywiście wypytuję Go jakie miał przygody podczas trasy, co było najciekawsze ect. Janek opowiada mi co ciekawszego wydarzyło się  po drodze np. jak wymieniał sakwy, o nieskończonej ilości kapci, ale tez o pięknych miejscach i fajnych ludziach. 
W międzyczasie nawet nie zauważamy jak przestaje padać, gdzieś tam wychodzi słońce.Dla mnie Janka tempo jest trochę za słabe niestety, a szkoda bo chętnie bym z nim dojechał do końca. Niestety muszę jechać więc żegnamy się z moim niemieckim kolegą, zostawiając na siebie namiary.
Przed Lipawą wykorzystuję fakt, iż pogoda na chwilę się wyprostowała i zjadam na szybko obiad oczekując Janka. Spotykam go, ale już w Lipawie. Tak więc zwiedzanie miasta robimy sobie razem. Lipawa ne robi na mnie wrażenia - w porównaniu z Windawą jest chyba uboższa. W Windawie widać zainwestowaną kasę z UE, przynajmniej w centrum miasta. Tutaj czas się zatrzymał dobrych kilka lat temu. Może to tez kwestia wielkości miast etc.
Żegnam się z moim przemiłym towarzyszem - tym razem chyba już na dobre.
Następny przystanek to Pałąga - szkoda słów. To miasteczko już bardzo przypomina mi nasze nadmorskie klimaty. Brrrrrr. Tak bardzo różni się od napotkanych do tej pory wiosek i miasteczek, że szok.
Czas płynie, cisnę ile się da,aby zdążyć na prom. W Kłajpedzie jestem około 21wszej, ale okazuje się, że zmienił się rozkład i ostatni prom jest o 22giej. Ehhh. W międzyczasie sprawdzam sobie hostele i stwierdzam, że zostaję tutaj. Zdążę jeszcze na drugą połowę polska - Niemcy, a potem poszwędam się w trochę po Kłajpedzie. i git.
Nocleg w dość sympatycznym Hostelu Kłajpeda to 46 pln. Mam wszystko czego potrzebuje - kuchnia, prysznic łóżko. Wypadam szybko na mecz, a potem na spokojnie spacer po mieście itd. Jest super!!!

link do wszystkich zdjęć z tego dnia
Kategoria abroad


  • DST 158.80km
  • Czas 07:13
  • VAVG 22.00km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kraje Bałtyckie dz.IV: Gipka - Jurkalne

Środa, 15 czerwca 2016 · dodano: 29.06.2016 | Komentarze 0

Wyjątkowo nie chce mi się wstawać...Ale jest taki ładny poranek, taki super widok z namiotu, że grzechem byłoby leżeć w namiocie. Biorę rzeczy na śniadanie i jem na skarpie, ech.... jeszcze zrobię sobie kawę, ech...Trudno, nie wyjadę wcześniej, ale jest mi tak przyjemnie że muszę się chwilkę pobyczyć. Nic to, ze po południu ma się pogoda zepsuć, ładujemy aku. Z drugiej strony, trudno uwierzyć żeby z takiej pogody zrobiły się wichury, deszcze i wszystko co najgorsze.
Po rozmowie z gościem z campingu okazuje się, że ceny są trochę wyższe jak mi wczoraj mówiono - namiot 5,5E prysznic 3 E. Matko, masakra z tym prysznicem. Szkoda mi trochę kasy, więc myję się w tym co jest ogólnodostępne.
Powoli to wszystko idzie, pogoda cały czas żyleta.
Po jakiś 15km dojeżdżam do Kolki, która kiedyś była wojskowym miasteczkiem do którego nie mieli wstępu turyści. Wygląda na to, że cała okolica była dość ważnym punktem jeżeli chodzi o wojsko czerwonych (a co nie było). Cumowały tutaj jednostki wojskowe, obok Kolki znajdują się dwa chyba z trzech największych radio radarów w Europie. Samo miasteczko też żywcem wzięte z filmów o agentach, szpiegach etc. Zaczyna się od drogi, która nagle robi się dziurawa jak ser szwajcarski. Potem miasteczko - cicho, buro i ponuro. Pozostałości po szlabanach, plotach, murach. Dziwnie jakoś. Sam przylądek bardzo ciekawy, fajnie jest być w takim miejscu.
Jadę dalej.

Za Kolka jakieś 30 km w stronę Windawy znajdują się właśnie te dwa radary. Jadę zobaczyć jak to wygląda. Tym razem klimat kojarzy się ze zdjęciami z Czarnobyla lub Sarajewa podczas wojny. Puste osiedla, puste mieszkania po których wiatr hula. Niesamowite wrażenie. Nieźle też wyglądają same mieszkania. Przez wybite szyby widać, że mieszkania są urządzone wszystkie tak samo.
Oglądam jeszcze radary i jadę dalej. Jadę i jadę... Droga pusta, zero wiosek i miasteczek. Od czasu do czasu morze. W Windawie łapie mnie deszcz. Z nadzieją, że przejdzie idę coś zjeść, ale deszcz nie daje za wygraną. Pizza ogromna, nie daję rady zjeść całej. Samo miasto bardzo ciekawe, wszędzie są figury krów - różnokolorowe, z różnego materiału. Fajne są też tutaj place zabaw, ogromne, z niesamowitymi elementami. Naprawdę robią wrażenie - batyskafy, rakiety i inne cuda. Niestety nie robię zdjęć bo boję się, że ktoś mnie posądzi o pedofilię czy coś. Najprawdopodobniej to miasto było organizatorem olimpiady jakiś czas temu. Sama Windawa to przede wszystkim port - wokół niego tętni życie miasta. Oprócz tego urokliwe uliczki, piękne domki.
Z trwogą patrzę na niebo, deszcz na chwilę przestał padać, ale w każdej chwili może się to zmienić. Jadę w kierunku Lipawy - bliźniaka Windawy. Raczej nie dojadę tam dzisiaj, ale chciałbym dojechać jak najbliżej. Deszcz znowu zaczyna padać. W końcu decyduje się robić w Jurkalme. Obok kościoła zjeżdżam na plażę przed którą znajduję idealne miejsce na biwak. Dużo miejsca - widok na morze, stół, ławka, latryna nawet jest. Szkoda tylko, że leje. Oczywiście nie jest to pole namiotowe, ale teraz kiedy nikogo tutaj nie ma idealnie się do tego nadaje. Podejmuję jeszcze próbę znalezienia campingu - moje rzeczy są na maxa przemoczone i przydałoby się je wysuszyć - ale niestety wszystko jest zamknięte. Na dodatek napotkany dziadzio na pytanie czy można się robić przy plaży odpowiada - "...cziemu niet, siezon jeścio nie naczał. Ty możesz rozbić twoju pałatku.." czy jakoś tak ;-).  W to mi graj. Po drodze, wymyślam że jako suszarnię wykorzystam latrynę ;-). Deszcz leje coraz mocniej i mam obawy czy mój namiot to wytrzyma. Zobaczymy co noc przyniesie..
link do wszystkich zdjęć z tego dnia


Kategoria abroad


  • DST 176.41km
  • Czas 07:42
  • VAVG 22.91km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kraje Bałtyckie dz.III: Ryga (Većaki) - Gipka

Wtorek, 14 czerwca 2016 · dodano: 26.06.2016 | Komentarze 0


Tym razem noc przespałem jak  niemowlę. Chociaż od 5tej kręciłem się już jak bąk. Wstaję około 7.30  - toaleta, owsianka z widokiem na morze, pakowanie i śmigam dalej. Super jest to miejsce. Polecam każdemu kto będzie tędy przejeżdżał.
Dzisiaj planuję dojechać w okolice półwyspu Kolka. Muszę tez zaopatrzyć się w Rydze w kartusz, bo mój niestety się skończył. Do centrum Rygi mam jakieś 18 km, akurat na poranną rozgrzewkę. Przejeżdżam przez fabryczną dzielnice miasta. Sama Ryga jest miastem bardzo ładnym, sporo większym od Tallinna. Czuję się tez tutaj zdecydowanie bardziej klimaty rosyjskie (mają nawet pałacu kultury tylko trochę mniejszy). Jest też ruska/łotewska statua wolności wybudowana przed wojną. Oprócz tego dużo pięknych, secesyjnych kamienic, mało nowoczesnych biurowców. Kręcę się na spokojnie po mieście. Turystów jeszcze nie jest tak dużo jak w sezonie, w większości to Niemcy i Angole. W jednej z knajpek podłączam się do wi-fi i szukam jakiegoś sklepu turystycznego. Znajduje dwa w tym jeden idealne na mojej drodze. Ceny podobne jak w Polsce. Sklep w większości ma asortyment rowerowy, ale jest tez i dział turystyczny który ma wszystkie podstawowe gadżety. Jest dobrze.
Robię jeszcze zakupy w spożywczaku i kieruje się na Jurmałe. Zmieniam drogi z krajowych na "wojewódzkie". Jestem ciekaw - bo dużo ludzi mówiło, ze  potrafią czasami zamienić się w zwykłe szutrówki. Póki co do Jurmały jest piękny asfalt. Jurmała to stricte turystyczne miasteczko, jednak zdecydowanie różniące się od naszych - polskich odpowiedników. Wszystko jest tutaj spójne i urokliwe. Żadnych bud, sklepików itd. Nie bez powodu Łotysze często odwiedzają to miejsce. Tutaj tez zauważam, że jedna ze śrub trzymających siodło pękła. Cholera,to już chyba drugi czy trzeci raz mi się to przydarza. Czułem, że coś z siodłem jest nie tak, ale do teraz nie sprawdzałem. Szczęście, że wyszło to w miarę większym miasteczku. Później mogłoby być gorzej. Niestety nie mam takiej śruby. Szukam jakiegoś auto servisu, bo pewnie sklep ze śrubami to już za wiele. Pytam jakąś panią gdzie znajdę Auto Servis, mówię AUTO.... SERVICE...., a ta nie znaju. I myśli o co mi chodzi z tym auto service. Pokazuje, samochody itd. Ale kuleczki stykają się dopiero po kilku minutach.MASZINU!!! AAAA MSZINU, RIEMONT.... Okazuje się, że warsztat jest jakieś 50m ode mnie. super. A tam od razu zaczepiam mechanika, który popatrzył na mój problem, przyniósł kilka śrub, potem pomógł mi wykręcić drugą śrubę, która była już mocno wykrzywiona i cały czas bez słowa: a to przynosił jakieś śrubki, a to klucze.  I oczywiście nie chciał ani grosza. Siodełko naprawione. Można jechać. Kierunek - Kolka.
Droga pusta, biegnie przez okoliczne nadmorskie wioski. Niektóre są całkowicie puste, nie zamiesznałe. W jednej z wiosek nie mogę się powstrzymać i kupuje ryby wędzone. Pachną wyśmienicie - nie wiem co to za gatunek - nigdy nie widziałem takich ryb u nas nad morzem. Wyglądem przypominają smoka z tułowiem węgorza. Babcia zakręcona. Daję jej 10e i tam jakieś grosze aby mgła mi wydać. Babcia zaś liczy, liczy i wydaje mi z powrotem moje 10e. Staram się jej wytłumaczyć, że to ja dałem 10e i czekam na 5e. Nic to babcia patrzy na mnie i nic nie rozumie. Pokazuje nic. Patrzy i pewni się zastanawia czego ten jeszcze chce. Poddaje się i odjeżdżam. Starałem się.
Droga cały czas pusta, ale otoczenie zdecydowane ciekawsze od via baltica. Lasy, miasteczka itd. Jakieś 20 km przed Kolką zaczynam szukać noclegu. Ale w tej okolicy to dość trudne. Robię chyba z 10 podejść, aby dostać się do morza ale wszędzie czy to w lesie czy w okolicach plaży tereny prywatne i za cholerę nie da się tam podjechać. W końcu się poddaje i wybieram camping w wiosce Gipka. Jest około 23 ciej. Gość z restauracji mówi mi, że nocleg za namiot około 3e. Może być. Samo miejsce urokliwe. Na skarpie ustawiane beczki z wina w których się śpi, jest tez pole namiotowe itd. Wszystko pięknie nad morzem.
Oj mam już dość na dzisiaj, jeszzce moje rybki na kolację, morze i spać...
link do wszystkich zdjęć z tego dnia




Kategoria abroad


  • DST 157.42km
  • Czas 07:42
  • VAVG 20.44km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kraje Bałtyckie dz.II: Takhuranna - Ryga (Većaki)

Poniedziałek, 13 czerwca 2016 · dodano: 23.06.2016 | Komentarze 0


Noc szybko mija, dość wzburzone morze nie pozwało mi o sobie zapomnieć. Za to nad ranem cisza, spokój, zero fal. Tylko słońce, piasek, morze i ptaki...Odsłaniam namiot, a tam żurawie jakieś 10 m ode mnie. Delektuję się tym pięknym miejscem jedząc śniadanie. Plaża zdecydowanie inna od naszych. Tutaj długa linia brzegowa, ogromne kamienie na brzegach. Fajnie to wygląda.
Jadąc już szutrówką w stronę trasy do Rygi znajduję tabliczki informujące, że to teren parku, ale przysięgam że wjeżdżając tutaj żadnych tabliczek nie widziałem.
Praktycznie cały dzień jadę A1 - jestem już  trochę zmęczony tą monotonią, ale co tam. Po prawej stronie od czasu do czasu prześwituje morze, czasami trafi się jakieś miejsce gdzie można si zatrzymać i popatrzeć na morze.Jedno miejsce piękniejsze od drugiego.
Gdzieś w okolicy 30 km przed i do 30 km po granicy droga zmienia się w plac budowy. Fizycznie rozkopany jest odcinek 10 km, natomiast pozostałe odcinki np nie mają pasów i powiem szczerze jechało mi się bardzo źle w takich warunkach. Przyzwyczaiłem się do nich, na nich czułem się bezpieczny etc. Teraz czuje się powiem szczerze trochę zagrożony. Wyprzedzające mnie tiry robią to bezpiecznie, ale pomimo to czuje się jakoś zagrożony. Nie mam swojego bezpiecznego terytorium...;-(.
Od jakiegoś czasu na trasie pojawiło się oznakowanie eurovelo, co jakiś czas przeplatające się z lokalnymi drogami. Ja trzymam się A1, chociaż kusi mnie bardzo zjechać z głównej drogi
Nocleg planuje kilka kilometrów od Rygi przed wioską turystyczną Većaki. Przy okazji robię zakupy w okolicznym sklepie, gdzie miejscowa sklepikara próbuje mnie oszukać na 2 ojro. Nie z polakami takie numery baby...
I znów miejsce piękne, spokojne. Jest dość wcześnie i mam czas czas aby czerpać to co najlepsze z tego miejsca. Zachód słońca, lekki wiaterek, morze, piasek...
Odczuwam lekki ból w okolicach ścięgna achillesa, mam nadzieję, że to przejdzie - jutro muszę popracować na ustawieniem siodełka..
link do wszystkich zdjęć z tego dnia




Kategoria abroad


  • DST 188.57km
  • Czas 07:34
  • VAVG 24.92km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kraje Bałtyckie dz.I: Tallinn - Takhuranna

Niedziela, 12 czerwca 2016 · dodano: 21.06.2016 | Komentarze 0


Jak zwykle przez pół nocy nie mogę zasnąć, śnią mi jakieś głupoty. Noc w miarę ciepła. Wstaję o 7mej, pakuję się i wyjeżdżam. Nie ma nikogo w recepcji, zresztą też za bardzo nie szukam.
Na plaży która jest obok campingu zjadam śniadanie, a potem kieruje się w stronę centrum. Zwiedzam starówkę i okolice. Stare miasto jest wg mnie bardzo urokliwe i klimatowe. Za dużo tutaj co prawda kawiarenek i sklepów z bursztynami ale tak już chyba musi być. Polecam dzielnice Toompea. Wyjazd z Tallinna to już istna magia, same remonty, mało znaków itd. Błądzę trochę i tracę czas. Niestety z uwagi na ograniczony czas nie mogę pojechać wzdłuż wybrzeża Estońskiego i na wyspy. Kieruję się do Parnawy trasą via baltica. Wystarczająco szerokie pobocze, ruch stosunkowo słaby, wiatr lekko w plecy... jest dobrze.
Parnawa  - urokliwe miasteczko, stare kamieniczki, domki, port i uliczki. Zwiedzam, podziwiam.
Noc planuje gdzieś na plaży w okolicach Takhuranna. Z trasy co jakiś czas widać morze, ale dostęp do niego jest bardzo ograniczony. Wszędzie są prywatne tereny. Znajduję wreszcie jakiś wjazd do wioski, cicho, zero ludzi. Jadę szutrówką która prowadzi obok morza. Przedzieram sie przez szuwaru i znajduję idealne miejsce na rozbicie namiotu. To już chyba park - bo żurawie, łabędzie i inne ptaki są wszędzie. Ryzykuję..
link do pozostałych zdjęć z tego dnia


Kategoria abroad