Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi LeeFuks z miasteczka Warszawa ul. Głębocka . Mam przejechane 60481.95 kilometrów w tym 1216.17 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.59 km/h i mam na wszystko...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy LeeFuks.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

trasy i szlaki rowerowe

Dystans całkowity:10710.28 km (w terenie 442.00 km; 4.13%)
Czas w ruchu:558:47
Średnia prędkość:19.17 km/h
Maksymalna prędkość:60.21 km/h
Suma podjazdów:11791 m
Liczba aktywności:81
Średnio na aktywność:132.23 km i 6h 53m
Więcej statystyk
  • DST 183.90km
  • Teren 20.00km
  • Czas 09:17
  • VAVG 19.81km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mikaszówka-Ełk

Niedziela, 19 sierpnia 2018 · dodano: 26.08.2018 | Komentarze 1


Śniadanie na molo i chłonę mazurski klimat. Chwilo trwaj!
Biję się z myślami którędy jechać, na szczęście dzisiaj nie mam żadnych ograniczeń, pociąg do domu dopiero o 5tej nad ranem.
W prawo czy w lewo..? Którędy nie pojedziesz i tak będzie super. Nach Sejny a potem zobaczymy. Tym razem wzdłuż Czarnej Hańczy. Na wysokości j.Gaładuś zjeżdżam na j.Wigry. Odwiedzę miejsca w których byłem jakieś 25 lat temu.


Trasa podobnie jak wczoraj cały czas przecina się z R35 i GV. Cudowne widoki, cudowny klimat. Pola, lasy, jeziora i coraz więcej fajnych pagóreczków. Musowo kąpiel w Czarnej Hańczy a potem w Wigrach. O tak!
Pole namiotowe w Zakątach prawie nic się nie zmieniło, super miejscówa.
Bryzgiel - tutaj już widać jakieś zmiany, na pewno przybyło domów, jest nawet jedna restauracja.. Piwko z widokiem na Wigry i pogadanka z właścicielem restauracji i pensjonatu.

Słoneczko zachodzi i trza się zbierać. Zostałbym tutaj jeszcze przynajmniej na jeden dzień, ech..
Droga do Ełku w zasadzie po ciemku, staram się jechać mniej ruchliwymi drogami, jest klimat! Cisza, spokój, gwiazdy..
Do Ełku dojeżdżam około 24tej z zamiarem przekimania na peronie, ale lituje się nade mną motorniczy podstawionego już mojego pociągu i wpuszcza mnie na noc do niego. Pierwszy raz takie bajery!
Mega udany wyjazd, na spokojnie, bez pośpiechu.






  • DST 130.87km
  • Czas 06:32
  • VAVG 20.03km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rybniki-Mikaszówka

Sobota, 18 sierpnia 2018 · dodano: 26.08.2018 | Komentarze 0


Z Rybników decyduje się pojechać przez BPN a nie trasą prosto do Augustowa. Droga bardzo fajna, putsto i zielono. Jadę znanym mi już górnym odcinkiem, w większość R35 i GV. Trasy są dobrze oznakowane, aż prosi się o krok dalej - przez całą drogę minąłem jeden punkt  gdzie można się zatrzymać, odpocząć, zjeść. Ławka, stolik cokolwiek. Szkoda. Byłaby to pełnia szczęścia. W BPN kąpiel w Biebrzy, mega relaksująca.

Kończę dzień na polu namiotowym w Jazach obok Mikaszówki. Za 10pln mam wszystko czego potrzebowałem (pomost, łazienka i piękne widoki). Mili sąsiedzi kilkukrotnie podchodzą do mnie zapraszając do swoich ognisk. Bardzo fajny dzień, bardzo fajne miejsce.




  • DST 76.15km
  • Czas 04:24
  • VAVG 17.31km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Płn Norwegia 2018 (Dzień 12): Nordkjosnbotn-Tromso

Środa, 6 czerwca 2018 · dodano: 01.01.2019 | Komentarze 0


Ostatni rowerowy dzionek. Pogoda z rana "standardowa" i chyba już nikogo nie dziwi, smuci etc - śnieg z deszczem, wiatr i takie tam. WG YR około 11tej będzie okienko - więc czekamy na nie. Najpierw wieje jak cholera, potem po zjeździe na główną trasę i wtedy trochę się wszystko uspokaja - czasami wieje, czasami kropi. Trasa jak to trasa - było by super gdyby nie TIRy. Ale za to 40 km od TRomso jest boczna droga, potem ścieżka i super i tak do końca. Bliski finish powoduje, że jedziemy już bez spiny - częste przystanki, zdjęcia i ostatnie zachwyty. Jeszcze raz popatrzeć na górki, na morze.
W Tromso jesteśmy około 18tej. Tym razem będziemy spali w hostelu - za 540 NOK.Dzisiaj i jutro chcemy pozwiedzać to dziwne miasto - pełne kontrastów ale i typowego dla Norwegów klimatu.






Podsumowując wyjazd:
Termin - maj-czerwiec w tej części Norwegii to dość deszczowy okres, musisz wiec być przygotowany na niego oraz na ujemne temperatury. W tym okresie większość promów już kursuje, mogą być nieczynne restauracje. Turystów jest za bardzo mało
Trasa - średnio wymagająca. Zrobiliśmy jakieś 10k przewyższeń. Za to bardzo krajobrazowa, na większości odcinków są boczne drogi.
Noclegi - spać można dosłownie wszędzie, spaliśmy w centrum miasta (Tromso, Setermoren) jak i u ludzi na ich terenie (po ich zgodzie). Noclegi w kwaterach są dość drogie i obok promów były zdecydowanie najdroższą zabawą podczas wyjazdu
Ceny - W zasadzie każdy odcinek miał swój market, a tam można zrobić naprawdę tanie zakupy. Drogie są piwo, warzywa, owoce. Ale zawsze jakaś promocja się trafiła i kupowaliśmy również i takie produkty ;-). Drogie jest jedzenie i picie w knajpach - za pizze zapłacisz ponad 100 pln a za piwo 80 pln.
Ludzie - życzliwi, ale musisz sam zadziałać aby w nich tą cechę wyzwolić.
Towarzystwo - Mariusz jest nie do zdarcia. Dziękuję Mu bardzo za super towarzystwo.
Generalnie wyjazd rewelacyjny - nie ma znaczenia pogoda itd. Warto i kropka. Polecam każdemu.
Co bym zmienił - możne dałbym sobie jeden czy dwa dni więcej - miałbym wtedy czas na Reine i na wspinaczkę po Reinebrigen.

Jeszcze w tajemnicy napiszę, że następny wyjazd to Marrakesz-Lizbona z Pyjtrem i Mariuszem ;-). Tym razem będzie cieplej....





  • DST 114.30km
  • Czas 06:12
  • VAVG 18.44km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Płn Norwegia 2018 (Dzień 11): Setermoen-Nordkjosnbotn

Wtorek, 5 czerwca 2018 · dodano: 29.12.2018 | Komentarze 0



Noc spokojna i ciepła. Nad ranem budzą nas jakieś odgłosy - okazuje się że obok naszego namiotu trwają jakieś ćwiczenia wojskowe. Młodzi żołnierze biegają, ćwiczą itd. I to wszystko jakieś 5 m od nas. A my? na spokojnie - śniadanko i takie tam. Pogoda na razie spoko, nic nie pada, temperatura dodatnia, nie wieje. Ciuchy oczywiście nie wyschły, ale jak nie będzie padać to wyschną na nas ;-). Setermoren to jedno z większych miasteczek na naszej trasie.
Dzisiaj plan to Nordkjosnbotn jakieś 100 km od Setermoren. Dalej jedziemy bocznymi drogami, które jak zwykle nas nie zawodzą. Nie zawodzą pod kilkoma aspektami - są przewyższenia - a jakże, ale jest też i wspaniały klimat. Pusto i malowniczo - o taaaak!Po drodze - łoś, lisy i inne. Pogoda przez cały dzień znośna - w zasadzie nie pada, tylko kilka przelotnych gradobić i deszczy.


Na obiad również fajnie - wiatka nad rzeką.
Jeszcze pod koniec łapie nas mocniejszy wiatr.




  • DST 113.60km
  • Czas 06:00
  • VAVG 18.93km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Płn Norwegia 2018 (Dzień 10): Steinsland-Setermoen

Poniedziałek, 4 czerwca 2018 · dodano: 29.12.2018 | Komentarze 0



Rano w naszym kontenerze ciepło i przyjemnie, a za oknem wieje i leje..
Czekamy na dziurę w deszczu - ma być około 12tej. Ciuszki ładnie przeschły.
Równo o 12tej wyjeżdżamy i od razu łapie nas deszcz, najpierw przelotny potem już na całego. Oj Norwegio, Norwegio. Daj się sobą nacieszyć..
Za to jedziemy fajną boczną i krajobrazową trasą przez góry i brzegiem morza. Okolica przepiękna. Norweski standard - samochodów brak, ludzi brak. Tylko gdyby pogoda się poprawiła, bez deszczu poproszę. Fajnie, bo jesteśmy coraz bliżej ośnieżonych gór - z oddali wydawało się że do połowy, a z bliska że całe są w śniegu.. Temperatura spada do 3 stopni, łapie nas grad, deszcz i tak w kółko.

Obiad jemy w jakieś szopie, byle tylko znaleźć suchy i bez wiatru kąt. Szopa jest rolnika który nawet nas mija, ale pozdrawia nas tylko i jedzie dalej. Fajną rzecz znajdujemy kilkanaście kilometrów dalej - a mianowicie taki socjalny kontener zrobiony przez lokalnych mieszkańców z którego korzystać może każdy, byle by tylko zostawił po sobie porządek. Sami spotykają się tutaj w określonych godzinach. Jest kawa, herbata, jakieś gry, grzejnik. Obok jest sklep w którym kupujemy pyszne ciacha. Wszystko czego potrzebujemy. Jest naprawdę zimno, więc każde taki miejsce jest na wagę złota. Nasze morale w tym lokalu mocno się podnosi. Super inicjatywa, super miejsce.

Ale niestety trza jechać dalej. Dzisiejszy nocleg planujemy w mieście jednostce wojskowej Setermoren. Mamy jeszcze jakieś 60km, ale pomimo zimna nie mogę się nasycić widokami jakie daje nam ta trasa. Dalej trasa pnie się jeszcze wyżej a tam łapie nas już normalny śnieg i temperatura w okolicach 0st. Marzniemy równo, szczególnie Mariusz.
Jedziemy tak jakąś godzinę, na szczęście potem droga obniża się a w raz z tym podnosi się temperatura.

Do Setermoren dojeżdżamy około 20.30. Idziemy od razu na zakupy, niestety piwka na poprawę humoru dzisiaj nie kupimy - sprzedaż tylko do 20tej. Namiot rozbijamy w jakimś parku. Rozbijamy szybko namioty i jak najszybciej gotujemy coś ciepłego. Temperatura lekko powyżej 0st. Ciężki dzień. 


  • DST 57.50km
  • Czas 02:40
  • VAVG 21.56km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Płn Norwegia 2018 (Dzień 9): Lodingen-Steinsland

Niedziela, 3 czerwca 2018 · dodano: 29.12.2018 | Komentarze 0


Jako, że od rana leje i zimno decydujemy się na wyjazd z Lodingen dopiero po obiedzie. Ale i tak jedziemy cały czas w deszczu - zimno i mokro.
Śpimy w kontenerach za 600NOK



  • DST 131.51km
  • Czas 07:36
  • VAVG 17.30km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Płn Norwegia 2018 (Dzień 8): Engan-Lodingen

Sobota, 2 czerwca 2018 · dodano: 27.12.2018 | Komentarze 0


Tym razem noc bardzo spokojna, bardzo dobrze się spało - Mario wybrał idealne miejsce. Też odpowiednia pora kiedy poszliśmy spać zrobiła swoje. Spałem jak zabity. Nocleg mamy nad jakąś zatoczką.

O 9.30 jesteśmy już w drodze. Wracamy na E10 mając nadzieję ze w soboty jeździ mniej TIRów. I chyba faktycznie tak jest. Pogoda pochmurna, mega rześko z rańca, ale zgodnie z prognozą zero deszczu.

Trasa pomimo tego, że jest znakowana jako E, biegnie przez niesamowite lasy i góry przypominające nasze Pieniny lub OPN tylko troszkę wyższe. Przejeżdżamy znowu przez mnóstwo tuneli z czego jeden na 4,5 km. "Ignorujemy" zakaz poruszania się w nim rowerami - niestety ale innego wyjścia nie mamy. Wiem, wiem - głupiego tłumaczenie.
Na szczęście ruch jest zerowy. A tunel jak marzenie - całe 4,5 km z górki.
Dzisiejszy dzień to cały czas lasy i góry. Teren mocno pofałdowany.
Finisz w Bognes gdzie mamy prom do dzisiejszego noclegu w Londingen. Na maxa wyczerpani i przemoczeni lecimy co sił na 19,40 na ostatni prom. Jesteśmy ostatni, ale jesteśmy. Dzięki Mariuszowi trzeba przyznać, bo cisnął aż iskry leciały. Cena za prom 152 NOK za naszą dwójkę. Płyniemy godzinkę.
W Londingen znajdujemy chatę i fajne miejsce na namioty. Ja decyduję się spać w chacie, Mario woli namiot. Rozpalam sobie ognisko, przygotowuję świeżutkie krewetki i czuję jak ze mnie schodzi zmęczenie. Pod koniec już nie miałem siły. Dobrze, że Mariusz przycisnął, bo pewnie sam bym nie zdążył. Za oknem mocno wieje i pada deszcz. Jutro pogoda ma się jeszcze bardziej zepsuć. Do Tromso mamy jakieś 350km i 5 dni. Na spokojnie, chcielibyśmy jeden dzień jeszcze pobyć w Tromso.



  • DST 103.69km
  • Czas 05:39
  • VAVG 18.35km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Płn Norwegia 2018 (Dzień 7): Moskenes-Engan

Piątek, 1 czerwca 2018 · dodano: 27.12.2018 | Komentarze 0


Noc krótka, ptaszyska całą "noc" mordę darły i spać nie dały.
Nasze miejsce biwakowe, zaraz pod skałami
Dzisiaj musieliśmy wstać o 5tej, bo zaraz z rana mamy prom do Bodo. Wczoraj wieczorkiem jeszcze pojechaliśmy na sam koniec A - fajnie tak zobaczyć jak droga którą jedziesz i jedziesz od kilku dni po prostu się kończy - nie pojedziesz dalej, wszędzie woda i tyle.


Pomimo tego, że do promu mamy tylko 5 km to zdążyliśmy w ostatniej chwili. Morze na szczęście jest spokojne więc i ja siedzę spokojnie. Ciekawe czy co mnie dopadło ostatnio na promie to tylko chwilowa niedyspozycja czy choroba morska.
Prom który płynie z Moskenes do Bodo kosztuje 210 NOK od osoby i płynie 3h. Na statku jest bar, więc można się posilić. My jako, że mocno niedospani, całą drogę kimamy. Słyszę na promie kogoś mówiącego po polsku.

Ech, szkoda, że opuszczamy Lofoty - jest tutaj tyle pięknych miejsc, których nie zobaczyliśmy, że czuję bardzo duży niedosyt.
Kręcimy się trochę po Bodo, w porcie podglądamy sprzedawców krewetek itd. i jedziemy dalej.
Dzisiaj jak i jutro będziemy jechali trasą oznaczoną jako E. I na pewno będą TIRy... Ale akurat tutaj wyjścia nie ma. Łudzimy się jeszcze trochę, bo od Bodo jakieś 30 km jedziemy ścieżką, ale potem już tylko trasa..

Trasa.. i tunele, które również dla rowerzystów są jakimś tam stresem. Przeważnie długie, bez chodnika. Ale oświetlone i co jakiś czas z miejscem postojowym. Mijamy Fauske, które wg przewodników miało mieć piękny marmurowy ryneczek, a ma płytę marmurową - zresztą sami zobaczcie.

Robimy tutaj szybkie zapasy m.in butlę z gazem i dalej w drogę.
Dzisiaj więcej zjazdów jak podjazdów, ale i tak dostajemy w kość.
Ja od obiadu mam całkowity zanik power'u. Śpię na stojąco. Decydujemy się na nocleg po 100km około 19tej. Nadrobiliśmy już stracone km z początku wyjazdu więc na spokojnie możemy zarządzać sobie takie atrakcje. Trzeba odespać wczorajszą krótką "noc", odpocząć, pogadać, i przygotować alternatywy, bo znowu nadchodzi załamanie pogody. Do Tromso jakieś 500 km.



  • DST 159.18km
  • Czas 08:36
  • VAVG 18.51km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Płn Norwegia 2018 (Dzień 6): Svolvaer-A

Czwartek, 31 maja 2018 · dodano: 26.12.2018 | Komentarze 2


Lofoty, ach Lofoty...
Wstajemy trochę później, ale akceptowalnie ;-). Pogoda jak drut!
Pierwsze km dzisiaj idą nam bardzo powoli i ciutkę nas demotywują na początku. Mocno pofałdowany teren robi swoje. Ale są też oczywiście i plusy. Mnóstwo plusów.. Piękne krajobrazy - góry, doliny, woda - mnóstwo wody o przeróżnych kolorach, kolorowe domki, niesamowite odcinki dróg itd. Jest tego cała masa. Wystarczająco aby dać nam kopa i zapomnieć o zmęczeniu. Mała szkoda, że większość restauracji jest jeszcze zamknięta. Dopiero od najbliższego weekendu co po niektóre zostaną otwarte. Nie zjemy więc tych specjałów - śmierdzących, ohydnych i tak obrzydliwych. Ech.., szkoda. Może coś jeszcze trafimy..



Trasa rowerowa do A poprzeplatana jest drogą szybkiego ruchu, więc samochodów więcej niż dotychczas, ale i tak tragedii nie ma. Cały czas lecimy brzegiem morza Norweskiego, a tam dalej Ocean Arktyczny. Jakie to wspaniałe uczucie...Darzę ten kawałek świata specjalnym uczuciem - wszystkie przeczytane książki od Centkiewiczów, po klasyków takich jak Nansen i inni zawsze pobudzały moją wyobraźnie kilkukrotnie  mocniej niż opisy z wypraw z innych zakątków świata. Teraz kiedy ocieram się o ten klimat czuję niesamowite emocje. Czuję się wspaniale! Kto wie, może kiedyś pojadę jeszcze dalej...
Po drodze mijamy trzy piękne wioseczki - Hannoya, Ramberg i wreszcie A w którym jesteśmy około 22. Długo szukamy miejsca na robicie namiotu - w tak mały miejscu trudno o jakieś ustronne miejsce. Ale w końcu jak zwykle się udaje i po małym rekonesansie około 1wszej leżymy w namiotach. Piękny to był dzień.




  • DST 146.73km
  • Czas 07:09
  • VAVG 20.52km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Płn Norwegia 2018 (Dzień 5): Kvalnes-Svolvaer

Środa, 30 maja 2018 · dodano: 26.12.2018 | Komentarze 0

Budzimy się pełni nadziei. Pogoda jest tym razem łaskawa. O 7dmej świeci piękne słoneczko. Korzystamy z kuchni i przygotowujemy śniadanie plus kawa z ekspresu i takie tam. Ciuchy suchutkie, namioty i inne rzeczy również. Na rowerach jesteśmy 8.20. Lekki wiaterek i słoneczko.
Dzisiejsze minimum to  prom w Melbu.

Droga idzie nam na tyle sprawnie, że o 16.30 jesteśmy bez większych przeszkód w Melbu. Prom niestety za 2 h. Odpoczywamy, szwendamy się po okolicznych zakamarkach. Melbu jest troszkę większe jak typowe Norweskie "miasteczko" promowe - kilkanaście domów, dwa sklepy, bankomat, restauracja, radio, szkoła.


Przeprawa trwa tym razem tylko 25 min, ale jest za to niezwykle malownicza. Pięknie prezentują się te góry z wody - niezapomniany widok!


Na Lofotach robimy jeszcze 20 km aby jutro mieć większy komfort i dojechać do A.
Wychodzi na to, że frycowe dało radę. Najładniejsza pogoda na wyjeździe trafia nam się właśnie tutaj!