Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi LeeFuks z miasteczka Warszawa ul. Głębocka . Mam przejechane 60481.95 kilometrów w tym 1216.17 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.59 km/h i mam na wszystko...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy LeeFuks.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:4397.51 km (w terenie 129.00 km; 2.93%)
Czas w ruchu:254:34
Średnia prędkość:17.27 km/h
Maksymalna prędkość:60.21 km/h
Suma podjazdów:18724 m
Liczba aktywności:43
Średnio na aktywność:102.27 km i 5h 55m
Więcej statystyk
  • DST 102.57km
  • Czas 05:16
  • VAVG 19.48km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wokół Tatr - dz.I/Tatry Zachodnie

Sobota, 1 października 2016 · dodano: 10.10.2016 | Komentarze 4


Nie będę dorabiał ideologii do tej trasy - po prostu od dawna marzyłem aby rowerem przejechać obok ukochanych gór.
Podróż do Zakopanego mija bez problemów - chodź długa, to można jakoś przeżyć - ja dosypiając. Niestety ograniczona ilość pociągów powoduje, że jestem w Zakopanem po 12tej. Tutaj wszystko czego nie lubię - więc jak najszybciej zmykam na szlak.
Generalnie mam zamiar objechać Tatry- Zachodnie i Wysokie od zachodu właśnie.
Dzisiejszy odcinek to w większości Słowacja. Odcinek Witanowa - Orawice - Zuberzec pięknie wprowadza mnie w klimat górek - jedyny problem to słaba baza sklepowo - barowa. Jestem trochę zaskoczony, gdy zatrzymuje się w kilku miejscach a tam ciszaaa, wszystko zamknęte. Wreszcie wZubercu znajduje wymarzone haluszki i zimne piwko. Pogoda super, trasy i widoki piękne. Rowerzystów trochę jeździ, za to nikogo z sakwami…
Górki zaczynają się powoli coraz mocniej uwypuklać, podjazdów jest kilka ale bez szału - max 12% i to chyba tylko dwa razy tego dnia.

Za to zjazdów bez liku - z górki patrząc na górki - tak to można!














Nocleg tez z problemami - dopiero miejscówka Kesa okazuje się wolna - cena 15EUR - stosunkowo drogo, ale liczyłem się tym nie zabierając namiotu - na pocieszenie gospodyni częstuje mnie piwkiem. Śmiesznie wychodzi jak próbuje mnie dopytać czy wole dużą czy mała puszkę..


  • DST 157.00km
  • Czas 07:46
  • VAVG 20.21km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 1350m
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Dolnosląskie dz.III: Karpacz-Wrocław

Niedziela, 24 kwietnia 2016 · dodano: 01.05.2016 | Komentarze 4

Dobrze że zdecydowaliśmy się na nocleg w kwaterze. Mój namiot pewnie by takiej pogody nie przetrwał, no może by i przetrwał - gorzej ze mną…
Na nasze nieszczęście kwatera mieściła się w najwyższej części Karpacza, więc wczoraj pod koniec dnia jeszcze trochę pociągnęliśmy. Za to dzisiaj walimy śmiało w dół, w kierunku Kowar. Tym razem chcemy jechać, aż do Mieroszowa bocznymi drogami. Wydaje się, że był to strzał w dziesiątkę, bo widoki są niesamowite. Leżący na poboczach śnieg tylko potęguje wrażenia. Ruchu na tych drogach w zasadzie nie ma. Powoli pniemy się serpentynami do góry.. Śniegowe chmury suną za nami cały czas, przypominając co chwila o sobie a to mroźnym wiatrem, a to jakimś opadem.Pomimo wszystko humory dopisują nam, ja już czuje trochę w nogach te trzy dni, natomiast Pytjer wręcz przeciwnie. Śmiało wali do przodu. W Mieroszowie rozłączamy się. Piotrek postanawia jechać do Rudy na kołach, ja zgodnie z planem do Wrocka na swój pociąg o północy. No cóż, dobiega końca kolejny udany wyjazd z moim śląskim towarzyszem.
Z Mieroszowa droga zamienia się w krajową 35 którą w zasadzie jadę do samego Wrocławia w którym jestem około 22giej. Po drodze zahaczam jeszcze o Wałbrzych i Książ gdzie obok tarasu widokowego zjadam obiad. W międzyczasie łapią mnie dwa gradobicia - na szczęście krótkie.
Wracam na dwie tury przez Poznań, a rano bezpośrednio z pociągu do korpo ;-)
Najciekawszy odcinek - od Gryfowa do Mieroszowa - polecam!



Pakowanie
Pakowanie © LeeFuks

Nasza Wisełka
Nasza Wisełka © LeeFuks

Widok na Karkonosze
Widok na Karkonosze © LeeFuks
Widok na Karkonosze 2
Widok na Karkonosze 2 © LeeFuks

Widok na Karkonosze 3
Widok na Karkonosze 3 © LeeFuks
Kowary
Kowary © LeeFuks

Fabryka dywanów
Fabryka dywanów © LeeFuks
Lubawka
Lubawka © LeeFuks


Widoki
Widoki © LeeFuks
Widoki 2
Widoki 2 © LeeFuks
Widoki 3
Widoki 3 © LeeFuks
Widoki 4
Widoki 4 © LeeFuks
Ruiny gdzieś po drodze
Ruiny gdzieś po drodze © LeeFuks
Chełmsko Śląskie
Chełmsko Śląskie © LeeFuks
Chełmsko Sląskie 2
Chełmsko Sląskie 2 © LeeFuks
Chełmsko Ślaskie domy tkaczy
Chełmsko Ślaskie domy tkaczy © LeeFuks
Chełmsko Ślaskie domy tkaczy 2
Chełmsko Ślaskie domy tkaczy 2 © LeeFuks
Pożegnanie z Pyjtrem
Pożegnanie z Pyjtrem © LeeFuks
Ruiny gdzies po drodze 4
Ruiny gdzies po drodze 4 © LeeFuks
Wałbrzych
Wałbrzych © LeeFuks
Książ
Książ © LeeFuks


  • DST 106.00km
  • Czas 05:59
  • VAVG 17.72km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 1630m
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Dolnośląskie dz.II: Lwówek Śl.- Karpacz

Sobota, 23 kwietnia 2016 · dodano: 01.05.2016 | Komentarze 0



Noc minęła spokojnie, natomiast była dość zimna. Mój dwudziestoletni śpiwór niestety nie daje rady - w nocy budzę się co chwila i w końcu ratuję się ręcznikiem, którym dodatkowo się owijam. Dopiero wtedy udaje mi się zasnąć.
Rano nasze miejsce wygląda jeszcze fajniej, to końcówka doliny Bobru - jest kilka rozlewisk, las etc. Śniadanie, planowanie trasy i w drogę.
Na wyjazd zakupiłem najmniejszą butle z gazem chcąc się przekonać na ile wyjazdów wystarczy. Do tej pory korzystałem z 250tki i wystarczała mi średnio na rok, ciekawe na ile 100 wystarczy.
Niestety wczorajszy plan, aby dojechać w okolice Świeradowa okazał się nierealny - jesteśmy w plecy jakieś 50 km… Już raczej na pewno będzie trzeba z jakiegoś punktu wyjazdu zrezygnować..
Na dzisiaj cel to okolice Kamiennej Góry.
Po Lwówku kierunek na Gryfów Śląski, a potem do zamku Czacha. Tam czeka nas niemiła niespodzianka - zamek jest dzisiaj zarezerwowany na zabawy fanów Harrego Pottera z całego świata… nic to, ja muszę coś zjeść - nieważne gdzie. Siadam przed zamkiem, a Pytjer objeżdża zamek szukając jakiegoś alternatywnego sposobu zwiedzenia zamku - ewidentnie dzisiaj odżył po wczorajszej jeździe pod wiatr.
Ja z kolei ucinam sobie krótką pogawędkę ze strażnikiem zamku np.. na temat urody kobiet innej narodowości jak jedyna słuszna..
Suma summarum pan jest bardzo miły i pozwala mi otworzyć bramę i zrobić kilka fotek zamku z oddali. W zasadzie to mi wystarczy i tak bym nie zwiedzał zamku przecież ;-).
Po zamku jedziemy w kierunku Świeradowa przez Wolimierz. Trasa robi się typowa dla tego regionu - średni asfalt, serpentyny i górki. Postanawiamy też,że rezygnujemy z Jeleniej Góry. Jesteśmy przy samej granicy czeskiej. W Świeradowie w naszym stylu rozbijamy kuchenki w pobliskim parku i tam zjadamy obiad pośród spacerujących niemieckich emerytów…
Robi się zimno.. Nad nami zbierają się złowrogie ciemne chmury.
Postanawiamy, że nocujemy w Karpaczu. Deszcz który nas dopadł i zimno (myślę, ze temp. odczuwalna jest w okolicach zera) motywują nas aby spać na jakiejś kwaterze. Znajdujemy nocleg za 35 pln i szybko, niestety w ciągłym deszczu kierujemy się do Karpacza.
Jedziemy przez jakże bliski mi Podgórzyn - miejsce pielgrzymek z mojej młodości;-). Szkoda, że deszcz leje - chętnie poszwędałbym się po kilku miejscach.
Do Karpacza przyjeżdżamy w deszczu i śniegu…
Niestety Pani gospodyni nie ma dla nas pocieszających wieści - nie ma ogrzewania… a w zasadzie to jest ale działa bardzo słabo. Decydujemy się jednak zostać w naszym pokoju z jednym łóżkiem.  Idziemy jeszcze na krótki rekonesans po Karpaczu, robimy zakupy i walimy do pokoju.
Planu co prawda nie zrealizowaliśmy, ale jesteśmy bardzo blisko, więc mamy duży komfort przed jutrzejszym dniem.

Nasz camp
Nasz camp © LeeFuks
Pyjter z rana
Pyjter z rana © LeeFuks
Pakowanie
Pakowanie © LeeFuks
Lwówek Śląski 1
Lwówek Śląski 1 © LeeFuks
Lwówek Sląski 2
Lwówek Sląski 2 © LeeFuks
Lwówek Śląski 3
Lwówek Śląski 3 © LeeFuks
Zbiórka rowerzytów z okręgu Lwówka Ślaskiego
Zbiórka rowerzytów z okręgu Lwówka Ślaskiego © LeeFuks
Ciekawy dom pod drodze
Ciekawy dom pod drodze © LeeFuks
Ciekawy dom po drodze
Ciekawy dom po drodze © LeeFuks
Zamek Czocha
Zamek Czocha © LeeFuks
Zamek Czocha2
Zamek Czocha2 © LeeFuks
Pyjter
Pyjter © LeeFuks

Świeradów Zdrój
Świeradów Zdrój © LeeFuks
Obiad w Świeradowie
Obiad w Świeradowie © LeeFuks
Do na opak
Do na opak © LeeFuks


  • DST 148.00km
  • Czas 07:55
  • VAVG 18.69km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 689m
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Dolnoślaskie dzI: Wrocław-Lwówek Śl.

Piątek, 22 kwietnia 2016 · dodano: 01.05.2016 | Komentarze 0




Rok temu będąc w Górach Stołowych postanowiłem sobie, że jak najszybciej wrocę w te okolice na rowerze..
Jak najszybciej to pierwszy dłuższy wyjazd w tym roku planuję właśnie tutaj.
Miał być wcześniej wyjazd z Kesem na Biebrzę, ale niestety nie spięło mi się to z moimi rodzinnymi obowiązkami.
Ale nie ma tego złego… Pyjter ma czas (być może ostatni w tym roku) wobec czego śmigamy razem.
Z biletami miałem trochę problemów, ale koniec końców kupuję na Pendolino do Wrocławia za 49pln i powrót niestety przez Poznań.
We Wrocku jesteśmy około 9.30 i po krótkiej pogawędce wyruszamy w kierunku Środy Śląskiej krajową 94. Ruch taki sobie, na szczęście jest duże pobocze. Od razu zaczynają się typowe dla Dolnego Śląska kamieniczki, mostki i inne ciekawe zabudowy. Za Środą walimy do Chwalimierza gdzie mieszczą się ruiny pięknego pałacu von Kramstów zwanego "Ślimakiem schowanym w trawie".
Niestety pomimo względnego słońca wiatr tego dnia wieje cały czas n nas, przez co droga ciągnie sięniemiłosiernie. Ale dajemy radę, trochę pocieszając się, że od jutra będziemy jechali już z wiatrem w plecy, a trochę rekompensują nam dodatkowy wysiłek piękne widoki do których dochądzą coraz bardziej widoczne w oddali górki.
Po Środzie i Chwalimierzu zaliczamy Jawor z pięknym budynkiem ratusza, Złotoryję i wieczorem dojeżdżamy do Lwówka Śląskiego.
Tam nad Bobrem w pięknym miejscu, w towarzystwie księżyca rozbijamy namioty. Miejsce jest oddalone od ludzi, jednak obok na biegnie ścieżka w lesie i trochę mamy obawy (szczególnie po ostatnim wyjeździe..) że jakieś wracające towarzystwo napatoczy się na nasze obozowisko. Ale na szczęście noc jest bardzo spokojna..

Środa Sląska
Środa Sląska © LeeFuks
Reggaeneracja
Reggaeneracja © LeeFuks
Brama do pałacu von Kramstów
Brama do pałacu von Kramstów © LeeFuks
Jakiś turysta
Jakiś turysta © LeeFuks
Ruiny Chwalimierz 1
Ruiny Chwalimierz 1 © LeeFuks
Ruiny Chwalimierz 2
Ruiny Chwalimierz 2 © LeeFuks
Ruiny Chwalimierz 3
Ruiny Chwalimierz 3 © LeeFuks
Ruiny Chwalimierz 4
Ruiny Chwalimierz 4 © LeeFuks
Ruiny Chwalimierz 5
Ruiny Chwalimierz 5 © LeeFuks
Ruiny Chwalimierz 6
Ruiny Chwalimierz 6 © LeeFuks
Ruiny Chwalimierz 7
Ruiny Chwalimierz 7 © LeeFuks
Blisko coraz bliżej
Blisko coraz bliżej © LeeFuks
Gdzies na trasie
Gdzies na trasie © LeeFuks
Jawor
Jawor © LeeFuks
Jawor rynek
Jawor rynek © LeeFuks
Romatyczny most
Romatyczny most © LeeFuks
W trasie
W trasie © LeeFuks


  • DST 142.28km
  • Czas 07:15
  • VAVG 19.62km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kotlina Sandomierska-dz.I: Wąworków-Leżajsk

Sobota, 7 listopada 2015 · dodano: 15.11.2015 | Komentarze 0


Na kolejny, chyba ostatni dłuższy w tym roku wyjazd wybieram gminobranie po Kotlinie Sandomierskiej, Roztoczu i wyż. Lubelskiej.
Trasa mocno ograniczona i z wykorzystaniem głównych i "gówniejszych" dróg - niestety..
Trasę rozpoczynam ze wsi Wąworków pod Opatowem gdzie śpię u znajomej Doroty z roboty - dzięki Dorota.
Pierwsze km jadę bardzo fajnymi drórzynami poplątanymi, pagórkowatymi i z innymi cudami. jest naprawdę miło. Taka droga niesie mnie prawie do samego Sandomierza. Potem jest już niestety tylko gorzej, chociaż drogi w miarę puste.
Pogoda jest też dość łaskawa. Po drodze mijam Tarnobrzeg, Stalową Wolę, Nisko aby na nocleg zajechać do Leżajska. Niestety z uwagi na mój uszkodzony namiot muszę spać na kwaterze, a z tym eh... szkoda gadać. Generalnie ląduję w jakiejś kwaterze za 42 pln. Niby wszystko jest, ale jak chce ugotować sobie jakieś szamanko, to psuje się piecyk, na nowy czekam z godzinę (po 22), a właścicielka, raczej kojarzy mi się z burdel mamą co to tylko kasę do skarpety (albo wyzej) chowa...





  • DST 80.00km
  • Czas 05:00
  • VAVG 16.00km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Jura dz.III: Krzeszowice - Kraków

Niedziela, 20 września 2015 · dodano: 16.10.2015 | Komentarze 0

Trasa: Krzeszowice-Tenczynek-Szklary-Jerzmanowice-Wola Kalinowska-Ojców-Prądnik-Kraków

Tym razem wstajemy szybciej, jemy szybciej i wyjeżdżamy szybciej. Kierunek Tenczynek i dalej przez górki w kierunku Skały. Trasa częściowo przez lasy czerwonym szlakiem, ale dzisiaj jest go najmniej. A od Pieskowej Skały to już orgia dla wszystkich zmysłów. Nawet ludzie nam nie przeszkadzają. Po drodze spotykamy naszych kolegów, którzy pytają czy mamy spinkę do łańcucha. Pytanie... pewnie.! Bez zastanowienia daje im ją, a oni oczywiście ile za ile i takie tam. Ogromne zdziwienie jak mówię im że nic nie trzeba - na zdrowie i już. Nie mogą uwierzyć... Kilka razy jeszcze pytają mnie o to. Potem za parę minut kolejna osobo pyta czy aby nie mam imbusa? pewnie że mam! Pożyczam, ale tez podchodzę zobaczyć co się stało. Śruba trzymająca hamulec odpadła i wszystko telepie się na lewo i prawo . Chyba mam taka śrubę... i kolejna osoba szczęśliwa ;-)
Zjeżdżamy doliną, a  potem w Krakowie czas na rozdzielenie się. Piotrek śmiga do domciu na kołach, ja kieruję się na pociąg.
Kraków jakiś smutny dzisiaj... Pendolino które mam za kilka chwil już pełne - nie zabiorę się.. Kolejny pociąg za 10 minut, ale w Wa-wie prawie 3 godziny później... masakra. Jadę, bo nie mam innego wyboru. W zasadzie mam - za drugie tyle. Decyduje się na tańsza opcję. I jade, jade... W przedziale mam chłopaka, który widzę to od razu z zaciekawieniem na mnie spogląda. Na sakwy, na mnie. " jak się zakłada te plecaki na plecy?", hehe. i tak sobie gadamy od czasu do czasu . Ale podróż za długa...

Wyjazd, pomimo tego że nie padało ;-), nie było jesiennych kolorów i małej ilości kilometrów, oczywiście udany. Nie byłem tutaj jakieś 20lat.. Zmieniło się wszystko,a zarazem nic. Widać, że samorządy inwestują czy to w zamki (które w większości są remontowane, pozamykane), czy to w infrastrukturę - wiaty, przystanie etc.
Sam szlak rowerowy - jak dla mnie do poprawy. Zbyt nieczytelny, łatwo się zgubić. Towarzystwo Pyjtra - jak zwykle wyśmienite.

Mój namiot się totalnie rozpadł. Nie dość, że rurki się rozwarstwiły, i popękały to jeszcze przerwała się linka je łącząca i zgubiły mi się dwa elementy. Musiałem wspomagać się kijami i folią - w obawie przed zapowiadanym deszczem..






  • DST 83.84km
  • Teren 21.00km
  • Czas 08:11
  • VAVG 10.25km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Jura dz.II: Podzamcze - Krzeszowice

Sobota, 19 września 2015 · dodano: 16.10.2015 | Komentarze 0

Trasa: Podzamcze-Ryczów-Chechło-Klucze-Olkusz-Zimnodół-Dubie-Krzeszowice

Następnego dnia wstajemy dość późno. Piter chrapie, że obudzić go nie można. ;-). Śniadamy i jedziemy dalej.
Podzamcze - ludzie, ludzie., ludzie...Robimy więc szybkie zakupki, podjazd pod zamek i w drogę. Pierwotnie planowaliśmy dzisiaj dojechać do Krakowa, ale rezygnujemy z tego pomysłu. Chcemy cieszyć się tymi miejscami jak najdłużej. Czerwony szlak, chyba lepiej nazwać go KRWAWICA... szkoda gadać. Po pierwsze trudno się nim jedzie na wąskich kołach, po drugie jest poprzecinany z czerwonym szlakiem pieszym i kilkoma innymi szlakami czerwonymi - rowerowymi. Przez to gubimy się kilka razy. W zatrzymujemy się przy jaskini .. która jest zamknięta dla turystów, ale nie dla nas - szczególnie dla Pyjtra. Ta chudzina wszędzie wlezie ;-). Włazimy więc przez szparę w kratach i eksplorujemy jej wnętrze. Widać, że trwają tutaj prace archeo, po dwóch komnatach dalej już iść nie da rady(przynajmniej nie dla nas dzisiaj) . Jest mokro i ciasno . Sama jaskinia bardzo ciekawa. Nietoperze fajnie broniły dostępu do niej.
Na dole spotykamy trzech chłopaków którzy podobnie jak my zaplanowali rowerowy weekend w tych okolicach. Ruszamy dalej, przez piach, lasy kamulce. Biedne opony.. Dość dużo jest tez tutaj asfaltów w lasach. Decydujemy, że jedziemy w kierunku Krzeszowic, aby na jutro mieć jak najwięcej czasu na Dolinę Prądnika i okolice. Fajna trasa (ale już wieczorem) jest na wysokości sanktuarium - ale jedziemy już tamtędy po ciemku więc korzystamy tylko z ciszy, szumu strumyka i ciemności.
Śpimy przy torach - w nieciekawym miejscu. Ale co tam. W nocy obok naszych namiotów wracają z roboty chyba nawaleni pracownicy kolei. I wygląda to mniej więcej tak:
Śpiewy w tle... kroki coraz bliżej. O kuuurr.! Ty, tu są namioty.. co Ty pierd... tutaj namioty? Ty, faktycznie! ja pierd...! Uważaj na te linki, kuuur! Co oni tutaj robią? Panowie jednak idą dalej, kontynuując dialog. Oddalają się od nas. Po chwili. Ty tam w tych namiotach naprawdę ktoś jest?? I tutaj włączam się, uprzedzając ewentualna chęć sprawdzenia czy w namiotach faktycznie ktoś jest. Tak, tak jesteśmy tutaj! O kuurrr. no dobra! Tylko nie śmiejcie się z  nas jak przechodzimy przez ten płot..! i kroki się oddalają, głosy słabną, a ja już nie mogę zasnąć. jest około północy..Kiepskie miejsce..










  • DST 107.50km
  • Teren 29.00km
  • Czas 07:00
  • VAVG 15.36km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Jura dz.I: Częstochowa-Podzamcze

Piątek, 18 września 2015 · dodano: 14.10.2015 | Komentarze 5

czas na Jurę.
Trasa: Częstochowa-Srocko-Olsztyn-Zrębice-Niegowa-Mirów-Hucisko-Morsko-Podzamcze

Piotrek podchwycił temat i w piątek z rana spotykamy się na dworcu pkp w Częstochowie. Ja dojeżdżam pendolino - planowo i szybko, Piter lokalnymi kolejami. Plan jest dość prosty - jak najbardziej trzymać się czerwonego szlaku - JURAJSKIEGO SZLAKU ROWEROWEGO... Kilometrowo bez szału, ale tutaj nie km są najważniejsze. Górki, skałki, jaskinie inne.
Śmigamy od razu na czerwony, przez lasy i pola. Dawno nie jechaliśmy razem, więc jest o czym pogadać. Jedziemy przez aby rozbić się w Podzamczu u stóp góry Birów. Stopy te poobklejane są tabliczkami - TEREN PRYWATNY i musimy się trochę nachodzić aby przypadkiem nie wejść na ten PRYWATNY teren. Suma summarum miejscówkę mamy spoko.





















  • DST 62.03km
  • Czas 03:31
  • VAVG 17.64km/h
  • VMAX 60.21km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 581m
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolny Śląsk dz.3 - Lądek Zdrój-Ziębice

Niedziela, 28 września 2014 · dodano: 04.10.2014 | Komentarze 1

Co to była za noc.. Od 3ciej trójka jeleniowatych (chyba) w mojej okolicy nawoływała się bez ustanku. Na początku mi to przeszkadzało, ale po jakimś czasie wsłuchuję się z zaciekawieniem, domyślając się co tam do siebie zwierzaki gadają. Wyglądało to na rodzinkę. Każdy był w innym miejscu, tworząc trójkąt. Zaczynała zawsze "mama", potem odzywał się "dzieciak" i czasami tylko "tata". I tak do 6tej. Super doświadczenie. Zasypiam jeszcze potem na chwilę. Około 8mej wstaje, słoneczko wschodzi - oj będzie piękna pogoda. Na razie jest około 5ciu SC. Wyciągam maszynkę, robię sobie śniadanko, potem szybką kawkę przy pakowaniu i jestem gotowy do drogi.
Dzisiaj do przejechania mam od 50 do 100 km, w zależności od tego o której będę miał pociąg z Wrocławia. Do wyboru opcja z Ziębic lub bezpośrednio z Wrocka. Wg mapy mam tylko jeden podjazd do Złotego Stoku, potem tylko coraz niżej i niżej.
Droga pusta, jedzie się super dobrze. Większość trasy do Złotego Stoku jest w lesie, a tam jest jeszcze dość zimno. Cały czas ten sam piękny klimat - lasy, górki, dołki - tylko skałek już nie widać.
Podczas jednego ze zjazdów najeżdżam na dość duży kawałek oderwanego asfaltu. Mam dużo szczęścia - mogło się to skończyć... Prędkość do tej pory podczas zjazdów miałem w okolicach 50-60 km/h, ta sytuacja ruszyła wyobraźnię. Dobrze też, że koło i opona całe. Złoty Stok - fajny, robię parę fotek, wypijam Colę i tym razem kieruję się na Kamieniec Ząbkowicki. Znajduje się tam okazała warownia datowana na XIw. Bilet do warowni (25pln) trochę mnie odstrasza - chyba i tak bym nie zwiedzał (ale 25 pln to troszkę za dużo) wobec czego robię sobie spacer dookoła budowli, przy okazji trochę odpoczywam.
Teraz chciałbym zjechać trochę w bok i opłotkami dotrzeć do Ziębic, gdzie zdecyduję co dalej. Za namowami Pana z informacji wybieram jeden z objazdów i przemierzając okoliczne wioski spokojnie, w pięknym słońcu kieruję się do celu. Krajobraz gór i lasów już dawno ustąpił miejsca kolorowym polom i sporadycznym zabudowaniom.
W Ziębicach jestem około 13.30. Okazuje się, że znowu jest jakiś rozjazd pomiędzy pociągami w necie, a tym co faktycznie jest dostępne, przewozi rowery etc. Mój planowany pociąg podobno nie przewozi rowerów.. Mam jakiś wcześniejszy pociąg, ale aby na niego zdążyć muszę dojechać do Wrocka tez pociągiem. Trochę mało mi dzisiaj, ale nie mam wyjścia. Bilety kosztują mnie około 90dch (65do Wa-wy+27 z Ziębic).
Mam jeszcze trochę czasu, więc jadę coś zjeść na ryneczek. Wybieram to co zwykle - pierogi..
Podróż pociągami przebiega raczej bez problemów. Pociąg z Ziębic co prawda spóźnia się i różnicy między pociągami mam chyba ze dwie minuty wg rozkładu, ale na szczęście pociąg do Wa-wy też ma opóźnienie i udaje mi się nawet zakupić pożegnane piwko. Przedziału na rowery brak, tutaj znowu rozjazd informacyjny. Zdaniem kierownika ten pociąg nie przewozi rowerów, ale na szczęście nie robi kłopotów. Przypinam rower zaraz za "lokomotywą" by dalej w samotnym przedziale dojechać do samej Wa-wy.
Najciekawsze miejsca z dzisiaj- Złoty Stok

Jeżeli chodzi o całość trasy, to trasa po prostu piękna. Zmieniłby jedynie miejsca na noclegi i gdybym miał więcej czasu jechał dłużej wzdłuż gór i pokusiłbym się o wejście przynajmniej na Szczeliniec.
Okolice Orłowca
Okolice Orłowca © LeeFuks



więcej zdjęć z tego dnia




  • DST 119.23km
  • Czas 07:05
  • VAVG 16.83km/h
  • Podjazdy 1890m
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolny Śląsk dz.2 - Karłów-Lądek Zdrój (Masyw Śnieżnika)

Sobota, 27 września 2014 · dodano: 03.10.2014 | Komentarze 1

Ciuchy wyschły z wyjątkiem butów. Rano śmigam do jedynego sklepu, robię zakupy m.in na śniadanko i o 9tej jestem gotowy do drogi. Akurat przestało padać, więc spoglądając z nadzieją na chmury wyruszam. Zaczynam dla odmiany od długiego zjazdu. Piekna ta okolica, co prawda jadę asfaltem, ale samochodów brak. Mijam może z pięciu rowerzystów, ale też ruch słaby. Droga stu zakrętów męczy, ale też dostarcza niesamowitych wrażeń. Trasa  raz pod górkę, a następnie super zjazdy. Do Kudowy dojeżdżam w dobrym nastroju - pogoda też się trochę poprawiła. W samej Kudowie dużo ludzi, więc staram się ograniczyć moją wizytę do minimum. Obowiązkowo idę napić się wody o zapachu zgniłych jajek (biorę trochę tego energetycznego napoju dla żonki). Kręcąć się po parku z Kudowie słyszę jak ktoś zapowiada piękną pogodę - chociaż cały czas wiszą nad nami dość gęste chmury - taaa myślę sobie Chmurka się znalazła..
Czym prędzej wyjeżdżam z miasteczka, kierując się krajówką na Lewin Kłodzki. Super są te maleńkie miasteczka. Wszystkie tak samo piękne. Żadne tam "zdroje" - ludzie zwiedzajcie te maleńkie perełki..bo powoli umierają ...Opuszczone, zapuszczone, ale z jaka historią. Na przykład taki Lewin - jedna z najstarszych mieścin w okolicy - XII, XIIw. Super ciekawy "ryneczek" z zabudową z XVII Iw. Ehh.Żal opuszczać takie miejsca.
Jadę następnie do Dusznik, gdzie po drodze pokonuję dość długi podjazd i dalej zjeżdżam niebieskim szlakiem na Zieleniec. Znowu super klimat - trasa w lesie, obok szumi sobie Bystrzyca Dusznicka. Pięknie. Nawet podjazdy tak nie męczą . Droga prowadzi do prawie samego Zieleńca i łączy się z Autostrada Sudecką, którą pojadę już prawie do końca dzisiejszego dnia. Jeżeli komuś po tym odcinku mało będzie klimatowych widoczków - to teraz można mówić o prawdziwej ekstazie. Po prawej stronie widoki na Góry Orlickie piękne widoki ,piękne.. Mijam kilka miejsc biwakowych (chyba za free) w których są nawet narąbane kawałki drewna na ognisko. To Polska?? Niesamowite miejsca. Po drodze mijam jeszcze schronisko Jagodna na przełęczy Spalonej. Na wysokości Domaszkowa odbijam na Bystrzycę Kłodzką z mega wielkim znakiem zapytania czy dobrze robię, bo można dalej jechać tą piękną  trasą do Międzylesia.  Obiad z widokiem na mój dzisiejszy cel - Masyw Śnieżnika. Spełnia się przepowiednia Chmurki z Kudowy - słońce pięknie świeci - do tego stopnia, że siedzę w slipkach ;-). Po drodze jeszcze jedna perełka - Bystrzyca Kłodzka  - zapuszczone miejsce to prawda - ale spójrzcie na zdjęcia. Pięknie miasto.
Wieczorem dojeżdżam do Stroń Śląskich, jednak bez zatrzymania jadę dalej z zamiarem zatrzymania się gdzieś w okolicy Lądka Zdroju. I to chyba największy błąd tego wyjazdu. W okolicach Stronia na pięknej połonince mijam kolejny punkt kempingowy, jednak nie wiedząc jak będzie wyglądała moja trasa do samego Lądka postanawiam jechać dalej. Żałuje tego już do końca podróży. Okazuje się za tym, miejscem jest już cały czas z górki, a do Lądka mam jakieś 30 min. W samym Lądku słabo - rozbijam namiot kilka km za Lądkiem w pierwszym napotkanym lasku.
Najciekawsze miejsca - oprócz Lądka - wszystkie (Lewin Kłodzki i trasa aż do Domaszkowa, Bystrzyca Kłodzka i trasa do Stroń Śląskich)

Masyw Śnieżnika- cel na dzisiaj

Masyw Śnieżnika- cel na dzisiaj © LeeFuks



zdjęcia z dzisiejszego dnia