Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi LeeFuks z miasteczka Warszawa ul. Głębocka . Mam przejechane 60481.95 kilometrów w tym 1216.17 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.59 km/h i mam na wszystko...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy LeeFuks.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Rowerowa Ciekawego Polska

Dystans całkowity:14524.33 km (w terenie 784.50 km; 5.40%)
Czas w ruchu:737:45
Średnia prędkość:19.54 km/h
Maksymalna prędkość:60.21 km/h
Suma podjazdów:12472 m
Liczba aktywności:105
Średnio na aktywność:138.33 km i 7h 05m
Więcej statystyk
  • DST 189.76km
  • Teren 10.00km
  • Czas 08:25
  • VAVG 22.55km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia i Mazury: Działdowo-Silec

Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 30.06.2014 | Komentarze 0



Wyjazd córki zainspirował mnie do obrania kierunku na Warmię i Mazury. Chyba nie trzeba jakoś szczególnie uzasadniać tego wyboru. Oby tylko deszcz i grad nie spadł, a będzie super.
Wyjechać mogłem dopiero około 8mej, więc w tych okolicach wynajduję pociąg do Działdowa i sru. Pociąg zapchany, jedyny przedział z miejscami na rowery załadowany przez jakiś rajdowców. Ale tragedii nie ma, instaluję rower w wejściu (tak żeby nikomu nie przeszkadzał), a sam siadam obok w przedziale. Jest ok. W Działdowie jestem około 10.30. Mijając "rajdowców" macham im, jednak chyba nawet mnie nie zauważają...Obieram kierunek na Nidzicę i śmigam. Do samej Nidzicy ruch niewielki, a pogoda słoneczna, wiatr umiarkowany. Myślę sobie, że nareszcie trafiła mi się trasa ze znośnym wiatrem. Oby tak do końca..W Nidzicy kupuję sobie mapkę (niestety IT jak zwykle w weekendy nieczynna). Następne jest Jedwabne i Pasym. W tamtym roku miałem tutaj już przyjechać, ale zmiana planów Asi spowodowała, że dojechałem przed Mławę tylko. Nie wiem dlaczego, ale Pasym bardzo miło mi się kojarzy, szczególnie jak czasami przejeżdżam obok niego trasą na Szczytno - z daleka prezentuje się naprawdę bajkowo. Z bliska już tak ciekawie nie jest.Typowo zapuszczone polskie miasteczko.  Chłodzę się "lodkiem" i zabieram dupsko w dalszą drogę. Idzie mi, tak sobie, raz lepiej (bez wiatru) raz gorzej (z wiatrem, który z każdą chwilą wieje mocniej - ehhh).
Od Pasymia pogoda trochę się psuje, chmury zasłoniły całkiem niebo, zrobiło się chłodniej i tylko czekać jak lunie. Po drodze decyduję się  zmienić trasę na dłuższą, decydując się, na ominięcie Mrągowa, a obierając kierunek na Biskupiec i Św. Lipkę. Deszcz dopada mnie właśnie w Biskupcu, gdzie robię sobie przymusowy postój, siadając pod jednym ze sklepów na ryneczku. Po około 20 minutach można jechać dalej. Normalnie full romantic - siedzę pod jakimiś arkadami, zamyślony, w deszczu.. hehehe. Może by coś zjeść przynajmniej, ale nawet nie jestem jakoś bardzo głodny, zjadam tylko płatki z jogurtem. Zabrałem ze sobą palnik, ale chyba niepotrzebnie. Najwyżej ugotuję sobie coś na wieczór. Zastanawiam się gdzie będę kimał - w zasadzie można by już znaleźć jakieś miejsce kempingowe.
Wiatr, trochę podjazdów już dają mi się we znaki, czuję w nogach kilometry. Św. Lipka, Kętrzyn i kierunek Sztynort w którym chcę rozbić namiot. Wg mapy mam skręcić w prawo przed Sincem na Sztynort, ale widzę tylko jakąś nieoznakowaną drogę w las. Pytam miejscowych czy to dobra droga na Sztynort, okazuje się że tak, ale odradzają jazdę nią - "u nas dużo "dziczyzny" (hehehe), nawalonych małolatów jeżdżących bez prawka ta drogą, ale do mnie najbardziej przemawia ileś tam kilometrów brukiem... Obieram więc troszeczkę dłuższą trasę zgodnie ze wskazówkami "odpoczywających" już chłopaków. I chyba dobrze, bo jakieś pięć km dalej natrafiam na jeziorko, a obok niego na trzy działeczki nie ogrodzone, z ładnie skoszoną trawką. Po sprawdzeniu czy aby na pewno nikogo nie ma rozbijam namiot, odpalam kuchenkę i około 23 śpię jak dziecko.
Podsumowując: Ciekawa trasa w większości bocznymi drogami. Najciekawsze miejsce  - Reszel bez dwóch zdań. Piękne miasteczko z klimatem. Ruch mocno ograniczony. Akceptowalny dystans - jednak niestety wiatr znowu nie dał mi 100% radości z jazdy. A jutro nie będzie już taryfy ulgowej - trzeba dojechać do Ostrołęki na 20tą... a wg prognozy ma być nawet 7 w skali Beoforta z deszczem. I to prosto na mnie....

Spokój i cisza
Spokój i cisza © LeeFuks
Jezioro Kalwa z widokiem na Pasym
Jezioro Kalwa z widokiem na Pasym © LeeFuksPasym kawałek ryneczku
Pasym © LeeFuks
Pasym
Pasym © LeeFuks
Dźwierzuty-Kościół ewangielicki XIVw
Dźwierzuty-Kościół ewangielicki XIVw © LeeFuks
Warmia wita
Warmia wita © LeeFuks
Biskupiec - rynek
Biskupiec - rynek © LeeFuks
Paparazzi nie śpią
Paparazzi nie śpią © LeeFuks
Cisza, spokój - jest pięknie
Cisza, spokój - jest pięknie © LeeFuks
U kogoś na gospogarstwie
U kogoś na gospogarstwie © LeeFuks
Reszel - jedna z ulic z widokiem na Katedrę
Reszel - jedna z ulic z widokiem na Katedrę © LeeFuks
Reszel - zamek
Reszel - zamek © LeeFuks
I juz Mazury
I juz Mazury © LeeFuks
Św. Lipka
Św. Lipka © LeeFuks
Kętrzyn - zamek
Kętrzyn - zamek © LeeFuks



  • DST 118.69km
  • Czas 06:44
  • VAVG 17.63km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lubelskie/Podkarpackie-dzień4(Lipsko-Przemyśl)

Niedziela, 8 czerwca 2014 · dodano: 18.06.2014 | Komentarze 0



Rano budzi nas cudny świergot ptaków i .. już trochę mniej piękny śpiew księdza. Okazuje się, że niedaleko jest cmentarz i pewnie kościół lub jakaś kaplica..
Dopiero teraz dostrzegam w jakim super miejscu się robiliśmy. Ehhh, nie udało nam się obudzić tak jak pierwszego dnia, ale i tak nie jest źle. Po 9tej, jesteśmy już na trasie. Kierunek Horyniec Zdrój. To małe miasteczko o statusie uzdrowiska. Pełno tutaj emerytów i ... pijaczków. Miasteczko się rozwija, wszędzie jakieś budowle. Oglądamy sobie uzdrowisko, robimy zakupy i śmigamy dalej. Pierwotnie planem na dzisiaj był Rzeszów, zobaczymy co z tego wyjdzie. Po drodze chcemy zobaczyć kilka cerkwi i dłuższą chwilę poszwędać się po Przemyślu. Dawno już tam nie byłem,a wspomnienia mam bardzo pozytywne. Pogoda się nie zmienia, robi sie coraz cieplej, choć od czasu do czasu pojawiają się chmury. Po drodze odnajdujemy kilka cerkwi (jednak nie są to wszystkie jakie mieliśmy w planie zwizytować w okolicy) jedne bardzo ładnie odrestaurowane, drugie zaś dogorywające gdzieś z boku. Okolica trochę się zmienia, przed nami zarysowują się Karpaty, droga też zaczyna trochę falować. Około południa zaczynamy szukać miejsca na obiad. Tym razem zjadamy gdzieś na prywatnej posesji. Z daleka wydawało nam się, że to taka sama wiata jak wczoraj, jednak z bliska widać, że pomimo nie ogordzonego terenu, ktoś sobie tutaj uwił gniazdko. Słońce świeci niemiłosiernie i bez słów decydujemy się  na postój w tym miejscu. Tak mocno świecące słonce jest w stanie zmęczyć jak największa góra i naprawdę potrzebujemy dłuższej chwili na złapanie oddechu. Na obiad cały czas to samo tj. makaron z sosikiem, a u Piotrka kiełbaska i warzywa. Dajemy sobie 1,5 godziny przerwy - mając też nadzieję, ze słońce trochę spuści z tonu. Nic z tego. Po obiedzie, praży tak samo jak przed, ale mamy nadzieję, że to  już końcówka. Jedziemy w kierunku  Przemyśla, który wita nas superowymi widoczkami, serpentynami i kilkoma nie powiem - wymagającymi podjazdami. Ostatnią górkę robię zlany potem jak nie wiem co. Ale za to na deser przecudny zjazd prawie do samego centrum. A tam tłumy ludzi -  z uwagi na dzisiejsze święto miasto zgotowało ludziom festyn... Ale co tam. Zwiedzamy, podziwiamy wszystko. Od staryhc, zapuszczonych po pięknie odnowione zabytki. Wszystko nam się podoba. Klimat tego miasta, infrastruktura, itd. Gwar ludzi niejako dopełnia tego wszystkiego. Pomimo, że ludzi jest w bród, nie czuję się stłoczony jak ma to miejsce np. w Wa-wie.  Podejmujemy decyzje, że tutaj zakończymy nasz wyjazd. W sumie fajnie - pocztek i koniec będą miały miejsce w dwóch pięknych miastach jakimi niewątpliwie są Lublin i Przemyśl. Jedziemy jeszcze na dworzec, który też oczywiście jest przepięknie odnowiony, potem wracamy na stare miasto. Na sam koniec siadamy na podsumowujące piwko i meeeeega zapiekankę w barku obok dworca. Do Rzeszowa jedziemy IR w którym strasznie wk... mnie pijany głupek popisujący się co chwila przed swoimi kolegami. Oburzony, ze nie pozwoliłem mu zapalić w naszym przedziale co chwila rzuca w naszym kierunku jakiś kretyński tekst, złowrogo patrząc na mnie.. Za to w Rzeszowie czeka na nas (przynajmniej na mnie ) miła niespodzianka. Powrót z Rzeszowa do Wa-wy zaplanowałem  Neo-Busem. Wcześniej upewniłem się czy przewóz roweru jest możliwy i za 30 pln (razem z rowerem) kupiłem bilet powrotny. Na dworcu czekał na mnie autobus z bardzo miłym kierowcą, który bez problemów zapakował mój rower do luku i sru.. Inna rzecz, że Piotrek, który biletu nie rezerwował wcześniej (miał kilka wariantów na powrót) miał już duży problem z powrotem i po kilku próbach (nieudana z Polskim Busem i NeoBusem) w końcu pojechał  z kilkugodzinym przymusowym opóźnieniem w Rzeszowie z NeoBusem za 75 pln z wielką łaska....
Podsumowując:
zrealizowaliśmy prawie cały plan, poznaliśmy wspaniałych ludzi i zwiedziliśmy trochę bardziej Przemyśl. Jeżeli chodzi o sprzęt etc. pomyłką było mocowanie worka z namiotem i materacem na sakwy z tyłu. Przez to, bardzo czasochłonne było wyciąganie aparatu i z lenistwa nie robiłem prawie wogóle zdjęc. Doatkowo urwał mi sie zaczep z lewej sakwy i ostatniego dnia, za każdym zjazdem modliłem się aby system naprawczy nie pękł,wkręcając mi się w koło...Chyba też czas pomysleć nad nowymu sakwami (teraz dopiero spostrzegłem jakie dziury mam w starych) - i chyba nie będą to już BIG dry.. Testowałem też matę samopompującą, jednak za każdym razem wybieralismy w miarę miękkie podłoże i trudno mi sie ustosunkiowac co do komfortu spania na czymś takim. Było miekko, nic mnie nie uwierało, jednak czy to sprawka matareca - nie wiem. Za to pompowanie  i składnaie - jak najbardzie jest to ok. Mata szybko się samopompuje i szybko się ją składa. Sprawdziłem nowe spodenki w dłuższej jeździe. Kupłemm MIMO ZIRO  .. i miałem obawy (patrząc na materiał z którego sa wykonane) że dupa mi się ugotuje podczas dłuższej jazdy. Nic z tego, fakt czułem dyskomfort - szczególne podczas postojów, ale żadnych odparzeń etc nie zanotowałem). Spodenki nie są idealne, ale nawet na dłuższe wyjazdy mogą być. I to chyba wszystko... dzięki Piotrek za miłe towarzystwo. W lipcu kierunek w przeciwną strone... ;-P

Nasza noclegownia gdzieś pod Narolem
Nasza noclegownia gdzieś pod Narolem © LeeFuks
Cerkiew greckokatolicka pw. Opieki NMP z XVIII wieku w Woli Wielkiej
Cerkiew greckokatolicka pw. Opieki NMP z XVIII wieku w Woli Wielkiej © LeeFuks
Dom zdrojowy w Horyńcu
Dom zdrojowy w Horyńcu © LeeFuks
Lubaczów
Lubaczów © LeeFuks

Cerkiew greckokatolicka pw. św. Dymitra Męczennika z XVIII wieku w Łukawcu
Cerkiew greckokatolicka pw. św. Dymitra Męczennika z XVIII wieku w Łukawcu © LeeFuks
Kościół rzymskokatolicki pw. Objawienia Pańskiego (Trzech Króli) z XVIII wieku w Łukawcu
Kościół rzymskokatolicki pw. Objawienia Pańskiego (Trzech Króli) z XVIII wieku w Łukawcu © LeeFuks
Warszawka przyjechała
Warszawka przyjechała © LeeFuks
Jakiś turysta na rowerze
Jakiś turysta na rowerze © LeeFuks
Miękisz Stary - Cerkiew Opieki Matki Bożej
Miękisz Stary - Cerkiew Opieki Matki Bożej © LeeFuks
Zdewastowane wnęrze cerkwi w Miękiszu Starym
Zdewastowane wnęrze cerkwi w Miękiszu Starym © LeeFuks
Ta droga nie przyniosła nic dobrego
Ta droga nie przyniosła nic dobrego © LeeFuks
Kamienice w Przemyślu
Kamienice w Przemyślu © LeeFuks
Klimatyczne uliczki w Przemyślu
Klimatyczne uliczki w Przemyślu © LeeFuks
Kamienice w Przemyślu
Kamienice w Przemyślu © LeeFuks
Muzeum fajek w Przemyślu
Muzeum fajek w Przemyślu © LeeFuks
Kościół Franciszkanów w Przemyślu
Kościół Franciszkanów w Przemyślu © LeeFuks
Znowu ten turysta
Znowu ten turysta © LeeFuks
Klimatyczne kamienice w Przemyślu
Klimatyczne kamienice w Przemyślu © LeeFuks
Przemyśl - dworzec PKP
Przemyśl - dworzec PKP © LeeFuks
Przepięknie odnowionw wnętrze dworca w Przemyślu
Przepięknie odnowionw wnętrze dworca w Przemyślu © LeeFuks
Zasłużone duże z pianką- smakuje wybornie
Zasłużone duże z pianką- smakuje wybornie © LeeFuks



  • DST 164.67km
  • Czas 08:28
  • VAVG 19.45km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lubelskie/Podkarpackie-dzień3(Horodło-Lipsko)

Sobota, 7 czerwca 2014 · dodano: 17.06.2014 | Komentarze 2


Mieliśmy zamiar wstać około 7mej. tia.. to tyle z planów. Wstajemy o 9tej, a tam już usmażona ryba się do nas uśmiecha, pomidorki i herbatka. Ehh.. Pani Janina opowiada nam cały czas różne historie, nawet babcia na chwilkę wychodzi co by pogadać z zamiejscowymi. No cóż, miło tutaj - a może zostaniecie na obiad ;p-)? o nie. jechać trza. Zmywamy wczorajszy syf z rowerów, pakujemy się i w drogę. Ale najpierw jeszcze pani Janina oprowadza nas po Horodle, pokazuje nam dwa kościółki, opowiada o historii i problemach tej osady i takie tam. Jest bardzo miło. Na koniec udajemy się do domu w którym mieszkał mój teść, nad Bug i na wały Jagielońskie. Oj zapuszczone to Horodło. A to takie istotne historycznie miejsce... Mocno opóźnieni, wyjeżdżamy około 12tej. Masakra, ale nie żałujemy ani trochę. Poznajemy super ludzi, lokalną historię, nie z książek, tylko z opowieści lokalnej społeczności. Ale też wiemy, że osiągnąć nasz dzisiejszy cel tj. Horyniec Zdrój będzie bardzo ciężko. Może nie bardzo, bez przesady - jest prawie lato, ciepło, jedziemy we dwójkę itd. Więc jazda po ciemku, nawet będąc zmęczonym jest jak najbardziej do zrobienia. Ale zawsze to jeszcze ponad 150 km od południa.. Temperatura rośnie..morale nam trochę siada. Ale ciśniemy. Pierwsze km robimy bardzo sprawnie, jest nadzieja. Szybkie zwiedzanie Hrubieszowa, dalej kierunek na Masłomęcz i okoliczne cerkwie. Jako, że nie znajdujemy drogi do cerkwi w Gródku, kierujemy się bezpośrednio do Masłomęcza. Znajduje się tam, dopiero co otwarty skansen osady gotów zamieszkujących te okolice. Pięć chat, z których dobiegają odgłosy pracy starodawnymi metodami. Ognisko się pali, na płotach wiszą wygarbowane skóry. Z wiadomych powodów nie decydujemy się na zwiedzanie, chociaż potem mam moralniaka, że mogliśmy przynajmniej wrzucić 5 pln na tacę. Gadamy za to z jednym z pracowników - przebranym w odpowiednie łachmany. Fajnie to wygląda, miejmy nadzieje, że to miejsce przyciągnie turystów. Kolejny cel to zamek Kryłów - a raczej pozostałości po tym zamku. Sprawnie docieramy do Kryłowa, robimy zakupy obiadowe i sru szukamy jakiegoś fajnego miejsca na szamę. Obchodzimy zamek i ładujemy się do wiaty dla turystów. Można na trochę odpocząć od wszędobylskiego i męczącego słońca itd. Czas na obiad i dłuższy odpoczynek. Zamek trochę rozczarował, raz - ze względu na dość wysoki poziom wody w Bugu - wysepka na której leży jest praktycznie niewidoczna, dwa że ruiny są pozarastane wysokimi chaszczami. Ale i tak jest ciekawie i fanie. Nie spieszymy się (;-p) , gawędzimy sobie o duperelach i takie tam.Jedziemy dalej, ale czy dojedziemy do celu - raczej już w to nie wierzymy... Rozbijamy namioty jakieś 30 km od Horyńca. Jest 23, szukamy noclegu, ale po drodze same pola, wysoko zarośnięte. Widzę, ze Piotrek najchętniej pojechałby jeszcze trochę, ale albo jedziemy do samego Horyńca, albo walimy się tutaj.  W końcu chyba i On daje za wygraną i rozbijamy się na fajnej malutkiej polance na skraju lasu.. mi tam się podoba, a i Piotrek tez powoli się przekonuje. Gadamy, jemy, po czym po kilkuminutowej przerwie słyszę już tylko głośne hrrr....


W Horodelskiej gościnie
W Horodelskiej gościnie © LeeFuks

Koścoił św. Mikołaja w Horodle
Koścoił św. Mikołaja w Horodle © LeeFuks
Ołtarz kościoła św. Mikołaja
Ołtarz kościoła św. Mikołaja © LeeFuks
Ciekawy klęcznik
Ciekawy klęcznik © LeeFuks
Hrubieszów w remontach
Hrubieszów w remontach © LeeFuks
Cerkiew Zaśnięcia Przenajświętszej Bogurodzicy w Hrubieszowie
Cerkiew Zaśnięcia Przenajświętszej Bogurodzicy w Hrubieszowie © LeeFuks

Głodomór w akcji
Głodomór w akcji © LeeFuks
Kościółek po drodze
Kościółek po drodze © LeeFuks
Masłomęcz-wioska Gotów
Masłomęcz-wioska Gotów © LeeFuks
Obiad i chwila wytchnienia od słońca-Zamek Kryłów
Obiad i chwila wytchnienia od słońca-Zamek Kryłów © LeeFuks
Kryłów-penetracja ruin
Kryłów-penetracja ruin © LeeFuks
Pięknie, pięknie i jeszcze raz pięknie
Pięknie, pięknie i jeszcze raz pięknie © LeeFuks
Kolejna cerkiew
Kolejna cerkiew © LeeFuks
Piotrek śmiga, że aż miło
Piotrek śmiga, że aż miło © LeeFuks
Tego szukamy...Cerkiew grekokatolicka we wsi Budynin
Tego szukamy...Cerkiew grekokatolicka we wsi Budynin © LeeFuks
Dzień się kończy, jednak my jeszcze trochę pojeździmy
Dzień się kończy, jednak my jeszcze trochę pojeździmy © LeeFuks



  • DST 171.16km
  • Teren 20.00km
  • Czas 08:52
  • VAVG 19.30km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Lubelskie/Podkarpackie-dzień2(Lublin-Horodło)

Piątek, 6 czerwca 2014 · dodano: 17.06.2014 | Komentarze 0


Budzę się dość wcześnie - bo około 6.00. jakoś nie chce mi się spać, Może to bliskość drogi, może po prostu cieszę się że jedziemy dalej. Zjadamy śniadanko, przegadujemy szybko trasę i około 7.30 jesteśmy już na kołach. Słońce zaczyna coraz bardziej grzać, a my sobie powoli jedziemy przebudowanymi drogami do centrum Lublina. Jest dość tłoczno, zapominam, że jestem dwa razy szerszy jak zwykle i bez sensu przeciskam się obok stojących samochodów. Zahaczam nawet dwa razy o lusterka, na szczęście bez żadnej szkody, a i kierowcy tez jeszcze jakby śpią. Ale sorki ;-p jak coś. W Lublinie, też jeszcze nie ma tłumów, więc można się spokojnie poszwędać po staromiejskich dróżynach. Ładnie tu. Zahaczamy o informację, zwiedzamy i gdzieś po godzinie ruszamy dalej. Mamy zamiar pojechać trochę nad Łęczną i ominać Chełm. Czuję, że Piotrek jest trochę zawiedziony, ale nic nie mówi. Jedziemy w słońcu, przez okoliczne wiochy, drogi są nawet ok. Chcemy jak najszybciej dotrzeć do granicy i potem puścić się wzdłuż na południe. Ludzi, samochodów itd brak. Za to drogi , jak to w Lubelskiem - beznadziejne. Co chwila dziury łatane beznadziejnym sposobem (jakaś kiepska mieszanina asfaltu z czymś tam jeszcze plus beznadziejna posypka z żwirku, która przykleja się do opon). Kurde!!  Mamy zamiar dojechać do Horodoła dzisjaj, bo tam może uda się załapać na nocleg u dalszej rodzinki. Fajnie by było się umyć itd. Trzymamy się ulicy zaraz przy samej granicy, jedziemy, a cały czas po lewej stronie płynie sobie Bug, Widać stronę ukrainską. Jedziemy prawie cały czas czerwonym szklakiem, asfaltem. est zielno, spokojnie, bociany towarzyszą nam i pilnują. Będąc jakieś 30 km od Horodła, zjeżdżamy z  drogi, na coś pomiędzy szutrówką, a asfaltem. Po chwili jak u nas (w Polsce) bywa, szlak się urywa, a droga się rozwidla.... wybieramy skręt w prawo bo tak wydaje się, że prowadzi mapa, ale po chwili już wiemy, że to był błąd,. Lądujemy przy samiutkiej granicy, gdzie tylko ślady terenoego samochodu straży uświadamiają nam, że tutaj rowerem z bagażem panie nie pojeździsz. Trawa na pół metra, tylko błoto, czasami jakiś rów który musimy pokonać na bosaka i tak przez godzinkę. W sumie martwimy się tylko szybko upływającym dniem - jak chcemy do jechać o przyzwoitej porze do Horodła, to ta trasa raczej nam tego nie ułatwi. Ale są tez plusy, nóżki ochłodzone. Za to rower jak zwykle uwalony jak ta lala... Jedziemy sobie, spokój, cisza i nawet słupki przygraniczne są jak na zawołanie.. komuś to poprawi morale i trochę śmiejąc się, trochę złorzecząc docieramy do asfaltu, a potem już do samego do Horodła. W miedzy czasie załatwiamy sobie nocleg u dalszej rodzinki - u Pani Janiny. Dojeżdżamy około 21wszej. Na jednej z bram czeka na nas sygnał rozpoznawczy w postaci torby na zakupy z okolicznej sieciówki. Ale nikogo nie ma... A tu pani Janina zachodzi nas od tyłu, z torbą z zakupami. Pierwotnie prosiłem tylko o miejsca na terenie ogródka, coby namioty rozbić, a kończy się na spaniu w domu, sytej i pysznej kolacji i pogaduchach do północy. Pani Janina smaży nam naleśniki, które zjadamy, aż miło. Na nic się zdało przekonywanie, że będziemy spali na ogrodzie.. w pokoju i już. Myjemy się i po północy kładziemy się spać. Oj wymagający to był dzień - szczególnie końcówka ;-)
Nasza baza dnia pierwszego - pole i kępka drzew
Nasza baza dnia pierwszego - pole i kępka drzew © LeeFuks
Lublin-stare miasto 1
Lublin-stare miasto 1 © LeeFuks
Lublin-stare miasto 2
Lublin-stare miasto 2 © LeeFuks
Lublin-stare miasto 3
Lublin-stare miasto 3 © LeeFuks
Lublin-pozostałości po kościele
Lublin-pozostałości po kościele © LeeFuks
Lublibn-każdy zwiedza jak potrafi
Lublibn-każdy zwiedza jak potrafi © LeeFuks
Lublin-brama grodzka
Lublin-brama grodzka © LeeFuks
Przerwa na obiad - w towarzystwie masy komarów
Przerwa na obiad - w towarzystwie masy komarów © LeeFuks
Dąb Bolko - trzeci pod względem wieku dąb w Polsce
Dąb Bolko - trzeci pod względem wieku dąb w Polsce © LeeFuks
Dworek, ale zapomiałem kogo
Dworek, ale zapomiałem kogo © LeeFuks
Przerwa podczas zdobywania przyranicznych szuwarobaz
Przerwa podczas zdobywania przyranicznych szuwarobaz © LeeFuks




  • DST 94.51km
  • Czas 04:23
  • VAVG 21.56km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Lubelskie/Podkarpackie-dzień1 (Dęblin-Lublin)

Czwartek, 5 czerwca 2014 · dodano: 11.06.2014 | Komentarze 0


Z rana dojazd do pracy - standardowo tyle tylko, że z całym rynsztunkiem. Po robocie szybko na pociąg do Dęblina i potem sruuu na kołach. Kierunek Lublin i czekający gdzieś tam Piotrek. W Dęblinie jestem około 19tej, jest przyjemnie. Słońce zaszło, wiatr nie wieje. Na wysokości Puław zmieniłem kierunek na wschodni.  Wiatr zaczął wiać mi z boku, co nie było najfajniejsze, ale dało się przeżyc. Gdzieś tak w połowie drogi zjechałem na S17 i dalej prosto proułem do praawie samego Lublina. Stresowałem sie jak choolera i cały czas wyglądałem policyjnego samochodu. Ale jakoś bez problemów dojechałem prawie do samego Lublina. Gdyby nie fakt, iż droga ma status ekspresowej i jest tam zakaz jazdy rowerem, to powiedziałbym że jechało się super.  Bardzo szerokie i w miarę czyste pobocze, umiarkowany ruch i tylko dwa obtrąbienia. Z Piotrkiem spotykamy sie około 23.00. Wizyta na stacji, co by uczcić spotkanie i szukamy miejsca na rozbicie namiotów.


  • DST 190.40km
  • Czas 08:33
  • VAVG 22.27km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nabużański Park i okolice

Niedziela, 4 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 2

Trasa:Głębocka-Kobyłka-Wołomin-Łochów-Sadowne-Małkinia-Czyżew-Nur-Małkinia

Trochę spontaniczny wyjazd w okolice Puszczy Kamienieckiej i Bugu. Cały czas sadzę się na Poleski Park Kraj. jednak prognozy jakoś mnie zniechęcają. Wybieram więc NPK, trochę zmienioną trasą, coby pozaklejać gminne dziury i sprawdzić stan okolicznych, wiejskich drożyn.
Wyjeżdżam bez spinki około 9tej i kieruje się na 634 do Tłuszcza przez Kobyłkę i Wołomin. Pogoda - wiatr wieje, ale jak na razie w kierunku południowym, no i robi się słonecznie. Na tyle, że muszę zmienić wierzchnie odzienie. Ruch - jak na koniec majówki akceptowalny, chociaż pojawiły się też tiry. W dobrym humorze dojeżdżam w okolice Tłuszcza, robię skrócik przez Sulejów, Jadów następnie kawałkiem 50tki przejeżdżam przez Łochów i kieruje się  na Puszczę Kamieniecką i w okolice Bugu. Szybka kawa plus zmiana otoczenia wprawiły mnie w błogi nastrój. Tempo dobre, wiatr nie przeszkadza (chociaż wieje), słoneczko świeci (jest około 17stopni). Otaczający las, prawie puste drogi, towarzystwo bocianów i świadomość bliskości Bugu wprowadzają mnie w bardzo dobry nastrój. Oj jak mi dobrze. Jadę tak sobie do  NPK kierując się na Małkinię. Cały czas trzymam się z dala od głównych dróg.
Korzystając z tego, że jestem w pobliżu postanawiam odwiedzić pozostałości obozu w Treblince. Ludzi jak na lekarstwo, wobec czego klimat miejsca i jego historia  udziela mi się na tyle, że penetrując miejsca zastanawiam się do czego jest zdolny człowiek, czy są jakieś granice wytrzymałości, ale i  podłości... zapomniałem się, zamyśliłem - nie wiem kiedy się zachmurzyło, a nie widzi mi się jechać w deszczu.
Czym prędzej się zbieram i obieram kierunek na Małkinię. Lokalna droga jest ohydna - połatane płyty mogą doprowadzić do szału. Przejeżdżam Bug i po kolei zaliczam brakujące gminy: Zaręby Kościelne, Szulborze Wielkie, Czyżew. Chcąc zaliczyć jeszcze gminy Boguty Pianki i Nur wjeżdżam na trasę 63 szukając dogodnego zjazdu do Bogut. Kiedy wreszcie udaje mi się znaleźć jakiś zjazd dający nadzieję, że nie si,e nie urwie po 100 metrach, pytam pierwszą napotkaną osobę jak dojechać do Bogut. Pani patrzy na mnie jak na co najmniej  zagubionego obcokrajowca (uwielbiam to spojrzenie) "Ale dlaczego akurat tam, przecież tam nic nie ma" itd. I co mam powiedzieć kobiecinie.. że gminy kolekcjonuje...? jakoś się jednak dogadujemy (bez szczegółów dotyczących moich dziwactw) i jadę dalej we wskazanym kierunku. Na wszelki wypadek pytam jeszcze napotkanego dziadka czy dobrze jadę (jakby było mi mało tych spojrzeń), ale na szczęście jest dobrze. Dobra - Boguty zaliczone, ehhh gmina zaliczona...nieźle.. Decyduje się jednak zawrócić na trasę - tak będzie szybciej. Jadę do Nura, a następnie wracam do Małkini gdzie po 20tej mam pociąg. Kolano zaczyna mnie boleć - ciekawe czy to wiatr, temperatura czy jednak siodło. Chyba jednak dwa pierwsze - musiało mnie przewiać. Temperatura spada do 7 stopni, ale rekompensuję sobie zachodzącym słońcem. Wiatr wieje coraz mocniej - na trasie do Małkini cały czas na mnie.
W pociągu siadam w pierwszym wagonie i obserwuje sobie kolejarzy - ale mam ubaw ;-)

Trasa bardzo przyjemna, nie wymagająca (w dużej części zielony szlak rowerowy) - jednak przy dość mocnym wietrze, odczułem przejechane kilosy. Niemniej jednak przepiękna okolica i puste śródpolne i śródleśne drogi wszystko rekompensują. Jak zwykle ;-


Wiosna w NPK
Wiosna w NPK © LeeFuks"
Wiosna w NPK
Wiosna w NPK © LeeFuks" />
Z kościoła
Z kościoła © LeeFuks
Jedna z ofiar majówki
Jedna z ofiar majówki © LeeFuks
Dom
Dom "świnka" © LeeFuks
Najciekawsza kapliczka na drodze
Najciekawsza kapliczka na drodze © LeeFuks
Prawie jak Chełmoński
Prawie jak Chełmoński © LeeFuks
Jeden z wielu
Jeden z wielu © LeeFuks
Prostyń - klasztor
Prostyń - klasztor © LeeFuks
Wilkowyje part II
Wilkowyje part II © LeeFuks
Trebinka - muzeum
Trebinka - muzeum © LeeFuks
Chesed szel emet
Chesed szel emet © LeeFuks
Treblinka - muzeum
Treblinka - muzeum © LeeFuks
Zaręby Kościelne
Zaręby Kościelne © LeeFuks


  • DST 149.16km
  • Czas 07:12
  • VAVG 20.72km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łowicz i okolice

Piątek, 18 kwietnia 2014 · dodano: 19.04.2014 | Komentarze 2

Trasa: Głębocka-Bielany-Izabelin-Błonie-Grodzisk Maz-Radziejowice-Baranów-Wiskitki-Nowa Sucha-Sromów-Łowicz

Często zmieniający się wiatr w ostatnich dniach, wymusił przygotowanie kilku tras na wszelki wypadek. W końcu wybieram trasę na zachód tj. w rejony Łódzkiego - Łowicz może sama Łódź.
Jako, że pospałem sobie trochę, wyjechałem dopiero około 9tej. Tym razem wyjazd rozpoczynam z domu i jadę remontowaną Toruńską, Bielany, dalej Mościska,Borzęcin do samych Błoni. Trasa jest wąska, pełna samochodów. Do Błoni dojeżdżam około 12tej. Sama mieścinka bardzo sympatyczna powiem szczerze. Zawsze przejeżdżałem obok, nigdy nie zahaczając o "centrum", a tutaj zastaje mnie w miarę uporządkowane i spójne miasteczko. Następnie jadę do Grodziska - dalej drogami krajowymi, ruch samochodowy jest ogromny, a co gorsza jest wąsko i pełno Tirów. Męczy mnie ta trasa okropnie.Nie mam ochoty na jeżdżenie po samym Grodzisku, więc tylko szybki zakup jakiejś drożdżówki i chce jak najszybciej się stąd wydostać. Cały czas masy Tirów..Mam zamiar zjechać na Jaktorów (po co zjechać jak prowadzi tam prosta droga ;-)) , ale omyłkowo zjeżdżam w lewo i nieświadomy jadę w kierunku Radziejowic. Tego już za wiele. Musze sobie zrobić przerwę i pomyśleć co zrobię dalej. Zrobiło się słonecznie, ale cały czas wietrznie. Odpoczywam uspokajany przez las. Słońce i słodkie poprawia mi morale na tyle, że postanawiam nie odpuszczać Jaktorowa (muszę nadrobić parę kilometrów), perspektywa jazdy po tych drogach pomaga mi w podjęciu takiej decyzji. Tym razem wybieram inną trasę - przez Czarny Las i.... od tego momentu tak naprawdę można by zacząć ten wypad. Droga jest pusta, nawet kiedy prowadzi przez okoliczne wiochy. Mijam Jaktorów, potem Baranów i wzdłuż trasy S8 jadę do Wiskitek, by następnie odbić na Guzów. Tam bowiem, znajduje się pierwszy i chyba najważniejszy z punków na dzisiaj - niesamowity pałac neorenesansowy należący najpierw do Rodziny Ogińskich, a potem do Sobańskich. Nie mogę się na niego napatrzyć. Obok stoi kaplica równie ciekawa, odnowiona - idealnie kontrastująca z ponurym klimatem pałacu. Odpoczywam, wpatrując się cały czas  odrapane mury, wyobrażając sobie kolejne historie jakie mogły się tutaj wydarzyć. Posiedział bym jeszcze chwilę, pospacerował po pięknym parku, ale trzeba się zbierać. Bocznymi dróżkami, pięknymi zakrętasami pośród pól i lasów jadę do Sromowa, drugiego miejsca na dzisiaj.  Pomyślałem, że Święta to dobra okazja aby odwiedzić jakieś miejsce związane z kulturą i tradycją tych okolic. Wybór padł na muzeum ludowe w Sromowie. Bezsensownie łudzę się, ze będzie jeszcze otwarte. Ale też trochę jestem zawiedziony tym co zastaję. Brakuje mi czegoś w rodzaju chaty ze strzechą. Może muzeum nadrabia tym co jest w środku - niestety przekonam się o tym następnym razem. Dalej pośród pól i osad kieruję się do Łowicza i tam zamierzam zakończyć dzisiejszy wypad. Mam jeszcze chwilę, więc kręcie się trochę po tym ładnym mieście.
Ach.. gdyby nie ten początek, to napisał bym że wyjazd badzo udany. A tak.. pierwsza część do Grodziska beznadziejna - nieprędko się tam pojawię. Za to druga, to już inna bajka - samotne podróżowanie po wąskich drogach pośród pól i lasów, to jest jedna z tych rzeczy, którą w tym wszystkim lubię najbardziej. Polecam do podróżowania z dzieciaakami. Do tego pogoda przyzwoita , a czasami nawet słoneczna. Temperatura w okolicach 20tu stopni. Wiatr udało mi się jakoś zniwelować, ale czasami przy zmianie kierunku jazdy dało się odczuć jak wieje.






  • DST 108.81km
  • Czas 05:09
  • VAVG 21.13km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 672m
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kraków-Katowice

Niedziela, 23 marca 2014 · dodano: 26.03.2014 | Komentarze 0

Trasa:
Kraków-Zabierzów-Krzeszowice-Trzebinia-Chrzanów-Jaworzno-Mysłowice-Katowice-Chorzów-Katowice





Rano budzę się około 8.30. Zdecydowanie za późno. Ale teraz dopiero czuję wczorajszy dzień. Mycie, szybkie śniadanie i około 10.30 jestem na trasie. Kraków nie odstępuje od innch miast jeżeli chodzi o słaby stan oznakowania w Polsce. Mijam Stare miasto i kieruję się na Katowice.


Wiem już, że nie da ma rady pojechać jak planowałem wczesniej przez Bielsko-Białą - jest za późno. O 18tej mam pociąg, a jeszcze chcę odwiedzić mamę. Wjeżdzam na 79tkę, by jechać nią już do samych Katowic. Jest pochmurno, temperatura w okolicach 10 st. Prognoza to deszcz od południa, więc dodatkowa motywacja aby szybko dotrzeć do celu. Ten odcinek nie nalezy do moich ulubionych - jest wąski i kiepskiej jakości. Dośc duzo samochodów - na szcześęcie mało TIR'ów. Mijam Zabierzów, Krzeszowice, Trzebinię, Chrzanów. To miasto zapamiętam jako miejsce obwarowane zakazami poruszania sie rowerami bez jakiejkolwiek (widocznej dla jadęcego) alternatywy. Oj Panie Kosowski...


Następnie Mysłowice, Katowice i Chorzów - w którym jestem około 16tej. Deszcz kilkukrotnie mnie dopadł, jestem brudny jak ta lala, ale jest ok. Umyje się przecież. Muszę pomyśleć jednak o błotniku na przód..Trochę pokręciłem sie po Mysłowicach - nic tutaj (podobnie jak w większości miast na Śląsku) się nie zmienia.
Wyjątkiem wydają się Katowice - dobrze widać, że urzędnicy mają jakiś cel, jakąś wizję. Powstaje dużo ciekawych budowli (filharmonia, rynek, dworzec) rewitalizuje się starsze budnyki. Szkoda, że tylko w Katowicach. Teraz widzę, jak słabo wygląda na Śląsku kwestia ścieżek rowerowych, w porównaniu np z Warszawą. Jak ja jeździłem tutaj na rowerze - nie było czegoś takiego jak ścieżki. Jednak te klimaty dawno juz za nami, a tutaj jakby czas stanął w miejscu.. Oj ale i tamk pojeżdził bym sobie po dawnych miejscach. Na dworzec do Katowic jadę przez Załęże - tutaj tez nic się nei zmieniło... Na dworcu jestm około 17.40. W pociągu, jadę IR .. to zdecydowanie najgorszy moment podczas całego wujazdu. Ciasno, duszno i niewygodnie. Wolę siedziec na siodełku...Przynajmniej przedział na rowery był.



Podsumowując:
Pierwszy dzien - najdłuższy mój wyjazd. Razem z odpoczynkami i zwiedzaniem jechałem 22 godziny. Teren, trasa, zabytki, - super, polecam.. Pogoda - wiatr w okolicach 30-40 km/h, ale piękne słońce nadrabiało.
Drugi dzień - cały czas trasą, przez co miałem duży niedosyt. Sama trasa - kiepska. Pogoda - deszcz i wiatr, ale zdecydowanie słabszy jak w sobotę.

link do wszystkich zdjęć

  • DST 295.86km
  • Czas 15:48
  • VAVG 18.73km/h
  • VMAX 53.52km/h
  • Temperatura 27.8°C
  • Podjazdy 1931m
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dęblin-Kraków

Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 26.03.2014 | Komentarze 5


Trasa: Dęblin-Garbatka-Letnisko-Zwoleń-Czekarzewice-Bałtów-Ostrowiec Św-Opatów-Ujazd-Staszów-Nowy Korczyn-Nowe Brzesko-Kraków

Trasę ropoczynam w Dęblinie. Jest 1wsza w nocy, cicho i spokojnie. Temperatura około 8st. Wybór padł na Dęblin przynajmniej z dwóch powodów: raz - wg mnie ciekawsza trasa, dwa-gminy.Miałem tylko dylemat co z wiatrem.. Zgodnie z prognozami miał byc wiatr w kierunku wschodnim i północno wschodnim. Czyli w mordę ;-). Patrząc z jaką prędkością wiały wiatry w ostatnich kilku dniach obawiałem się, że może to być przeszkoda w zdobyciu Krakowa. Moze nie przeszkoda, ale utrudnienie. Ale jak to zwykle u mnie bywa - miałem nadzieję, że rozejdzie się po kościach. Eh...
Droga z Dęblina przez Wolę Klasztorną i Garbatkę Letnisko pusta, jedzie się naprawdę spokojnie. Wiatr wieje, ale akceptowalnie. Następnie zjeżdzam na 79 i spotykajac naprawdę rzadko samochody jadę przez Zwoleń, Ciepielów, Lipsko, by  w Czekrzewicach odbić na południe do Bałtowa. Już widno, słoneczko wschodzi, humor mi sie poprawia.


Niesteyty, po zmianie kierunku jazdy  wiatr zaczyna mocniej wiać, ale teraz to juz nie ma znaczenia. Trasy nie zmienię. Dojeżdzam do Bałtowa, który z jednej strony zaskakuje mnie spójnością i czystością, z drugiej wzbudza  kontrowersje miasteczkiem dinozaurów pośrodku. Ale ogólnie samą gminę oceniam pozytywnie, nawet bardzo. Ciekawe ile natury zostało zniszczone do przygotowania tego wszystkiego

Teren już pagórkowaty, ale bardzo przyjemny. Jakby nie wiatr to powiedziałbym zajeb.. Trochę ostrzejszych podjazdów (kilka razy muszę pchac rower), ale tez kilka naprawdę fajnych zjazdów. Dojeżdzam do Ostrowca Swiętokrzystkiego i dalej do Opatowa. To drugie miejsce (po Bałtowie) które chciałem zoabczyć. Wita mnie Kolagiata Sw. Marcina z XII wieku. Niestety, jest za wcześnie aby wejśc do środka. Odpoczywam trochę na ryneczku, delektuję się jego klimatem i śmigam na dłuższy popas jaki zaplanowałem w Ujeździe.
Samych kilometrów jako tako nie czuje, ale za to spać mi chce jak cholera. Zjeżdzam z głównej trasy i kieruje się do zamku. Tam przyjemny zjad prowadzi mnie pod same mury. Decyduję sie, nie zwiedzać zamku teraz, tylko najpierw zjeść, odpocząć, a potem na spokojnie zwiedzać. Rozwalam sie tuż u podnóży zamku. To lubię. Zamek Krzyżtopór jest naprawdę piękny, widać że Ossolińskim zależało na pokazaniu swojego bogactwa. Szkoda, że to tylko ruiny, pozbawione wszelkich ozdobników, ornamętów itd. Spędzam tam chyba ze dwie godziny. Jest bardzo ciepło, wskazaźnik na liczniku pokazuje 27.8 st. Ehh. Najwyższy czas jechac dalej. Wiatr nie zmienia się, cały czas wieje na mnie lub przynajmniej z ukosa. Decyduję się troche zmienić plany i ustawić się trochę bardziej z boku. Dojeżdzam do Staszowa, Stopnicy, a potem jadę juz w kierunku zachodnim prosto do Krakowa.
 

Samochodów juz trochę wiecej, ale tragedii nie ma. Jadę przez Nowy Korczyn,Koszyce, Nowe Brzesko. Jest już ciemno. Ale tutaj miła niespodzianka. Trasa (przynajmniej w kierunku Krakowa) jest przyjemnie pofalowana, co powoduje, że przed trzema większymi gminami zaczynają się podjazdy, które pozowalają na wjazdy do tych gmin z górki. Daje mi to bardzo duzo radości, tym bardziej, ze kilometry tym razem juz naprawde czuję..
Do kKrakowa dojeżdzam około 22.30. Na nocleg zajeżdzam do przyjaciól w Pogórzu. jakby nie ten wiatr to napisałbym, że trasa bardzo ciekawa, szczególnie odcinek Czekarzewice-Nowy Korczyn
Przy tak długiej jeździe warto dopisać coś o siodełku i nowym kole. Otóż chyba znalazłem najlepsza dla siebie pozycję - nie czułem żadnych problemów jeżeli chodzi o drętwienie i siedzienie. jechało sie naprawde dobrze. Koło, piasta - pierwsze 300 km . Jak narazie bardzo dobrze.
Link do wszystkich zdjęć



  • DST 204.95km
  • Teren 11.00km
  • Czas 11:00
  • VAVG 18.63km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na północ od Wa-wy - Narew i okolice

Sobota, 15 lutego 2014 · dodano: 16.02.2014 | Komentarze 2

rasa: Nasielsk-Serock-Zatory-Obryte-Sadykierz-Rząśnik-Porządzie-Chrzczanka Włościańska-Kunin-Różan-Szelków-Pułtusk-Lipniki-Płocochowo-Winnica-Nasielsk

Rano pogoda nieznacznie poniżej zera, ale czułem że będzie ciepło.Wyjazd pociągiem z Wa-wy Toruńskiej do Nasielska. Trochę zdołował mnie przejazd pociągiem z uwagi na masę pijących browary starszych facetów. Nie wiem gdzie Oni jadą  - do roboty, z roboty ale q... miałem dość. Nieważne. Z Nasielska już na kołach kieruję się na  Serock i dalej na właściwą trasę tj. okolice puszczy Białej i brzegów Narwi.  Miało to być połączenie przejazdu przez fajne klimatowe miejsca plus zapełnienie kilku dziur na mojej mapie gmin. Trochę martwiłem się a propos tego wyjazdu ponieważ pojechałem na rowerze na którym nie siedziałem jakiś miesiąc.. a po ostatnim wyjeździe  po dłuższej przerwie  tyłek bolał mnie jak cholera. Dodatkowo stan tego roweru też nie jest na 100%, ale stwierdziłem, że jeszcze da radę przed przeglądem. Najciekawszy odcinek trasy to właśnie część zaczynająca się tuż za Serockiem, a kończąca się w Porządziu. Znalazłem kilka fajnych kościółków np. Sadykierz (dzwonnica), Porządzie,  prywatny już pałacyk oraz mnóstwo fajnych, nie uczęszczanych tras. Oczywiście nie obyło się bez wpadek. Trzy razy wpakowałem się na polne drogi z czego raz to godzina w błocie, a drugi to nocne pół godziny w błocie. Efekt - jeszcze nigdy ani ja ani mój rower nie byliśmy tak uwaleni.. na dodatek uciekł mi pociąg i nie udało się zaliczyć jednej z planowanych gmin.. W okolicach Różana opadłem z sił zdając sobie sprawę, że trasa trochę się przedłuży i ile jeszcze przede mną. Czuje, że uszło ze mnie powietrze, płyny się skończyły, jedzenie też, a ja czuję za muszę coś do ust włożyć... I wtedy pojawiła się ona.. mała, biała guma miętowa. (Trochę dałem ciała z przygotowaniem - pierwotnie trasa miała mieć około 100-130 km, jednak będąc obok miejsc w których może być coś ciekawego szkoda mi po prostu było je ominąć.) Dodatkowo na ratunek pośpieszył mi miejscowy kolarz, który wyhaczył mnie nie wiadomo skąd, dogonił i jadąc jako drugi od strony ulicy opowiadał o swoich rowerach i miejscowej ekipie kolarzy nie patrząc na wkurzających się kierowców w tym tirów ;-). Piękna na pogoda - najwyższa temp. +9st, fajni i mili ludzie, kilka ciekawych okazów ptactwa drapieżnego. Czego chcieć więcej.
więcej zdjęć z wypadu