Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi LeeFuks z miasteczka Warszawa ul. Głębocka . Mam przejechane 60481.95 kilometrów w tym 1216.17 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.59 km/h i mam na wszystko...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy LeeFuks.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Rowerowa Ciekawego Polska

Dystans całkowity:14524.33 km (w terenie 784.50 km; 5.40%)
Czas w ruchu:737:45
Średnia prędkość:19.54 km/h
Maksymalna prędkość:60.21 km/h
Suma podjazdów:12472 m
Liczba aktywności:105
Średnio na aktywność:138.33 km i 7h 05m
Więcej statystyk
  • DST 141.70km
  • Teren 35.00km
  • Czas 07:34
  • VAVG 18.73km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlakiem Bocianów(dz.2)- Biebrzański Park Narodowy

Niedziela, 14 czerwca 2015 · dodano: 20.06.2015 | Komentarze 0

Trasa: Tykocin-Laskowiec-Gugny-Goniądz-Białosuknia-Dolistowo-Dębowo-Kopiec-Tajno-Barszcze-Augustów

Noc spokojna - nawet ciepła. Obozowisko naprawdę mi się udało - cicho, nad rzeką, towarzystwo przednie ;-). Polecam wszystkim będącym w okolicy, aby tutaj właśnie się rozbijać. Trzeba przejechać most i przed zamkiem skręcić w szutrówkę prowadząca nad Narew. Tam kawałek jadąc prosto można znaleźć spokojne miejsca na biwak - jednodniowy oczywiście. Miejsce o tyle fajne, że można się i umyć, a odważni mogą nawet skoczyć do sklepu na tykocińskim ryneczku. Polecam!

Mycie w Narwi, pakowanie i w drogę. Jako, że dzisiaj nie mam jakoś dużo km, mam czas na spokojne szwendanie się po Tykocinie. Oglądam wzdłuż i w szerz miasteczko. Jest bardzo urokliwe, czuję się że kiedyś było wielokulturowe. Bardzo dużo pozostałości po kulturze żydowskiej m.in dobrze zachowana synagoga, kramnice i super stary rynek. Do tego pomnik Czarneckiego, zamek Zygmunta II Augusta no i Narew .powodują,że czuję się tutaj jak ryba w wodzie. Ehhh.
Ale trza jechać. Na pewno tutaj wrócę z rodzinką.
Jak najszybciej chcę się dostać do BPN. Za Laskowcem jest już tylko park i las. Droga to świeży, piękny asfalt, ale powiem szczerze chyba wolałbym żeby to był jakiś okropny szuter. No cóż,  jestem typowym polakiem.. zawsze mi źle.. Inny powiedziałby - zaj... asfalt - równiutki itd.Ale asfalt, asfaltem. Otoczenie tego odcinka - bajka. Mokradła, lasy-bory, kilka miejsc widokowych, no i ptaki. To jest coś wspaniałego..Sama droga wyściełana jest ogromną ilością rozjechanych żmij, naprawdę jest tego sporo. Od najmniejszych do naprawdę sporych osobników. No i bąki - ogromne, latające wszędzie potwory. Zatrzymujemy się na zdjęcia, one w momencie nas osaczają. Jedziemy - niczym eskadra z jakiejś kreskówki lecą równo w szyku bojowym za nami..
Po drodze spotykam kolarza jak się później okazuje z Wa-wy. Jedziemy razem aż do torów przed Goniądzem. Z jednej strony miło się gada itd. Ale z drugiej strony mam poczucie, że jeden z najważniejszych odcinków na mojej trasie przejeżdżam bez sensu, bez postoju. Ruch rowerowy bardzo słaby - jak na tak popularny odcinek. Jeden sakwiarz, kilku okazyjnych wycieczkowiczów. NO dobra, ale  byłem tutaj kilka miechów temu, bez przesady.. Prawda jest też taka, że największy urok BPN ma od wody.. kto spróbował ten wie ;-)
Dalej Goniądz i lasy się kończą. Ale BPN ciągnie się dalej. Tym razem mokradła, pola, ptaki i komary.
NA wysokości Dolistowa szlak fajnie biegnie obok Biebrzy. Bardzo fajny odcinek - postanawiam się tam zatrzymać na obiad. Znajduję miejscówkę po wędkarzu, rozbijam się itd. Po czym za chwilę podjeżdża czarna bma, na augustowskich blatach z której wyłażą jakieś dresy.. JA w gaciach, jem obiad z garnka, a ci się gapią... wkurza mnie to jak cholera, ale miejsce dla wszystkich.. Medytują, spalają śmierdziucha i na szczęście odjeżdżają. Ale klimat mi zepsuli i już..
Na wysokości Mogielnic zjeżdżam z czerwonego szlaku. Z uwagi na bufor czasowy postanawiam odwiedzić śluzy na Kanale Augustowskim. Potem wzdłuż 61 (nie ma o czym gadać) do samego Augustowa. Tam wypijam zimnego browarka i udaje się do Domu Nauczyciela coby sie przygotować na busa z ŻAKEKSPRES. Za 53 pln mam dojazd z rowerem do domu. Trochę mnie jeszcze wkurza kierowca - robiący mi łaskę że mnie weźmie itd. (wcześniej zarezerwowałem telefonicznie miejsce dla siebie i roweru), ale zagryzam wargi i odpoczywam..
Generalnie - czerwony szlak nad podziw dobrze oznakowany, trochę szutrów, asfalt w większości dobrej jakości. Piękne widoki, piękne lasy. Polecam wszystkim!

Moja łazienka
Moja łazienka © LeeFuks
Tykocińka prezentacja
Tykocińka prezentacja © LeeFuks
Stary Rynek w Tykocinie
Stary Rynek w Tykocinie © LeeFuks

Krasnal
Krasnal © LeeFuks

Zamek w Tykocinie
Zamek w Tykocinie © LeeFuks

Ku czci Puchalskiego
Ku czci Puchalskiego © LeeFuks



Jedna z dróg
Jedna z dróg © LeeFuks
Gdzieś tam w BPK
Gdzieś tam w BPK © LeeFuks

Trzy pokolenia
Trzy pokolenia © LeeFuks
Krzyże po drodze
Krzyże po drodze © LeeFuks

Kolarz w BPK
Kolarz w BPK © LeeFuks

Śluza na kanale augustowskim
Śluza na kanale augustowskim © LeeFuks

Taka ciekawostka
Taka ciekawostka © LeeFuks

link do wszystkich zdjęć





  • DST 152.50km
  • Teren 30.00km
  • Czas 07:55
  • VAVG 19.26km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlakiem Bocianów (dz.1) - Narwiański Park Narodowy

Sobota, 13 czerwca 2015 · dodano: 20.06.2015 | Komentarze 2

Trasa:
Małkinia-Zaręby Kościelne-Czyżew-Szepietowo-Dobrowoda-Pajewo-Saniki-Tykocin


Plan był aby przejechać jak najwięcej czerwonym szlakiem Podlaskiego Szlaku Bocianiego i dalej w stronę Suwałk. Na samym początku mała wtopa, a nawet dwie... Po pierwsze chciałem rozpocząć trasę od Czeremchy, dalej Białowieża i do góry w stroną Suraża. Ale zaspałem.... ciężki tydzień itd. No to opcja zastępcza - Małkinia. Tutaj drugi zonk.. Kupowałem bilet KM w automacie i już będąc w pociągu okazało się że jest przebudowa odcinka Wołomin-Łochów bodajże i wprowadzono komunikację zastępczą (autobus). No i problem wiadomo... Ale na szczęście kierowca zlitował się nade mną i wziął rower.
Z Małkini ruszam w kierunku wschodnim - robi się coraz cieplej i trochę obawiam się upału. Ale co tam.. Decyduję się na trasę biegnącą w większości po z za głównymi odcinkami - tak jak lubię. Pola, laski, wioski. Do Suraża spokojnie, czasami wręcz nudno. W samym Surażu robię błąd (nie pierwszy podczas tego wyjazdu) i nie zatrzymuję sie tutaj na oglądanie miejscowych rarytasów-potem do końca dnia żałuję tego. Można tutaj zobaczyć muzeum kapliczek, kirkut.
Po Surażu trasa robi się zdecydowanie ciekawsza, wjeżdżam do Narwiańskiego Parku Narodowego. Co prawda jadąc szlakiem czerwonym nie czujemy klimatu tego parku tak jak np. w kajaku (polecam) ale i tak jest fajnie. Szlak przeplata się asfaltowo, szutrowymi drogami, raz przez pola, raz przez lasy.
Na dzisiejszy cel i nocleg wybieram sobie okolice Tykocina - tak, żeby jutro z rana pozwiedzać to miasteczko. Jest to też związane z dzienną ilością km jakie sobie założyłem - nie więcej jak 150. Noga zachowuje się jak najbardziej poprawnie. W zasadzie podczas jazdy ból nie występuje, tylko podczas chodzenia w przerwach czuję ściąganie za kolanem i w okolicach biodra.
Do Tykocina dojedżam około 20tej. Dzień był bardzo gorący - temp dochodziła do 30st. Słońce spaliło mi prawe ramie, ale i tak czuję się wyśmienicie. Miasteczko jest bardzo urokliwe, namiot rozbijam po drugiej stronie Narwi widząc Tykociński ryneczek, za sąsiadów mając tylko bociany - bohaterów tego wyjazdu.


A na obiad
A na obiad © LeeFuks
Mój ulubiony odcinek
Mój ulubiony odcinek © LeeFuks
Ful romantico
Ful romantico © LeeFuks
Bocian na bocianiej nodze
Bocian na bocianiej nodze © LeeFuks
Sąsiedzi w Tykocinie
Sąsiedzi w Tykocinie © LeeFuks
link do pozostałych zdjęć



  • DST 73.21km
  • Czas 03:24
  • VAVG 21.53km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Deszczowy powrót od "Wodzireja"

Niedziela, 10 maja 2015 · dodano: 10.05.2015 | Komentarze 0

Trasa: Turzystwo-Okrzeja-Gózd-Gęsia Wólka-Żelechów-Stary Goniwilk-Górzno-Sulbiny-Garwolin

Powrót z 40tych urodzin przyjaciółki. Zaczynam w Turzystwie - kurcze jestem pod wrażeniem okolicy, niby same pola ale coś mi tutaj się bardzo podoba, jakiś klimat jest w tej okolicy.
Dość dużo szlaków rowerowych, lasy itd. Z drogami już gorzej - można powiedzieć pół na pół.
OD samego rana wiszą na niebie gęste chmury, nawet nie zastanawiam się czy deszcze spadnie,tylko stawiam pytanie kiedy?
Około 12tej wyjeżdzam w kierunku Okrzeji, po tem do Żelechowa i dlej do Garwolina. Trasa do Żelechowa z dala od jakiegokolwiek ruchu -- przeważnie czerwonym ale tez i czarnym i żółtym szlakiem.
Po drodze łapie mnie kilka razy oberwanie chmury, na szczęście zawsze udaje mi sie gdzieś schować. W Garwolinie postanawiam wracać dalej koleją. Oczywiście nie mam gotówki, a w kasie płacić kartą nie można. Widzę reklamy SKY... i szybko instaluje i ładuję konto. W międzyczasie dwóch policjantów obok mnie przeprowadza szybką akcję pościgową za jednym łysym kolesiem.. Siedząc w pociągu mam już bilet... No właśnie. Mam bilet, ale niewłaściwy - patrząc na schemat KM. Q.. w tej magicznej aplikacji nie można kupić każdego biletu dla KM, tylko na wybrane odcinki. Czekam więc na konduktora wymyślając historię jaką mu opowiem.. Na szczeście konduktorem jest dość konkretna Pani, która na moje próby tłumaczenia mówi mi żebym się uspokoił i pokazał jej bilet jaki kupiłem. Jako, że jest na trzy strefy, a my jesteśmy juz w okolicach Celestynowa Pani patrzy na mnie i stanowczym głosem mówi mi, że bilet kupiłem o tej i o tej, jesteśmy teraz w Celestynowie i wszystko jest ok... Ach te Koleje..zawsze zaskakują..
Kamień na kopcu Sienkiewicza
Kamień na kopcu Sienkiewicza © LeeFuks
Kopiec Sienkiewicza
Kopiec Sienkiewicza © LeeFuks
Dzisiejsze szlaki
Dzisiejsze szlaki © LeeFuks
Kapliczka gdzieś po drodze
Kapliczka gdzieś po drodze © LeeFuks
A tu cały czas leje
A tu cały czas leje © LeeFuks
W oczkiwaniu na trochę słońca
W oczkiwaniu na trochę słońca © LeeFuks
Moje ulubione zdjęcie
Moje ulubione zdjęcie © LeeFuks


  • DST 142.43km
  • Czas 06:47
  • VAVG 21.00km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zapomniane Mazowsze - Hruszniew i okolice

Niedziela, 3 maja 2015 · dodano: 04.05.2015 | Komentarze 2

Trasa: Siedlce-Mordy-Przesmyki-Zaborze-Hruszniew-Łuzki-Chotycze-Łosice-OLszanka-Klimy-Cielemęc-Stok-Siedlce


Kolejna trasa z serii zapomniane Mazowsze. Tym razem zapomniane pałace w Mordach i Hruszniewie, klimatyczny Młyn w Zaborzu i początek Liwca na deser.

Dzień zaczyna się wyśmienicie - klimatyzowany pusty pociąg, książka etc. Dalej też jest super, pogoda ok, wiatr wieje przeważnie z boku, ruch na 698 minimalny.
Pałac w Mordach co było do przewidzenia zabity na trzy spusty, podziwiam więc zza płotu. Dodatkowo brama, która sama w sobie jest bardzo ciekawa, niestety  jest zarośnięta i tez nie mogę w pełni jej podziwiać.. Szwendam się po okolicy bo widzę, że po terenie pałacu kręci się jakiś miejscowy - niestety bezskutecznie, nie znajduję żadnej dziury...oj jak ja tego nie lubię..
Pałac Ciecierskich w Mordach
Pałac Ciecierskich w Mordach © LeeFuks
Dalej zjeżdżam z 698 i pięknymi i spokojnymi drogami dojeżdżam do najbardziej malowniczego zakątka  tego dnia - tj do Zaborza. Ni stąd ni z zowąd pojawia się żółty szlak, co mnie nie dziwi bo trasa jest naprawdę fajna. Pagórki, lasy, kolorowe łąki i rzeka plus superowe serpentyny.
Młyn w Zaborzu
Młyn w Zaborzu © LeeFuks
W tym klimacie dojeżdżam do Hruszniewa i bardzo ciekawego miejsca jakim jest Pałac Broell-Platerów. Widać, że kiedyś był to duży kompleks ze spichlerzami, stajniami, parkiem i zabudową mieszkalną. Teraz wszystko bardzo zapuszczone i zniszczone, robi wrażenie jakby po wojnie czas się tutaj zatrzymał. Szwendają się po terenie wszelkiej maści zwierzęta, zniszczone budynki powoli dogorywają, a gdzieś tam z boku toczy się życie - dzieciaki bawią się, płaczą, ludzie rozmawiają.. Dziwne to miejsce.. a może normalne właśnie w tej naszej Polsce..
Pałac Broell-Platerów w Hruszniewie
Pałac Broell-Platerów w Hruszniewie © LeeFuks
Spichlerz Hruszniew - część zabudowań Broell-Platerów
Spichlerz Hruszniew - część zabudowań Broell-Platerów © LeeFuks

Parcie na szkło
Parcie na szkło © LeeFuks
Szybko przemykam do Łosic i jeszcze szybciej zjeżdżam z trasy by znów przenieść się w spokojne rejony tym razem początku biegu Liwca. Niestety nie znajduję dokładnie jego początku - ale trochę robię to z premedytacją.
Ale Liwiec (cały)  to temat na osobny wyjazd.W pociągu spotykam jeszcze chłopaka, który smigał po okolicy na swoich nowych czterech kółkach i nie czekając na bagażnik do sakw wziął plecak  na plecy i pojechał w siną dal.. ;-). Pozdrowienia!
Widoczek
Widoczek © LeeFuks
Tak wyglądała większość trasy
Tak wyglądała większość trasy © LeeFuks
Najciekawsze miejsca to bez wątpienia okolice Zaborza i pałace w Mordach i Hruszniewie
Link do pozostałych zdjęć.




  • DST 200.04km
  • Teren 30.00km
  • Czas 08:54
  • VAVG 22.48km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okolice Garwolina

Wtorek, 11 listopada 2014 · dodano: 14.11.2014 | Komentarze 3



Po wczorajszym falstarcie plany miałem dwa. Pierwszy, to dłuższy dystans  zaczynający się w nocy lub lajtowo połatanie dziur w gminach. Wybrałem wariant drugi. Trasa przez Marki, Starą Miłosną, Otwock, Pilawę, Garwolin, a potem do domu (później okazało się ze jednak do Ożarowa do rodzinki)
Wyjechałem dość wcześnie, bo około 5tej. Ciężko szło na początku, kilkudniowy zastój (nie licząc wczorajszego dnia) trochę mnie stopował, ale z każdym kilometrem i promieniem słońca było coraz lepiej. Pogoda piękna - w południe było 19stopni. Trasa do Garwolina naprawdę fajna, cześć pośród lasków, część ulicami. Ruch do Garwolina - zerowy. A potem to się wszystko powaliło, aut masa etc.
Wyjazd oceniam jako udany, pięć gmin wpadło. Jeżeli chodzi o ciekawe miejsca, to od Otwocka do Osiecka cały czas bardzo ciekawie i kolorowo. W większości zielonym, żółtym i niebieskim szlakiem
a poza tym to już chyba ostatni dłuższy wyjazd w tym roku. Za dwa tygodnie długo oczekiwany ACL..
link do kilku zdjęć (uwaga jedno bardzo ostre)
Lasy w okolicach Starej Miłosnej
Lasy w okolicach Starej Miłosnej © LeeFuks


  • DST 62.03km
  • Czas 03:31
  • VAVG 17.64km/h
  • VMAX 60.21km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 581m
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolny Śląsk dz.3 - Lądek Zdrój-Ziębice

Niedziela, 28 września 2014 · dodano: 04.10.2014 | Komentarze 1

Co to była za noc.. Od 3ciej trójka jeleniowatych (chyba) w mojej okolicy nawoływała się bez ustanku. Na początku mi to przeszkadzało, ale po jakimś czasie wsłuchuję się z zaciekawieniem, domyślając się co tam do siebie zwierzaki gadają. Wyglądało to na rodzinkę. Każdy był w innym miejscu, tworząc trójkąt. Zaczynała zawsze "mama", potem odzywał się "dzieciak" i czasami tylko "tata". I tak do 6tej. Super doświadczenie. Zasypiam jeszcze potem na chwilę. Około 8mej wstaje, słoneczko wschodzi - oj będzie piękna pogoda. Na razie jest około 5ciu SC. Wyciągam maszynkę, robię sobie śniadanko, potem szybką kawkę przy pakowaniu i jestem gotowy do drogi.
Dzisiaj do przejechania mam od 50 do 100 km, w zależności od tego o której będę miał pociąg z Wrocławia. Do wyboru opcja z Ziębic lub bezpośrednio z Wrocka. Wg mapy mam tylko jeden podjazd do Złotego Stoku, potem tylko coraz niżej i niżej.
Droga pusta, jedzie się super dobrze. Większość trasy do Złotego Stoku jest w lesie, a tam jest jeszcze dość zimno. Cały czas ten sam piękny klimat - lasy, górki, dołki - tylko skałek już nie widać.
Podczas jednego ze zjazdów najeżdżam na dość duży kawałek oderwanego asfaltu. Mam dużo szczęścia - mogło się to skończyć... Prędkość do tej pory podczas zjazdów miałem w okolicach 50-60 km/h, ta sytuacja ruszyła wyobraźnię. Dobrze też, że koło i opona całe. Złoty Stok - fajny, robię parę fotek, wypijam Colę i tym razem kieruję się na Kamieniec Ząbkowicki. Znajduje się tam okazała warownia datowana na XIw. Bilet do warowni (25pln) trochę mnie odstrasza - chyba i tak bym nie zwiedzał (ale 25 pln to troszkę za dużo) wobec czego robię sobie spacer dookoła budowli, przy okazji trochę odpoczywam.
Teraz chciałbym zjechać trochę w bok i opłotkami dotrzeć do Ziębic, gdzie zdecyduję co dalej. Za namowami Pana z informacji wybieram jeden z objazdów i przemierzając okoliczne wioski spokojnie, w pięknym słońcu kieruję się do celu. Krajobraz gór i lasów już dawno ustąpił miejsca kolorowym polom i sporadycznym zabudowaniom.
W Ziębicach jestem około 13.30. Okazuje się, że znowu jest jakiś rozjazd pomiędzy pociągami w necie, a tym co faktycznie jest dostępne, przewozi rowery etc. Mój planowany pociąg podobno nie przewozi rowerów.. Mam jakiś wcześniejszy pociąg, ale aby na niego zdążyć muszę dojechać do Wrocka tez pociągiem. Trochę mało mi dzisiaj, ale nie mam wyjścia. Bilety kosztują mnie około 90dch (65do Wa-wy+27 z Ziębic).
Mam jeszcze trochę czasu, więc jadę coś zjeść na ryneczek. Wybieram to co zwykle - pierogi..
Podróż pociągami przebiega raczej bez problemów. Pociąg z Ziębic co prawda spóźnia się i różnicy między pociągami mam chyba ze dwie minuty wg rozkładu, ale na szczęście pociąg do Wa-wy też ma opóźnienie i udaje mi się nawet zakupić pożegnane piwko. Przedziału na rowery brak, tutaj znowu rozjazd informacyjny. Zdaniem kierownika ten pociąg nie przewozi rowerów, ale na szczęście nie robi kłopotów. Przypinam rower zaraz za "lokomotywą" by dalej w samotnym przedziale dojechać do samej Wa-wy.
Najciekawsze miejsca z dzisiaj- Złoty Stok

Jeżeli chodzi o całość trasy, to trasa po prostu piękna. Zmieniłby jedynie miejsca na noclegi i gdybym miał więcej czasu jechał dłużej wzdłuż gór i pokusiłbym się o wejście przynajmniej na Szczeliniec.
Okolice Orłowca
Okolice Orłowca © LeeFuks



więcej zdjęć z tego dnia




  • DST 119.23km
  • Czas 07:05
  • VAVG 16.83km/h
  • Podjazdy 1890m
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolny Śląsk dz.2 - Karłów-Lądek Zdrój (Masyw Śnieżnika)

Sobota, 27 września 2014 · dodano: 03.10.2014 | Komentarze 1

Ciuchy wyschły z wyjątkiem butów. Rano śmigam do jedynego sklepu, robię zakupy m.in na śniadanko i o 9tej jestem gotowy do drogi. Akurat przestało padać, więc spoglądając z nadzieją na chmury wyruszam. Zaczynam dla odmiany od długiego zjazdu. Piekna ta okolica, co prawda jadę asfaltem, ale samochodów brak. Mijam może z pięciu rowerzystów, ale też ruch słaby. Droga stu zakrętów męczy, ale też dostarcza niesamowitych wrażeń. Trasa  raz pod górkę, a następnie super zjazdy. Do Kudowy dojeżdżam w dobrym nastroju - pogoda też się trochę poprawiła. W samej Kudowie dużo ludzi, więc staram się ograniczyć moją wizytę do minimum. Obowiązkowo idę napić się wody o zapachu zgniłych jajek (biorę trochę tego energetycznego napoju dla żonki). Kręcąć się po parku z Kudowie słyszę jak ktoś zapowiada piękną pogodę - chociaż cały czas wiszą nad nami dość gęste chmury - taaa myślę sobie Chmurka się znalazła..
Czym prędzej wyjeżdżam z miasteczka, kierując się krajówką na Lewin Kłodzki. Super są te maleńkie miasteczka. Wszystkie tak samo piękne. Żadne tam "zdroje" - ludzie zwiedzajcie te maleńkie perełki..bo powoli umierają ...Opuszczone, zapuszczone, ale z jaka historią. Na przykład taki Lewin - jedna z najstarszych mieścin w okolicy - XII, XIIw. Super ciekawy "ryneczek" z zabudową z XVII Iw. Ehh.Żal opuszczać takie miejsca.
Jadę następnie do Dusznik, gdzie po drodze pokonuję dość długi podjazd i dalej zjeżdżam niebieskim szlakiem na Zieleniec. Znowu super klimat - trasa w lesie, obok szumi sobie Bystrzyca Dusznicka. Pięknie. Nawet podjazdy tak nie męczą . Droga prowadzi do prawie samego Zieleńca i łączy się z Autostrada Sudecką, którą pojadę już prawie do końca dzisiejszego dnia. Jeżeli komuś po tym odcinku mało będzie klimatowych widoczków - to teraz można mówić o prawdziwej ekstazie. Po prawej stronie widoki na Góry Orlickie piękne widoki ,piękne.. Mijam kilka miejsc biwakowych (chyba za free) w których są nawet narąbane kawałki drewna na ognisko. To Polska?? Niesamowite miejsca. Po drodze mijam jeszcze schronisko Jagodna na przełęczy Spalonej. Na wysokości Domaszkowa odbijam na Bystrzycę Kłodzką z mega wielkim znakiem zapytania czy dobrze robię, bo można dalej jechać tą piękną  trasą do Międzylesia.  Obiad z widokiem na mój dzisiejszy cel - Masyw Śnieżnika. Spełnia się przepowiednia Chmurki z Kudowy - słońce pięknie świeci - do tego stopnia, że siedzę w slipkach ;-). Po drodze jeszcze jedna perełka - Bystrzyca Kłodzka  - zapuszczone miejsce to prawda - ale spójrzcie na zdjęcia. Pięknie miasto.
Wieczorem dojeżdżam do Stroń Śląskich, jednak bez zatrzymania jadę dalej z zamiarem zatrzymania się gdzieś w okolicy Lądka Zdroju. I to chyba największy błąd tego wyjazdu. W okolicach Stronia na pięknej połonince mijam kolejny punkt kempingowy, jednak nie wiedząc jak będzie wyglądała moja trasa do samego Lądka postanawiam jechać dalej. Żałuje tego już do końca podróży. Okazuje się za tym, miejscem jest już cały czas z górki, a do Lądka mam jakieś 30 min. W samym Lądku słabo - rozbijam namiot kilka km za Lądkiem w pierwszym napotkanym lasku.
Najciekawsze miejsca - oprócz Lądka - wszystkie (Lewin Kłodzki i trasa aż do Domaszkowa, Bystrzyca Kłodzka i trasa do Stroń Śląskich)

Masyw Śnieżnika- cel na dzisiaj

Masyw Śnieżnika- cel na dzisiaj © LeeFuks



zdjęcia z dzisiejszego dnia

  • DST 145.83km
  • Czas 08:51
  • VAVG 16.48km/h
  • Podjazdy 1890m
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolny Śląsk dz.1 - Wrocław-Karłów (G. Stołowe)

Piątek, 26 września 2014 · dodano: 03.10.2014 | Komentarze 1

Nareszcie udaje mi się "wyrwać" z Warszawy na kilka dni. Kierunek już dawno wybrany - Dolny Śląsk.
Do Wrocławia docieram pociągiem dzień wcześniej - za 62 pln i w 7 godzin.. jestem na miejscu. Pociąg odjeżdża o 22.00,  na miejscu jestem około 6 tej. W sam raz. W samym Wrocławiu ostatnio byłem chyba w liceum, a że miasto jest jednym z moich ulubionych kręcę się trochę po nim. Zabawne, ale ostatnie wspomnienia mam również jak szwędam się po nim o wschodzie słońca, jednak wtedy w zdecydowanie innych warunkach ;-P Lubię klimat Wrocławia. Ale nie dla Wrocławia tutaj przyjechałem więc w drogę panie drogi..
Kieruję się na południe wykorzystując najpierw miejscowe ścieżki rowerowe, następnie ulice i ... no właśnie. Chcąc dojechać do Bielan Wrocławskich wjeżdżam na jakąś ulicę, która prowadzi przez dziką cześć Wrocławia - jadę prze jakieś pola, błota i mokradła.. Przejechałem kilka kilometrów, a rower wygląda jakbym jechał przez błotną krainę. Po jakimś czasie udaje mi wrócić na właściwe tory i dalej już trasą kieruję się do Niemczy. Jest to jedno z wielu starych, zapuszczonych, ale ciekawych miasteczek jakie mam zamiar odwiedzić podczas wyjazdu. Ruch na głównych trasach tego dnia dość duży, pogoda w miarę (wilgotno, temperatura do 13st i pochmurno, wiatr też znośny). Za Niemczą odbijam w lewo i dalej drogami lokalnymi jadę do Srebrnej Góry u podnóża Gór Sowich. Urokliwe i klimatyczne miejsce - kręcę się trochę po okolicy, jem obiadek i zaczynam pierwszy większy podjazd do Twierdzy w Srebrnej Górze. Z bagażem taki podjazd jest już odczuwalny, więc telepię się powoli do góry. Drogowe serpentyny pośród lasów pod górę, następnie długie zjazdy - to charakterystyka tej wycieczki, dodatkowo cisza lasu, spokój, zapach wilgotnego lasu..
Trafiają się momenty, że muszę rower prowadzić. Czym wyżej podjeżdżam robi się bardziej wilgotno, a około 17tej zaczyna lekko kropić. Gdy wjeżdżam w Góry Stołowe zaczyna się robić ciemno. Szkoda, bo też zaczyna się Szosa Stu Zakrętów i fajniej byłby ją przejechać jak jest widno. To też odcinek Międzynarodowej Trasy Rowerowej Ściany. Lekka mżawka i zmrok powodują, że robi się naprawdę klimatowo. Serpentyny tylko potęgują to odczucie.  Z drugiej strony jestem już dość zmęczony i pierwotny plan przejechania minimum 150km tego dnia wisi mocno na włosku. Jadę i jadę, końca nie widać. Mijają mnie tylko co jakiś czas wozy straży pożarnej (może to cały czas ten sam samochód), które mają w okolicy  jakieś ćwiczenia w górach. Oj ciężko to wszystko idzie. Dojeżdżam do Karłowa, jest 20ta i chyba dalej już nie ma sensu jechać. Zresztą zmęczony już jestem, ciuchy mokre.. Postanawiam poszukać jakiegoś noclegu w przyzwoitej cenie, jednak nikt nie chce przyjąć wędrowca na jedną noc.. W jedynej knajpce - Carlbsreg (nazwa pochodząca od browaru, ale też i od niemieckiej wersji nazwy miasta) dowiaduję się, że z noclegami będzie kłopot - zostały tylko w okolicy pokoje bez łazienki i telewizora.. i w taki oto sposób znajduję spoko nocleg za 30pln, gdzie mogę się naładować, osuszyć, ugotować itd. Idę jeszcze na obchód, małe piwko i czas na "nyny". Oj fajne to miejsce i bardzo korci mnie, aby jutro skoro świt wyskoczyć sobie choćby na Szczeliniec. Ciekawe miejsca - Niemcza, Srebrna Góra, Radków, Karłów

Niemcza

Niemcza © LeeFuks


więcej zdjęć z tego dnia






  • DST 210.80km
  • Czas 08:31
  • VAVG 24.75km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podlaskie szw"ę"danie

Niedziela, 17 sierpnia 2014 · dodano: 18.08.2014 | Komentarze 3


Pierwszy po urlopie dłuższy wyjazd, co by sprawdzić czy aby, moje kończyny dolne nie zapomniały jak się jeździ...
Postanowiłem pojechać w kierunku podlaskiego - wyciszyć się (udało się), zaliczyć kilka gmin (udało się - nawet kilka-biorąc pod uwagę bikestats "świętych grali").
Oczywiście, jak to ostatnio u mnie bywało, nie udało się do końca wstrzelić w wiatr, co pod koniec trasy odbiło się na moim kolanie. Pogoda - dość wietrznie i ze zmiennym szczęściem, cały czas w towarzystwie ciemnych chmur - jednak bez deszczu. 
Sama trasa poza odcinkami głównymi spokojna i dość nudna, aczkolwiek pośród malowniczych lasów i łąk. Ciemne chmury fajnie komponowały się np. z kolorowymi polami. 
Przeprosiłem się też z moją lemondką, co odzwierciedliło się od razu na średniej.
Mogę się też pokusić opinię na temat uchwytu na dodatkowy bidon. Niestety - model który zakupiłem to pomyłka. Przy instalowaniu nie było możliwości dokręcenia śrub "do końca", plastiki do których wkręcamy śruby po jednej próbie wkręcenia wyrobiły się i miało się wrażenie że przekręciły się gwinty. Podczas jazdy po nierównym podłożu, bidon pływa - ponieważ guma pod paskami wychodzi z nich. Ogólnie nie polecam. Lepszym, chociaż mniej estetycznym rozwiązaniem są na pewno zwykłe zaciski do rur, które można kupić w markecie za 5 pln za sztukę.
Nowe gminy: Klukowo, Szepietowo, Poświętne, Wyszki, Grodzisk, Perlejewo, Nowe Piekuty
Bug w całej okazałości
Bug w całej okazałości © LeeFuks
Po polsku
Po polsku © LeeFuks
Krajobraz nadburzański
Krajobraz nadburzański © LeeFuks
Czas na posiłek
Czas na posiłek © LeeFuks
Najciekawsza kapliczka na drodze
Najciekawsza kapliczka na drodze © LeeFuks


  • DST 229.67km
  • Teren 20.00km
  • Czas 10:51
  • VAVG 21.17km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia i Mazury: Silec-Ostrołęka

Niedziela, 29 czerwca 2014 · dodano: 30.06.2014 | Komentarze 1

Rano, przebudziłem się około 3ciej - jest jasno jak w dzień. Daje sobie jeszcze 2 godz. O 6.30 śniadanie, kawa i o 7mej jestem na kołach. Miejscówka byłaby naprawdę spoko, gdyby nie mrówki i brak dostępu do jeziora. Kurcze wielka szkoda. Po drodze do Sztynortu cały czas są jakieś remonty dróg i kilka odcinków z sygnalizacją wahadłową. Dojeżdżam do Sztynortu, a tam port zawalony łodziami, żeglarze pewnie po upojnej nocy jeszcze śpią, bo ludzi brak.  Korzystam z darmowej łazienki i robię sobie mycie. Ufff od razu lepiej. Tutaj też na hamaczku robię sobie jeszcze 10 minutową przerwę. Ludzi przybywa, powoli wychodzą do łaźni.
Trasa ze Sztynortu do Pozedrza prowadzi przez lasy i łąki pomiędzy dwoma jeziorami - Dargin i Mamry. Przejeżdżam ten kawałek pochłaniając klimat miejsca. Na drodze do Kruklanek mijam kilka samochodów WRC - czyżby jakiś rajd? Włączam radio i okazuje się, że mamy 71 Rajd Polski - co za ignorant! Kilka takich samochodów mija mnie porykując. Nie pasują mi tutaj. Za Kruklankami masa samochodów chyba goni naszych rajdowców, nie wiem, chyba  chcą jak najszybciej dotrzeć i zająć dobre miejsca. Śmiesznie to wygląda. Najpierw w miarę spokojnie rajdowcy, a potem szybko, skuleni jak larwy w swoich podrasowanych kosiarkach amatorzy prędkości. Oczywiście rower nie pasuje tutaj i basta. Dobra - oby jak najszybciej stąd się wydostać. Kieruje się na Wydminy, a tam znak, że droga podczas rajdu zamknięta. Ku.. Jadę, kilka km nie wiem po co, by wreszcie napotkać policjantów którzy bardzo miło instruują mnie jak ominąć rajd itd. Okazuje się, że biegnie dokładnie moją trasą. No cóż, na szczęście mam do nadrobienia jakieś 10 km, więc wielkiego bólu nie ma. Tylko ten pociąg... Jadę, wg instrukcji, wjeżdżam do lasu, przępiekny klimat, cisza i doskonałe zapachy. Droga też pomimo że w lesie, w miarę utwardzona więc pokonuję ją bez problemów. Przynajmniej od tego wiatru odpocząłem. Dojeżdzam do Wydmin, zaczyna znowu kropić. Nie zastanawiając się długo, zajeżdżam pod parasole do okolicznej restauracji. Zamawiam zestaw śniadaniowy za 10 pln, a ta jajecznica, pomidory z cebulką, chlebek, herbatka. Tego mi było trzeba. Zjadam, odpoczywam, deszcz przestaje padać, po czym wjeżdżam na trasę do Orzysza i Pisza. Tam samochodów już jest bardzo sporo, wiatr wieje mocno, teren pofalowany i za chwilę dopada mnie kryzys.Do tej pory miałem bardzo mało odpoczynków - najdłuższy chyba z 15min i powoli  zaczynam to odczuwać. Muszę odpocząć, zebrać myśli i zastanowić się jak jechać dalej. Może nie warto się tak spieszyć. Postanawiam jednak spróbować - jak to mówią głupi ma zawsze szczęście - zobaczymy..Po drodze pytam jeszcze miejscowego czy trasa, którą wybrałem jest ok, podobno nie - przez las, można zabłądzić itd - ale jakoś tym razem nie wierzę Panu i jednak jadę po swojemu. I to był dobry wybór - droga - mocno ubity szuter - gdzie niejedna wojewódzka nie jest taka równa, a tutaj las i super klimat. Doga prosta jak kij - nie wiem o Panu chodziło.
Naładowałem się też tym kawałkiem, może do Ostrołęki wystarczy. Jak zdążę to naprawdę na styk. Gdyby nie fakt, że Asia się źle czuję, pewnie olałbym ten fakt i spokojnie jechał przed siebie. A tak - ciśniemy. Cały czas po wiatr.. W Piszu krótki odpoczynek, potem Kolno - jedno z gorszych miejsc i już wojewódzką trochę w innym kierunku z wiatrem z boku do samej Ostrołęki. Tutaj jest już lepiej, choć wiem że niestety zabraknie mi jakieś 30 min. Ale popylam. A nóż pociąg się spóźni czy coś. Ten kawałek też fajny bo pośród pól i lasów , ale droga fatalna. Jestem wypompowany. Pociąg miałem o 20.58 i dokładnie o tej porze mijam tablicę z napisem Ostrołęka. A dworzec pewnie jest na jakimś zadupiu jak znam życie... i mam rację. Dojeżdzam i od razu przypominam sobie że już tutaj kiedyś kiblowałem w nocy. A dworzec to po prostu rudera, zamknięta na trzy spusty. Nigdzie nie ma ławek - nawet na peronach. Jest na szczęście sklep w który kupuję piwko, chipsy i wodę. Najbliższy pociąg mam o 2.44. W międzyczasie okazuje się, że nie dogadałem się Asią co do autobusów i mam podobno coś o 21.20. Pytam miłego Pana czy daleko do dworca PKS, okazuje się że nie. No to pędzę, dopingowany przez miłego Pana. Na dworcu, oczywiście kicha - autobusu nie ma, ale Aśka mówi, że jest jeszcze jakiś do Krakowa przez Zachodnią o 22.50.Faktycznie coś takiego jest, więc czekam. Deszcz jak to było przez cały dzień, kropelkuje co kilkanaście minut. Ludzi brak, na rozkładzie pisze, że jeździ w wakacje - no to chyba już są wakacje myślę sobie. W necie też jest ten autobus. Musi się udać - myślę. 22.50 cisza, 23ta, 23.10 cisza. Siedzę, bo i tak nie mam nic lepszego do roboty, a po Ostrołęce nie chcę mi się jeździć - bo to niezła dziura. Coś podjeżdża na 7my, tablica Kraków - nie wierzę. No to teraz na kota ze Shreka. "Weźmie mnie Pan z rowerem? eeee, no widzisz Pan że nie ma miejsca.. "(skąd ja to znam..). Ile razy to już przerabiałem, ale czuję że się uda. "Dobra pakuj się". Rower pakuję do środka autobusu - podobno w lukach nie ma miejsca, daję w łapę 17 pln za rower i jadę. Wyszło 50 pln - dużo drożej jak KM, ale trudno.
Podsumowując ten dzień: W połowie drogi odczułem trudy dnia wczorajszego, nieustający wiatr, mało przerw i ciągłe myślenie o tym, czy zdążę spowodowały, że do Ostrołęki przejechałem na oparach. Już dawno nie byłem tak wypompompowany. Na domiar złego pod koniec zaczęło mi uciekac powietrze z tylnego koła - i musiałem dwa razy dopompowywać  podczas drogi. Sama trasa fajna, wyłączjąc odcinki żółte i czerwone. Tam ruch bardzo duży i sporo wyprzedzania na gazetę. Odcinki lesne, polne - przepiekne i to one były mi tylko motorem na następne km. Najciekawsze miejsce trasa do Wydmin przez las i Sztynort.
Podsumowując cały wyjazd -  super (dużo odcinków wzdłuż czerwonego, żółtego i niebieskiego szlaku), gdyby nie ten wiatr. Ale tak już czasmi jest - nawet jak wszystko zaplanujesz....aa i pierwszy raz w życiu byłem na mazurach i nie pływałem...
Tia, planujemy ;-)
Tia, planujemy ;-) © LeeFuks
Sztynort od strony Dargina
Sztynort od strony Dargina © LeeFuks
A tutaj od strony jez.Mamry
A tutaj od strony jez.Mamry © LeeFuks
Z rana jak widać ruch jak na Marszałkowskiej
Z rana jak widać ruch jak na Marszałkowskiej © LeeFuks
Jeden z wielu wspólnych rusko-niemieckim cmentarzy z I wojny św
Jeden z wielu wspólnych rusko-niemieckim cmentarzy z I wojny św © LeeFuks
Jeden z wielu wspólnych rusko-niemieckim cmentarzy z I wojny św
Jeden z wielu wspólnych rusko-niemieckim cmentarzy z I wojny św © LeeFuks
A dookoła cały czas jest pięknie
A dookoła cały czas jest pięknie © LeeFuks
Gdzie ten Kubica?
Gdzie ten Kubica? © LeeFuks
Grądy Kruklaneckie - riuny mostu
Grądy Kruklaneckie - riuny mostu © LeeFuks
Nic dodać, nic ująć
Nic dodać, nic ująć © LeeFuks
Poprosze o takie znaki w Warszawie
Poprosze o takie znaki w Warszawie © LeeFuks
Pisz - rynek
Pisz - rynek © LeeFuks