Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi LeeFuks z miasteczka Warszawa ul. Głębocka . Mam przejechane 60481.95 kilometrów w tym 1216.17 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.59 km/h i mam na wszystko...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy LeeFuks.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 210.80km
  • Teren 9.00km
  • Czas 11:01
  • VAVG 19.13km/h
  • VMAX 53.91km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka dz.2 Góry Świętokrzyskie i nocny rajd

Czwartek, 2 maja 2013 · dodano: 04.05.2013 | Komentarze 5

Nocleg obok Radomia był celowy, w razie gdyby deszcz mocno padał, miałem wrócić do Radomia i dalej KM. Ale nie ma takiej potrzeby, gdyż podoba jest co prawda baaaaardzo pochmurna, ale nie pada. A jak nie pada teraz to jadę. Śniadanko, pakowanko i jazda. Trza zjechać na właściwe tory, zjeżdżam na 733 i jadę na Maliszew, wg prognozy od 17tej ma padać deszcz do następnego dnia. Więc nie tracę czasu i ostro pedałuję.Wierzbica, Mirzec i Starachowice. Jest około 13tej . Zaczyna padać. W Starachowicach szukam jakieś kawiarni, żeby napić się czegoś ciepłego i jakiegoś batonika wpylić. Znajduję bar "kawiarenka". Zaznaczam BAR, wchodzę, klimat boazeriowo-ceratowy. Zamawiam kawę. Pani w trakcie gotowania wody, wysyła swojego - no właśnie ciekawe kim On dla niej był... Kolegę, po zakupy dla psa, tłumaczy Mu co ma kupić, ten warczy na Nią, że nie idzie, nie będzie dźwigał. Za drzwiami leje. Ta bez słowa daje Mu kasę, a ten posłusznie wychodzi.. Co zrobić.. Dostaję kawę, szklaneczka, aluminiowy uchwyt i gęsta zawiesina na wierzchu przypominają mi kawy u moich dziadków. Czekając aż się zaparzy, patrzę za okno i trochę martwię się co będzie jak pogoda się nie uspokoi. Nie uśmiecha mi się jechać w deszczu, ale jak będzie trzeba to pojadę. Szefowa coś tam przeklinając pod nosem pyta mnie dokąd jadę i skąd. Wyjaśnia którędy najlepiej pojechać i co warto w poszczególnych miejscach zobaczyć. Ciekawa osoba - ciekawe co kryją się za tą dużą, przeklinającą kobietą. W międzyczasie deszcz przestał pada - czas jechać.
Przede mną Bodzentyn, który robi na mnie bardzo przyjemne wrażenia. Szkoda, że ryneczek jest remontowany, ale ruiny zamku są bardzo ciekawe. Znowu zaczyna padać... Teraz najciekawsza część tj Góry świętokrzyskie. Wjeżdżam do parku w którym zaskakuje mnie spokój i cisza. Jadę trasą a tutaj tak cicho. Piękne widoki, piękne zapachy, ptaki śpiewają.Teren mocno pofalowany, jednak nawet z bagażem spokojnie do pokonania. Po drodze mijam kilka fajnych kapliczek. Wjeżdżam do Św. Katarzyny. Sklepiki z pamiątkami - yhmm mamy do czynienia z miejscem o statusie turystycznym. faktycznie więcej ludzi, ale pogoda nie zwabiła tłumów. A miejsce fajne. Mijam klasztor i z rowerem tarabanię się na początku drogi na Łysicę. Mgłą robi się coraz gęstsza, zaczyna padać.. Dobra jadę dalej. Po drodze zahaczam jeszcze o kirkut robię kilka fotek, deszcz zaczyna coraz mocniej padać. Podążam spokojną drogą do Daleszyc. Tam w zasadzie nic nie ma, ale nowy rynek robi wrażenie. Dalej jadę już na Kielce, ale po drodze gubię się zjeżdżając na Duchnice i muszę się pomęczyć jazdą przez las. Wcale mi to nie przeszkadza, co więcej po ciągłej jeździe ulicami ten kawałek bardzo był mi potrzebny. Wjeżdżam do jakiejś letniskowej wioski, widoczki bardzo ładne. Znajduję jakiś asfalt i nim już jadę prosto do Morawicy. Wiem już, że nie da rady pojechać dalej jak do Kielc, więc zastanawiam się czy oprócz Chęcin jeszcze jakiegoś zamku w pobliżu nie zaliczyć. Przed Chęcinami robię sobie przerwę na obiad pod wiatą przystanku autobusowego. Tam zaczepia mnie jakiś pan. Oczywiście rozmowa, okazuje się że jest z Sandomierza z rodziny o tradycjach kolarskich. Wyciąga piersiówkę i pyta czy mam ochotę..
Jadę. Dojeżdżam do Chęcin w bardzo gęstej mgle i deszczu, czując już dystans w nogach. Chęciny to kolejne miasto po drodze z rozkopanym rynkiem. Szybko wjeżdżam ile się da pod górę w drodze na zamek, resztę prowadzę rower. Na zamku mgła jak cholera, burza wisi w powietrzu. Niestety na zamek wejść nie można. Szwendam się jakiś czas po ruinach i szybko wracam w dół. Nie mam ochoty zwiedzać już niczego (a szkoda bo w Chęcinach jest kilka fajnych rzeczy) i jadę do Kielc. W Kielcach jestem po 20tej i szybko śmigam na dworzec. Oczywiście pociąg właśnie mi uciekł, a następny dopiero za dwie godziny. W Kielcach byłem ostatnio ponad 20ścia lat temu, ale nic się tutaj nie zmieniło. Oprócz tego, że też remonty. Jadę jeszcze na dworzec PKS'u może tutaj coś będzie - niestety. Wracam do PKP, a tam cholera okazuje się, że nie mam już rezerwacji na rower - ku... Do Skarżyska jest, a potem Panie nie ma. No i co teraz.. Decyduję się na jazdę po ciemku 7ką ze Skarżyska do Radomia. Trudno. Wolę, to niż przepychankę z konduktorem. Odpocząłem, będzie dobrze. W Skarżysku leje, ale mam to w dupie. Jadę. Trasa, ma szerokie pobocze, jestem widoczny. Jeżeli nie przytrafi się coś niespodziewanego, powinno być ok. Ruch bardzo słaby, więc większość drogi pokonuje w zupełnych ciemnościach. Na szczęście droga jest przyjemna, wiatr w większości w plecy. Do Radomia dojeżdżam z godzinnym zapasem do mojego pociągu. Noga teraz dopiero dała o sobie znać. Boli. Czuję lekką ulgę, że już dojechałem. Podróżowanie taką trasa w nocy to jednak duże ryzyko.
Ogólnie wypad oceniam jako udany - przyjechałem zmęczony i przemoczony - ale na swoje wyraźne życzenie. Cieszę się, że też sprawdziłem kolano na kilku podjazdach - jest nieźle, myślałem, że będzie dużo gorzej.
Najciekawsze miejsca na trasie to: Bodzentyn, Św. Katarzyna i Chęciny.













Widok na zamgloną Łysicę © LeeFuks






Dla Zarazka © LeeFuks



Komentarze
zarazek
| 09:25 środa, 8 maja 2013 | linkuj Masz pan zdrowie do tych asfaltów i dystansów ;)
nikopol83
| 06:43 wtorek, 7 maja 2013 | linkuj Od poniedziałku do soboty pracuje więc zostaje jedynie niedziela, jak patrzyłem na mapie to wychodzi że jesteś blisko decathlona a ja z chodeckiej ;)
LeeFuks
| 21:53 poniedziałek, 6 maja 2013 | linkuj NIkopol - nie zazdrość tylko wsiadaj i jedziemy razem next time :)
Przemo - no właśnie. ja wróciłbym sobie pociągiem do domku, no może jeden dzień bym został :)
PrzemekR
| 06:45 poniedziałek, 6 maja 2013 | linkuj Gratulacje !! Jednak masz więcej motywacji niż ja, ale w sumie nie żałuję rezygnacji z dojazdu na Jurę rowerem, bo po zrobieniu 280km kompletnie bym nie miał sił żeby na miejscu jeździć i zwiedzać, bez tego dojazdu naprawdę mega dostałem w kość na podjazdach :)
nikopol83
| 10:34 niedziela, 5 maja 2013 | linkuj Pozazdrościć
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa sobot
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]