Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi LeeFuks z miasteczka Warszawa ul. Głębocka . Mam przejechane 60481.95 kilometrów w tym 1216.17 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.59 km/h i mam na wszystko...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy LeeFuks.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Jeziora

Dystans całkowity:3295.60 km (w terenie 322.50 km; 9.79%)
Czas w ruchu:168:52
Średnia prędkość:19.52 km/h
Maksymalna prędkość:43.74 km/h
Suma podjazdów:1830 m
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:131.82 km i 6h 45m
Więcej statystyk
  • DST 148.99km
  • Czas 06:31
  • VAVG 22.86km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Narew/Biebrza:Ostrołęka-Sokoły Jeziorne

Sobota, 27 sierpnia 2016 · dodano: 31.08.2016 | Komentarze 0


Po Górach zachciało mi się jezior.. Jednak wyjeżdżając z Ostrołęki, trochę tez widząc co się dzieje na drodze w kierunku Mazur, wybieram trasę wzdłuż Narwi i Biebrzy z finiszem gdzieś na Mazurach. Jadę jak najrzadziej uczęszczanymi drogami, co w większości gwarantuje niezapomniane doznania widokowe.


W większości.. Niestety czuję jeszcze góry w nogach, nie zregenerowałem się jeszcze w pełni, nogi ciężko kręcą, ale i tak jest fantastycznie. Można się wyszaleć, słońce praży.
Po drodze proszą mnie o pomoc w przeprowadzeniu pomostu na druga stronę rolnicy, ale nie te łapy niestety..

Jako, że postanowiłem że nocleg MUSI być nad jeziorem z pomostem ląduję na plaży miejskiej w Sokołach Jeziornych na kawałku ziemi bardzo uprzejmego jegomościa z Niemiec (Polaka tam mieszkającego).

A potem zaraz w wodzie....




  • DST 161.70km
  • Czas 06:30
  • VAVG 24.88km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chaberkowo-Kałęczyn

Poniedziałek, 15 sierpnia 2016 · dodano: 17.08.2016 | Komentarze 1


Powrót z Olsztyńskiego GreenFestival. ech wyszalałem się, trasa malina..






  • DST 46.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 15.33km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznam Uznam

Środa, 3 sierpnia 2016 · dodano: 17.08.2016 | Komentarze 0








  • DST 135.37km
  • Teren 22.00km
  • Czas 06:44
  • VAVG 20.10km/h
  • Podjazdy 430m
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zachdniopomorskie: Karlino, Białogard

Środa, 12 sierpnia 2015 · dodano: 21.08.2015 | Komentarze 2

Trasa:
Łazy-Mielno-Będzino-Dobrzyca-Warnino-Świemino-Karlino-Białogard-Pomianowo-Kurozwęcz-Rosnowo-Manowo-Kretomino-Koszalin-Gorzebądź-Osieki-Łazy

Celem na dzisiaj było Karlino, Białogard i jak wystarczy czasu to kamienne kręgi w Manowie.
Wyjazd o 6tej, pogoda piękna. Zaraz za Mielnem zjeżdżam w kierunku południowym i już na wysokości Strzeżenic jest pięknie. Spokojne pola, zapachy zboża, rzepaku.... I tak w zasadzie cały czas.  Droga cały czas prowadzi to lasem, to polami. Spokój i cisza. Mile zaskakuje Karlino i Białogard. Dopiero teraz częściej pojawiają się asfalty.Dzisiaj chyba jechałem każdym możliwym rodzajem drogi-od bagna do ekspresówki...


reszta zdjęć z tego dnia

  • DST 216.32km
  • Teren 12.00km
  • Czas 10:00
  • VAVG 21.63km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 1400m
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaszëbë - Wãsorë

Czwartek, 6 sierpnia 2015 · dodano: 07.08.2015 | Komentarze 4

Trasa
Łazy-Sianów-Sierakowo Sławieńskie-Zielenica-Osowo-Kępice-Barcino-Kołczygłowy-Borzytuchom-Bytów-Parchowo-Węsiory-Klukowa Góra-Mściszewsice-Tuchlino-Sierakowice-Osowo Lęborskie-Lębork a potem Koszalin-Łazy


Jednodniowy wypad w kierunku Węsior na Kaszubach. Miejsce dość znane, ale nie dla mnie - czas to zmienić.  A że jestem w pobliżu...
Wyjeżdżam na spokojnie, bez spiny -  zostawiając za sobą "nadmorskie klimaty". Założyłem sobie że pierwsze 100 km będzie jak najbardziej z dala od ruchliwych dróg - jadę więc malowniczymi drużynami, na których ruch jest naprawdę znikomy. Na samych Kaszubach pojawiają się góreczki (w sumie wyszło ponad 1400m), ruchliwsze drogi i kierowcy niestety.... ehhh szkoda pisać. Słoneczko też daje mi popalić, około 15tej mam go serdecznie dosyć. Dobrze, że dużo lasów i wody - można się schować i schłodzić. Jeziorek i rzeczek naprawdę sporo - raz z lewej, raz z prawej. Pięknie. Same Węsiory robią wrażenie - jezioro, kurhany, kręgi, magia, klimat...Brakuje tylko czarownika, ogniska..
Czerpię co najlepsze z tego miejsca, nic mi turyści.. i tak około godzinki ;-). Do tego miła pogawędka z dziarskim 85 latkiem, który a jakże śmiga na rowerze trasy do 50 km, jeździ na dwudniowe rajdy i jest najstarszym członkiem okolicznego stowarzyszenia rowerowego. Też tak chce...
Trasa do Lęborka to bajka - nawet dość ruchliwa droga mnie nie jest w stanie zniechęcić - praktycznie cały czas z górki.
Podsumowując - trasa bardo ciekawa - szczególnie pierwsze 100 km. Dużo lasów, jezior. Najciekawsze miejsca Bytów, Węsiory, Lębork. Szlaki - Hydrotechniki, Kamiennych kręgów. Na pewno wrócę tutaj
Wracam TLK  - za 110 km - 47pln...
p.s.do trasy doliczyłem 20 km  Koszalina do Łaz w nocy ( około 1wszej- też fajnie ;-)). Zdjęcia robione komórką




link do pozostałych zdjęć




  • DST 40.02km
  • Teren 14.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 17.79km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rodzinnie nad Zegrze

Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 06.07.2014 | Komentarze 0

Z Asią i Jeremiskiem nad Zegrze. Najpierw oklocznymi uliczkami, a potem wzdłuż kanału Żerańskiego. Żonka zapodawała ostro w tyle zostawiając innych rowerzystów - byłem w szoku. Dopiero w drodze powrotnej trochę ją ostudził wiatr wiejący prosto w twarz. A nad Zegrzem.. tatuaże i disco polo... dużo ludzi i drogo.. ale i tak wolę to od siedzenia przed telewizorem.. na jeziorze dużo żagli, kilka desek. Oj desek... coś zakiełkowało w mojej głowie ;-)

Dzień wcześniej zrobiłem też porządek z kilkoma niedoróbkami w rowerze, wreszcie go przeczyściłem itd. m.in zmieniłem mocowanie bidonu na coś takiego.

Mały Miś
Mały Miś © LeeFuks







  • DST 229.67km
  • Teren 20.00km
  • Czas 10:51
  • VAVG 21.17km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia i Mazury: Silec-Ostrołęka

Niedziela, 29 czerwca 2014 · dodano: 30.06.2014 | Komentarze 1

Rano, przebudziłem się około 3ciej - jest jasno jak w dzień. Daje sobie jeszcze 2 godz. O 6.30 śniadanie, kawa i o 7mej jestem na kołach. Miejscówka byłaby naprawdę spoko, gdyby nie mrówki i brak dostępu do jeziora. Kurcze wielka szkoda. Po drodze do Sztynortu cały czas są jakieś remonty dróg i kilka odcinków z sygnalizacją wahadłową. Dojeżdżam do Sztynortu, a tam port zawalony łodziami, żeglarze pewnie po upojnej nocy jeszcze śpią, bo ludzi brak.  Korzystam z darmowej łazienki i robię sobie mycie. Ufff od razu lepiej. Tutaj też na hamaczku robię sobie jeszcze 10 minutową przerwę. Ludzi przybywa, powoli wychodzą do łaźni.
Trasa ze Sztynortu do Pozedrza prowadzi przez lasy i łąki pomiędzy dwoma jeziorami - Dargin i Mamry. Przejeżdżam ten kawałek pochłaniając klimat miejsca. Na drodze do Kruklanek mijam kilka samochodów WRC - czyżby jakiś rajd? Włączam radio i okazuje się, że mamy 71 Rajd Polski - co za ignorant! Kilka takich samochodów mija mnie porykując. Nie pasują mi tutaj. Za Kruklankami masa samochodów chyba goni naszych rajdowców, nie wiem, chyba  chcą jak najszybciej dotrzeć i zająć dobre miejsca. Śmiesznie to wygląda. Najpierw w miarę spokojnie rajdowcy, a potem szybko, skuleni jak larwy w swoich podrasowanych kosiarkach amatorzy prędkości. Oczywiście rower nie pasuje tutaj i basta. Dobra - oby jak najszybciej stąd się wydostać. Kieruje się na Wydminy, a tam znak, że droga podczas rajdu zamknięta. Ku.. Jadę, kilka km nie wiem po co, by wreszcie napotkać policjantów którzy bardzo miło instruują mnie jak ominąć rajd itd. Okazuje się, że biegnie dokładnie moją trasą. No cóż, na szczęście mam do nadrobienia jakieś 10 km, więc wielkiego bólu nie ma. Tylko ten pociąg... Jadę, wg instrukcji, wjeżdżam do lasu, przępiekny klimat, cisza i doskonałe zapachy. Droga też pomimo że w lesie, w miarę utwardzona więc pokonuję ją bez problemów. Przynajmniej od tego wiatru odpocząłem. Dojeżdzam do Wydmin, zaczyna znowu kropić. Nie zastanawiając się długo, zajeżdżam pod parasole do okolicznej restauracji. Zamawiam zestaw śniadaniowy za 10 pln, a ta jajecznica, pomidory z cebulką, chlebek, herbatka. Tego mi było trzeba. Zjadam, odpoczywam, deszcz przestaje padać, po czym wjeżdżam na trasę do Orzysza i Pisza. Tam samochodów już jest bardzo sporo, wiatr wieje mocno, teren pofalowany i za chwilę dopada mnie kryzys.Do tej pory miałem bardzo mało odpoczynków - najdłuższy chyba z 15min i powoli  zaczynam to odczuwać. Muszę odpocząć, zebrać myśli i zastanowić się jak jechać dalej. Może nie warto się tak spieszyć. Postanawiam jednak spróbować - jak to mówią głupi ma zawsze szczęście - zobaczymy..Po drodze pytam jeszcze miejscowego czy trasa, którą wybrałem jest ok, podobno nie - przez las, można zabłądzić itd - ale jakoś tym razem nie wierzę Panu i jednak jadę po swojemu. I to był dobry wybór - droga - mocno ubity szuter - gdzie niejedna wojewódzka nie jest taka równa, a tutaj las i super klimat. Doga prosta jak kij - nie wiem o Panu chodziło.
Naładowałem się też tym kawałkiem, może do Ostrołęki wystarczy. Jak zdążę to naprawdę na styk. Gdyby nie fakt, że Asia się źle czuję, pewnie olałbym ten fakt i spokojnie jechał przed siebie. A tak - ciśniemy. Cały czas po wiatr.. W Piszu krótki odpoczynek, potem Kolno - jedno z gorszych miejsc i już wojewódzką trochę w innym kierunku z wiatrem z boku do samej Ostrołęki. Tutaj jest już lepiej, choć wiem że niestety zabraknie mi jakieś 30 min. Ale popylam. A nóż pociąg się spóźni czy coś. Ten kawałek też fajny bo pośród pól i lasów , ale droga fatalna. Jestem wypompowany. Pociąg miałem o 20.58 i dokładnie o tej porze mijam tablicę z napisem Ostrołęka. A dworzec pewnie jest na jakimś zadupiu jak znam życie... i mam rację. Dojeżdzam i od razu przypominam sobie że już tutaj kiedyś kiblowałem w nocy. A dworzec to po prostu rudera, zamknięta na trzy spusty. Nigdzie nie ma ławek - nawet na peronach. Jest na szczęście sklep w który kupuję piwko, chipsy i wodę. Najbliższy pociąg mam o 2.44. W międzyczasie okazuje się, że nie dogadałem się Asią co do autobusów i mam podobno coś o 21.20. Pytam miłego Pana czy daleko do dworca PKS, okazuje się że nie. No to pędzę, dopingowany przez miłego Pana. Na dworcu, oczywiście kicha - autobusu nie ma, ale Aśka mówi, że jest jeszcze jakiś do Krakowa przez Zachodnią o 22.50.Faktycznie coś takiego jest, więc czekam. Deszcz jak to było przez cały dzień, kropelkuje co kilkanaście minut. Ludzi brak, na rozkładzie pisze, że jeździ w wakacje - no to chyba już są wakacje myślę sobie. W necie też jest ten autobus. Musi się udać - myślę. 22.50 cisza, 23ta, 23.10 cisza. Siedzę, bo i tak nie mam nic lepszego do roboty, a po Ostrołęce nie chcę mi się jeździć - bo to niezła dziura. Coś podjeżdża na 7my, tablica Kraków - nie wierzę. No to teraz na kota ze Shreka. "Weźmie mnie Pan z rowerem? eeee, no widzisz Pan że nie ma miejsca.. "(skąd ja to znam..). Ile razy to już przerabiałem, ale czuję że się uda. "Dobra pakuj się". Rower pakuję do środka autobusu - podobno w lukach nie ma miejsca, daję w łapę 17 pln za rower i jadę. Wyszło 50 pln - dużo drożej jak KM, ale trudno.
Podsumowując ten dzień: W połowie drogi odczułem trudy dnia wczorajszego, nieustający wiatr, mało przerw i ciągłe myślenie o tym, czy zdążę spowodowały, że do Ostrołęki przejechałem na oparach. Już dawno nie byłem tak wypompompowany. Na domiar złego pod koniec zaczęło mi uciekac powietrze z tylnego koła - i musiałem dwa razy dopompowywać  podczas drogi. Sama trasa fajna, wyłączjąc odcinki żółte i czerwone. Tam ruch bardzo duży i sporo wyprzedzania na gazetę. Odcinki lesne, polne - przepiekne i to one były mi tylko motorem na następne km. Najciekawsze miejsce trasa do Wydmin przez las i Sztynort.
Podsumowując cały wyjazd -  super (dużo odcinków wzdłuż czerwonego, żółtego i niebieskiego szlaku), gdyby nie ten wiatr. Ale tak już czasmi jest - nawet jak wszystko zaplanujesz....aa i pierwszy raz w życiu byłem na mazurach i nie pływałem...
Tia, planujemy ;-)
Tia, planujemy ;-) © LeeFuks
Sztynort od strony Dargina
Sztynort od strony Dargina © LeeFuks
A tutaj od strony jez.Mamry
A tutaj od strony jez.Mamry © LeeFuks
Z rana jak widać ruch jak na Marszałkowskiej
Z rana jak widać ruch jak na Marszałkowskiej © LeeFuks
Jeden z wielu wspólnych rusko-niemieckim cmentarzy z I wojny św
Jeden z wielu wspólnych rusko-niemieckim cmentarzy z I wojny św © LeeFuks
Jeden z wielu wspólnych rusko-niemieckim cmentarzy z I wojny św
Jeden z wielu wspólnych rusko-niemieckim cmentarzy z I wojny św © LeeFuks
A dookoła cały czas jest pięknie
A dookoła cały czas jest pięknie © LeeFuks
Gdzie ten Kubica?
Gdzie ten Kubica? © LeeFuks
Grądy Kruklaneckie - riuny mostu
Grądy Kruklaneckie - riuny mostu © LeeFuks
Nic dodać, nic ująć
Nic dodać, nic ująć © LeeFuks
Poprosze o takie znaki w Warszawie
Poprosze o takie znaki w Warszawie © LeeFuks
Pisz - rynek
Pisz - rynek © LeeFuks



  • DST 189.76km
  • Teren 10.00km
  • Czas 08:25
  • VAVG 22.55km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia i Mazury: Działdowo-Silec

Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 30.06.2014 | Komentarze 0



Wyjazd córki zainspirował mnie do obrania kierunku na Warmię i Mazury. Chyba nie trzeba jakoś szczególnie uzasadniać tego wyboru. Oby tylko deszcz i grad nie spadł, a będzie super.
Wyjechać mogłem dopiero około 8mej, więc w tych okolicach wynajduję pociąg do Działdowa i sru. Pociąg zapchany, jedyny przedział z miejscami na rowery załadowany przez jakiś rajdowców. Ale tragedii nie ma, instaluję rower w wejściu (tak żeby nikomu nie przeszkadzał), a sam siadam obok w przedziale. Jest ok. W Działdowie jestem około 10.30. Mijając "rajdowców" macham im, jednak chyba nawet mnie nie zauważają...Obieram kierunek na Nidzicę i śmigam. Do samej Nidzicy ruch niewielki, a pogoda słoneczna, wiatr umiarkowany. Myślę sobie, że nareszcie trafiła mi się trasa ze znośnym wiatrem. Oby tak do końca..W Nidzicy kupuję sobie mapkę (niestety IT jak zwykle w weekendy nieczynna). Następne jest Jedwabne i Pasym. W tamtym roku miałem tutaj już przyjechać, ale zmiana planów Asi spowodowała, że dojechałem przed Mławę tylko. Nie wiem dlaczego, ale Pasym bardzo miło mi się kojarzy, szczególnie jak czasami przejeżdżam obok niego trasą na Szczytno - z daleka prezentuje się naprawdę bajkowo. Z bliska już tak ciekawie nie jest.Typowo zapuszczone polskie miasteczko.  Chłodzę się "lodkiem" i zabieram dupsko w dalszą drogę. Idzie mi, tak sobie, raz lepiej (bez wiatru) raz gorzej (z wiatrem, który z każdą chwilą wieje mocniej - ehhh).
Od Pasymia pogoda trochę się psuje, chmury zasłoniły całkiem niebo, zrobiło się chłodniej i tylko czekać jak lunie. Po drodze decyduję się  zmienić trasę na dłuższą, decydując się, na ominięcie Mrągowa, a obierając kierunek na Biskupiec i Św. Lipkę. Deszcz dopada mnie właśnie w Biskupcu, gdzie robię sobie przymusowy postój, siadając pod jednym ze sklepów na ryneczku. Po około 20 minutach można jechać dalej. Normalnie full romantic - siedzę pod jakimiś arkadami, zamyślony, w deszczu.. hehehe. Może by coś zjeść przynajmniej, ale nawet nie jestem jakoś bardzo głodny, zjadam tylko płatki z jogurtem. Zabrałem ze sobą palnik, ale chyba niepotrzebnie. Najwyżej ugotuję sobie coś na wieczór. Zastanawiam się gdzie będę kimał - w zasadzie można by już znaleźć jakieś miejsce kempingowe.
Wiatr, trochę podjazdów już dają mi się we znaki, czuję w nogach kilometry. Św. Lipka, Kętrzyn i kierunek Sztynort w którym chcę rozbić namiot. Wg mapy mam skręcić w prawo przed Sincem na Sztynort, ale widzę tylko jakąś nieoznakowaną drogę w las. Pytam miejscowych czy to dobra droga na Sztynort, okazuje się że tak, ale odradzają jazdę nią - "u nas dużo "dziczyzny" (hehehe), nawalonych małolatów jeżdżących bez prawka ta drogą, ale do mnie najbardziej przemawia ileś tam kilometrów brukiem... Obieram więc troszeczkę dłuższą trasę zgodnie ze wskazówkami "odpoczywających" już chłopaków. I chyba dobrze, bo jakieś pięć km dalej natrafiam na jeziorko, a obok niego na trzy działeczki nie ogrodzone, z ładnie skoszoną trawką. Po sprawdzeniu czy aby na pewno nikogo nie ma rozbijam namiot, odpalam kuchenkę i około 23 śpię jak dziecko.
Podsumowując: Ciekawa trasa w większości bocznymi drogami. Najciekawsze miejsce  - Reszel bez dwóch zdań. Piękne miasteczko z klimatem. Ruch mocno ograniczony. Akceptowalny dystans - jednak niestety wiatr znowu nie dał mi 100% radości z jazdy. A jutro nie będzie już taryfy ulgowej - trzeba dojechać do Ostrołęki na 20tą... a wg prognozy ma być nawet 7 w skali Beoforta z deszczem. I to prosto na mnie....

Spokój i cisza
Spokój i cisza © LeeFuks
Jezioro Kalwa z widokiem na Pasym
Jezioro Kalwa z widokiem na Pasym © LeeFuksPasym kawałek ryneczku
Pasym © LeeFuks
Pasym
Pasym © LeeFuks
Dźwierzuty-Kościół ewangielicki XIVw
Dźwierzuty-Kościół ewangielicki XIVw © LeeFuks
Warmia wita
Warmia wita © LeeFuks
Biskupiec - rynek
Biskupiec - rynek © LeeFuks
Paparazzi nie śpią
Paparazzi nie śpią © LeeFuks
Cisza, spokój - jest pięknie
Cisza, spokój - jest pięknie © LeeFuks
U kogoś na gospogarstwie
U kogoś na gospogarstwie © LeeFuks
Reszel - jedna z ulic z widokiem na Katedrę
Reszel - jedna z ulic z widokiem na Katedrę © LeeFuks
Reszel - zamek
Reszel - zamek © LeeFuks
I juz Mazury
I juz Mazury © LeeFuks
Św. Lipka
Św. Lipka © LeeFuks
Kętrzyn - zamek
Kętrzyn - zamek © LeeFuks



  • DST 269.73km
  • Teren 11.00km
  • Czas 11:35
  • VAVG 23.29km/h
  • VMAX 43.74km/h
  • Temperatura 3.3°C
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlakiem Pilicy

Niedziela, 17 listopada 2013 · dodano: 18.11.2013 | Komentarze 6

Trasa:
Piotrków Trybulaski-Smardzewice-Tomaszów Maz-Spała-Konewka-Inowłódź-Rzeczyca-Nowe Miasto nad Pilicą-Michałowice-Promna-Warka-Góra Kalwaria-karczew-Otwock-Warszawa

Dylematów miałem co nie miara przy planowaniu kolejnego wyjazdu. Z jednej strony żonka dała dyspensę na dwa dni, z drugiej człowiek ma wątpliwości czy aby nie warto tego czasu spędzic z rodziną - bo weekend to jednyny czas kiedy tak naprawdę możemy być razem. Kolejny dylemat to wczesny zmrok i przy wyborze dłuższej trasy jazda po zmroku. Jakoś ostatnimi czasy dosć dużo tych jazd po ciemku było i juz chyba mam lekki przesyt. Wybieram opcję jednodniową, ale z jada po ciemku..jednak.
W pociągu troche mnie wpienił przedział rowerowy, który ni edo końca został przysposobiony dola rowerów. Sa sotojaki, ale nikt sie nie zastanowił, że rowery trzeba jakos wnieść. A wnieśc można przez kącik w którym dawnej segregowano listy.. drzwi na max 50 cm. A szerokie drzyw na stałe zanitowane.. Zwracam uwage kierowniczce pociągu, która pomimo szczerych chęci nic nie moze zrobić. Szczęście w nieszczęsciu w pociągu była kontrola PKP i powyższa ściema miała zostac zgłoszona.
Jazdę zaczynam od Piotrkowa i od razu kieruję sie nad Zalew Sulejowski. Temperatura 3.3 i szału nie ma. Bez rozgrzewki jest mi troche zimno. Wszędzie gęsto i wilgotno - i taka aura bedzie niestety towarzyszyła mi do końca. Nad zalewem zjadam coś na szybko i ruszam w kierunki Jelenia gdzie znajduje się jeden z czterech moich punktów docelowych - schron kolejowy - pozostałosc poniemieckiej bytności. Dojazd do bunkra nie jest taki prosty, najlepiej trzymać sie zielonego szlaku. Kolejny punkt to drugi bliźniaczy bunkier w Konewce - tutaj znajduje sie też małe muzeum II wojny światowej. Po Konewce - kierunek runiny zamku w Inowłodzu. Zależało mi aby wszystkie cztery rzeczy zobaczyć za dnia wobec czego spieszę się bo jest już po 15tej. Na szczeście jedynym plusem tej pogody jest wiatr który przez większość trasy mam w plecy. Na zamku jestem około 16tej i kiedy kończe posiłek jest już ciemno. Szkoda, trasa wzdłuż Pilicy jest bardzo malownicza (przynajmniej na kajaku, którym płynąłem tutaj z córeczką w sierpniu). Miałem nadzieję, że chociaz troszeczkę uświadczę tego klimatu. Robi się coraz wilgotniej, pojawiła się mrzawka i gęsta mgła - temperatura w okolicach 5 st. Mijam okoliczne wioski i miasteczka - puste, zamglone.. Od czasu do czasu ulicą spacerują młodzi ludzie, czasami grupki siedzą w zaparkowanych przy ulicach samochodach lub poprostu stoją pod sklepami. Dojeżdzam do Nowego Miasta i potem prosto trasą do Góry Kalwarii i Warszawy. W domu jestem około 00.30. Źle rozplanowałem sobie jedzienie i picie co w końcówce bardzo dało mi się we znaki. Trasa bardzo fajna, troche żałuję Pilicy, ale jak sie nie ma tego co się lubi...

PKP - źródło inspiracji © LeeFuks

PKP- nikt stad nie wyjdzie © LeeFuks

Zalew Sulejowski © LeeFuks

Zalew Sulejowski vs Pilica © LeeFuks

..chyba w Rzeczycy © LeeFuks

Hmm gdzie ja jestem © LeeFuks

Schron kolejowy - Jeleń © LeeFuks

Jeleń schron kolejowy © LeeFuks

Tomaszów Mazowiecki - kościół św. Marcina © LeeFuks

Pilica © LeeFuks

Spała jeden z budynków w "centrum" © LeeFuks

Konewka Bnh - wejście do schronu © LeeFuks

Konewka - muzeum © LeeFuks

Czas tutaj stanął w miejscu © LeeFuks

Kiedyś to była synagoga © LeeFuks

Inowłódz - widok na całość ruin © LeeFuks

Inowłódz - ruiny zamku © LeeFuks


  • DST 249.96km
  • Teren 60.00km
  • Czas 11:56
  • VAVG 20.95km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

R10-Pomorze Zachodnie & finał Tall Ship Races

Poniedziałek, 5 sierpnia 2013 · dodano: 09.08.2013 | Komentarze 1

Pomysł był aby jak się uda pojechać polskim odcinkiem R10 do Międzywodzia, potem do Wolina i do Szczecina na kończące się Tall Ship Races
Finał Tall Ship races-Goetheborg © LeeFuks

Ale jak zwykle został troszeczkę zmodyfikowany... Z Łaz wyruszam o świcie. Jest cicho i słychać tylko szum morza. Sklepy i budy są pozamykane, wszystkie nadmorskie miasteczka do godz. 7mej są spokojne, ale na wakacje wyzbyte ze swoich charakterów. Wszystkie wyglądają tak samo - w płytowo-blaszanych kombinezonach czekają na przemarsz dzikiej chordy antyglobalistów..(może kapitalistów). Szybko dojeżdżam do Gąsek, gdzie zatrzymuję się na chwile aby spojrzeć na wschód słońca i jadę dalej. Szlak R10 po tej stronie Polski jest fatalnie oznakowany (lub w ogóle), miesza się z innymi szlakami i w większości tak naprawdę jechałem na czuja. To prawda - coś się zmienia, coś powstaje, ale brak całościowego połączenia szlaku psuje wszystko. Dużo jest odcinków leśnych, co z większym bagażem może znacząco utrudniać podróżowanie, ale nie są też to odcinki jakoś szczególnie długie. Jako, że prawie wszystkie miejsca na trasie przynajmniej raz już kiedyś odwiedziłem, nie mogę powiedzieć, że trasa powaliła mnie na kolana, jednak kilka miejsc jest naprawdę wartych polecenia jak np. Trzebiatów, Wolin i Szczecin. Trzebiatów ze względu na swój klimat - piękne miasteczko z ciekawą architekturą. Kolorowe budynki, wąskie uliczki i górujący nad miasteczkiem Kościół czynią to miejsce bardo klimatycznym. Na ryneczku poznałem starszego Pana, który jak się okazało był Honorowym Krwiodawcą, szczycącym się największą ilością oddane krwi w Polsce (czy to prawda - nie interesuje mnie to, ważne że opowiedział mi trochę o Trzebiatowie i był bardzo zabawny uczynił te chwile kiedy sobie gadaliśmy bardzo przyjemnymi).
Trzebiatów - wjazd do miasta © LeeFuks

Trzebiatów - budyni na Rynku © LeeFuks

Trzebiatów - od tyłu © LeeFuks

Wolin - za odcinek Międzywodzie - Wolin (no prawie Wolin). Przez niespełna 20 km jedziemy ścieżką rowerową wzdłuż rzeki Dziwnej, która szeroko rozlewa po lewej stronie się tworząc bajkowe krajobrazy.

Sam Wolin (byłem tutaj pierwszy raz) już taki super nie jest, ale daje mu plusy za osadę na Dziwnej
Wolin-osada na Dziwnej © LeeFuks

i wzgórze Wisielców z ciekawie usytuowanymi kurhanami. Jako, że czas mnie jak zwykle gonił musiałem się wesprzeć PKP i podjechać z Wolina do Szczecina (ale może to i dobrze - traska dookoła zalewu wygląda bardzo ciekawie - więc zostawia ją na next time). Jadąc pociągiem do Szczecina oczywiście trafiam na wagon w którym siedzi czterech Polaków i dwóch Niemców. Impreza trawa na dobre, jeden z Polaków trochę zna angielski i niemiecki i jakoś tam się dogadują, ale najlepsze jest kiedy pytania schodzą na rodzinę i na pytanie o żonę Niemiec odpowiada, że tam siedzi (pokazując na drugiego Niemca....), najpierw ten który rozumiał - powoli trawi po czym patrzy na rodaków i cedzi - "Ty On chyba mówi, ze ten drugi to jego chłopak.." - miny, łapanie się za głowy, jęki - ale tez próby powstrzymania się reakcji - niezapomniane i bezcenne... muszę też oddać chłopakom z Polski, że pod koniec imprezy podeszli do Niemców na pożegnanie i powiedzieli im, że ich szanują i nic im do tego.. Pięknie!
Szczecin - tutaj chyba największa niespodzianka - piękne miasto (tez jest tutaj po raz pierwszy), klimatowe, piękna architektura no i to co w porcie.. dla mnie orgia w biały dzień. Najpiękniejsze żaglowce na wyciągnięcie ręki, wieczorem klimatu dodała muzyka z poszczególnych jednostek i oświetlenie. Trochę dużo ludzi, ale też ciśnienie medialne było duże - zresztą co się dziwić - Szczecin ma się czym chwalić.


Wyjeżdżając po północy, wszędzie pełno ludzi, miasto cały czas żyje..Pięknie. Na pewno tutaj wrócę. Jeszcze nocny wypad do Stargardu - bo stamtąd właśnie mam pociąg do Koszalina. Traska bardzo spokojna, mały ruch i fajna pogoda - sama przyjemność.
Link do reszty zdjęć
Mapka dla odcinka Łazy-Wolin