Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi LeeFuks z miasteczka Warszawa ul. Głębocka . Mam przejechane 60481.95 kilometrów w tym 1216.17 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.59 km/h i mam na wszystko...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy LeeFuks.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 29.00km
  • Czas 01:26
  • VAVG 20.23km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

13.06.2017

Wtorek, 13 czerwca 2017 · dodano: 16.06.2017 | Komentarze 0



  • DST 29.00km
  • Czas 01:25
  • VAVG 20.47km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

12.06.2017

Poniedziałek, 12 czerwca 2017 · dodano: 16.06.2017 | Komentarze 0



  • DST 29.00km
  • Czas 01:26
  • VAVG 20.23km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

08.06.2017

Czwartek, 8 czerwca 2017 · dodano: 16.06.2017 | Komentarze 0



  • DST 29.00km
  • Czas 01:22
  • VAVG 21.22km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

07.06.2017

Środa, 7 czerwca 2017 · dodano: 16.06.2017 | Komentarze 0



  • DST 29.00km
  • Czas 01:27
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

06.06.2017

Wtorek, 6 czerwca 2017 · dodano: 16.06.2017 | Komentarze 0



  • DST 30.00km
  • Czas 01:26
  • VAVG 20.93km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

05.06.2017

Poniedziałek, 5 czerwca 2017 · dodano: 16.06.2017 | Komentarze 0

Pierwszy raz do nowej roboty
o całe 500 m dalej ;-)


  • DST 51.97km
  • Czas 03:00
  • VAVG 17.32km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kilka gmin przy powrocie z Pyrzowic

Poniedziałek, 29 maja 2017 · dodano: 05.06.2017 | Komentarze 0



  • DST 31.22km
  • Czas 03:00
  • VAVG 10.41km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Gruzja 2017 - Dzień 11: Kutaisi-Gelati-Lotnisko

Niedziela, 28 maja 2017 · dodano: 24.02.2018 | Komentarze 0


Ostatni dzień w Gruzji. Przez wczorajsza grzybowo – serową kolacje nie będę tej nocy wspominał dobrze. Generalnie nie jedzcie grzybów z serem w Gruzji. Jest masa lepszych dan. Czinkczali z serem to tez porażka – nie ma zupki i gdyby nie lekko słonawy smak to smakowały by podobnie jak nasze pierogi z serem.

Dzisiaj jeszcze chcemy na koniec pojechać sobie do świątyni Gelati – na szczęście już bez bagaży. Świątynia robi wrażanie i jest niedaleko od Kutaisi.

Potem pakowanie i krótkie szwędanie się jeszcze po Kutaisi – znajdujemy super targ na którym robimy małe zakupy do Polski – czacza (o kurde ani razu nie piliśmy) wino, przetwory.

Mamy jeszcze czas aby wrócić na najlepsze jakie jedliśmy w Gruzji chaczapouri i jeszcze raz idziemy do kawiarenki w centrum na ciacho. Powoli zwijamy się w kierunku lotniska.
Wysłałem Rolandowi sms że będziemy około 21. Trochę się martwimy czy w ogóle się pojawi – to byłoby niezłe bagno gdyby nie przyszedł. Ale wszystko jest w porządku i już około 20 Roland uśmiechając się macha do nas przed lotniskiem. Super sprawa - za 25 GEL nie musisz się martwić co z kartonem.
Jako, ze zostaje nam prawie pełna butla z gazem – zakopujemy przed lotniskiem – może ją ktoś kiedyś znajdzie. Pakowanie rowerów zajmuje nam 30 min. Wypijamy na pożegnanie piwko gruzińskie, dojadamy z psami resztki z podróży – psy nie gardzą niczym nawet płatkami owsianymi. O 22gej jesteśmy na tip top. Samolot mamy o 3:55..
Żegnaj Piękna Gruzjo. Zostawiłem tutaj kawałek swojego serca..
Kategoria abroad, Góry


  • DST 102.15km
  • Czas 06:22
  • VAVG 16.04km/h
  • Podjazdy 1668m
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Gruzja 2017 - Dzień 10: Korbouli-Kutaisi

Sobota, 27 maja 2017 · dodano: 24.02.2018 | Komentarze 0


Noc minęła spokojnie, ale jakoś nie mogłem zasnąć. Pomimo chłodnego wieczoru – noc była dość ciepła. Sprawne śniadanie, pakowanie i jedziemy dalej.
Dzisiaj nasz ostatni dzień całodziennego pedałowania. Postanawiamy pojechać naokoło przez góry. Do przejechania mamy około 100 km. Chcemy zahaczyć o górnicze miasteczko Chiatura. Trasa bardzo malownicza, ale i górek bez liku. Można nawet powiedzieć ze nie doceniliśmy tych wzniesień. Oj wymęczyły nas. Chiatura to typowe po ruskie, komunistyczne miasteczko górnicze.

Czas tutaj stanął jakieś 50 lat temu. Ulice przecina kilka tras kolejek linowych dowożących ludzi i urobek do celu. Wygląda że wszystko tutaj toczy się wokół kopalń, a natura została przez nie nieźle sponiewierana – np. rzeka – to raczej stalowy ściek z jakiegoś płukania.
Pozostała trasa cały czas wiedzie przez góry i naprawdę daje nam w kość. Po przerwie gdzie chłodzimy się w rzeczce jedziemy jak otępiali. A przed nami i to pod górę jest jeszcze sporo km. Na końcówce decydujemy że zjeżdżamy na główna trasę aby tędy właśnie dojechać do Kutaisi.

Piotrek na domiar złego ma jeszcze problemy żołądkowe. I jeszcze fakt, że nasz guest house w Kutaisi jest na najwyższym wzniesieniu w tym mieście -wonderful view.. cholera..
Dojeżdżamy, kwatera jest ok – czysto i miło. Schodzimy do centrum cos zjeść co kończy się dla mnie źle – obżeram się pieczonymi grzybami i innymi ciężko strawnymi gównami przez co cała noc mam niezłe kotłowania w żołądku.
Kategoria abroad, Góry


  • DST 86.90km
  • Czas 04:45
  • VAVG 18.29km/h
  • Podjazdy 1012m
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Gruzja 2017 - Dzień 9: Gori-Korbouli

Piątek, 26 maja 2017 · dodano: 24.02.2018 | Komentarze 0


Śniadanie u Nutriego bez szału, ale najadłem się i o to chodziło . Sam gospodarz bardzo uprzejmy i skory do pomocy. Guest house czysty i przyjemny w spokojnej i „starej” części Gori.
Samo Gori to jedno z większych miast Gruzji, czyste, poukładane. Rynek itd. Jest też miasto w którym urodził się Stalin – pełno tutaj wszelkiego rodzaju „pamiątek” związanych z tym „człowiekiem”. Z okazji święta niepodległości na głównym placu wojsko wystawiło swój sprzęt który mieszkańcy mogą zobaczyć, dotknąć wejść etc.

Zwiedzamy miasto, rzucamy też okiem na mauzoleum Stalina. Czuć, że mieszkańcy cały czas uważają go za wielkiego człowieka wielkiego Gruzina. Jedziemy dalej – i za chwile znowu robi się spokojnie i malowniczo. Jest cudownie.

W pewniej chwili zauważamy kobitki odpoczywające po pracy w polu – oczywiście macham im one nam odmachują i gestami wołają do siebie. Chętnie się zatrzymujemy i robimy sobie przerwę z nimi „rozmawiając” skąd są, co robią, jak mają na imię, o polityce, o Kaczyńskim, itd. My odpowiadamy na te same pytania. W międzyczasie dzielą się z nami wszystkim co mają - rybami, chaczpouri i innymi smakołykami. Piotruś na początku trochę jakby nieśmiało, ale za chwilę już nawija aż miło. Śmiejemy się, gadamy – wspaniałe chwile. Okazuje się że większość z tych kobiet to Osetynki pochodzące z Władykaukazu, zostawiały wszystko i przyjechały tutaj za pracą i spokojem.

Kolejnym miłym akcentem tego dnia jest bar na drodze gdzieś w górach. Jedziemy sobie, nie ma żywej duszy. Widzimy jakiś chyba bar – podjeżdżamy, bierząca woda w wannie na podwórku, szklaneczki, ławeczki w cieniu. Wchodzimy do środka – a tam zwyczajna izba, gdzie rodzina je obiad. Już chcemy uciekać, bo za chwile nas opieprzą – a ci wchadi, wchadi. No to wchodzimy. Widzimy piwko, to bierzemy po jednym do tego czaczpouri. Po chwili podchodzi do nas jeden chłop-zagaduje, po chwili kobitka – zagaduje,. Kak tiebia zawod pytam – mienia zawód Amelia – i już jest temat. Amelia ma około 70 lat.. Gawędzimy, odpoczywamy i jedziemy dalej. Śpimy na jakiejś polance u ludzi, dziewczynki przynoszą nam wodę, pytają czy czegoś nie potrzebujemy itd. Jest miło.. bez problemu..



Kategoria abroad, Góry