Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi LeeFuks z miasteczka Warszawa ul. Głębocka . Mam przejechane 60481.95 kilometrów w tym 1216.17 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.59 km/h i mam na wszystko...
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.plbutton stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy LeeFuks.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

abroad

Dystans całkowity:4362.17 km (w terenie 70.00 km; 1.60%)
Czas w ruchu:245:30
Średnia prędkość:17.77 km/h
Suma podjazdów:8763 m
Liczba aktywności:46
Średnio na aktywność:94.83 km i 5h 20m
Więcej statystyk
  • DST 111.66km
  • Czas 06:14
  • VAVG 17.91km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Śródziemie 2019 (Dzień 3) Maroko: Kchait-Ait Arbi

Piątek, 17 maja 2019 · dodano: 20.06.2019 | Komentarze 0


Noc spokojna, noc bezpieczna (na golasa ;-P)
Dopiero nad ranem lekki, przyjemny chłodek.


O 8mej jesteśmy już na kołach. Krajobraz księżycowy, nie jest to pustynia, ale gdyby nie skałki to prawie, prawie. Mało, a w zasadzie w ogóle nie ma osad, ale widoki cudne. Przez jakieś 40m km mijamy może jedną osadę


Temperatura bezlitośnie idzie do góry, a w południe nie da się już jechać, trzeba się schować od tego słońca i bardzo mocnego wiatru. Siedzimy tak do 15tej, ale i słońce i wiatr nie chcą odpuścić.

W Kashit - miasteczku w którym prawie każdy wyrabia olejek różany robimy zakupy na targu, kręcimy się trochę i jedziemy dalej.  W zasadzie od tego miejsca zaczyna się dolina rzeki Dades - zielona, różowa, pachnąca. Rzeka Dades przyciąga ludzi, daje im to co ma najlepsze. Jest pięknie, bo zielono ale i też górzyście i pustynnie. Niesamowity klimat. Nasza trasa będzie przez kilka dni biegła wzdłuż tej rzeki.



Po drodze dzieciaki wychodzące ze szkół, całe tłumy mijane w coraz częściej pojawiających się miasteczkach. 

W ramadan trwają w Maroku jakieś zorganizowane rozgrywki w piłkę nożną, bo w co większym miasteczku trwają wszędzie mecze. Podglądamy chłopków jak graja. Na kamieniach, w kurzu, ale nogi nikt nie odsunie. Całe Maroko.

Na jednym z meczy pojawili się chyba japończycy - niesamowity kontrast.


Za miastem Dades jedziemy w górę doliny Dades i tam szukamy noclegu.
Znajdujemy w niesamowitym gaju - drzewa, rzeka, mnóstwo ptaków. Pięknie. Na koniec nie możemy sobie odmówić kąpieli w rzece. Trochę nadrobiliśmy stracone wczoraj kilometry, może jutro uda się odrobić kolejne
Kategoria abroad


  • DST 30.29km
  • Czas 03:38
  • VAVG 8.34km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Śródziemie 2019 (Dzień 2) Maroko: Ouarzazate-Kchait

Czwartek, 16 maja 2019 · dodano: 20.06.2019 | Komentarze 0


Budzimy się nawet wypoczęci, te dwie dodatkowe godzinki robią swoje. Chociaż będę wspominał ten nocleg, nad moją głową kręcił non-stop wiatrak na maxa waląc mi po plecach zimnym powietrzem. 


Po ósmej meldujemy się na tarasie na śniadanko. No i tutaj miła niespodzianka - owoce, sok z pomarańczy, pita, naleśniki, bułeczki, serek, herbatka. Wszystko świeże.

Po śniadaniu, spakowani jedziemy na dworzec autobusowy szukać transportu dalej. Chcemy podjechać jeszcze jakieś 300 km na południowy wschód do ostatniego większego miasta przed pustynią - Ouarzazate, miasta kojarzonego z filmami (jest tam największe studio filmowe w Maroku).
Po drodze szukam jeszcze jakiegoś paliwa do mojej nowej kuchenki i przez przypadek znajduję nakręcaną butlę z gazem, ale koleś chce 150 DAH więc sobie daruję.





Na dworcu jeden z naganiaczy ma dla nas transport, a jakże ;-) za 1500 DAH. Prowadzi nas w ustronne miejsce, z dala od obsługi dworca i tam negocjujemy, dość długo.. 1000 DAH i czuję że to i tak dużo. Po spakowaniu, ten pierwszy z którym się targowaliśmy dostał swoją dolę, za odegranie roli i "wszyscy" są zadowoleni.
Jedziemy prawie 5 godzin. Przejeżdżamy przełęcz Tischka - szkoda, ale będzie inna. Piękne kolory gór, nakręca nas już mocno do pedałowania.

Samo Ouarzazate, przynajmniej podczas ramadanu jest dość puste. Nikogo tutaj nie ma, tylko wiatr z pustyni się tutaj panoszy. Jemy coś w jedynej otwartej knajpie, zaopatrujemy się w co trzeba i wreszcie jedziemy. Wiatr dość spory, ale nie czuje się przynajmniej temperatury.





  • DST 19.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 19.00km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Śródziemie 2019 (Dzień 1) Maroko/Marrakech

Środa, 15 maja 2019 · dodano: 16.06.2019 | Komentarze 1


Kończąc ubiegłoroczny wyjazd miałem już w głowie zarys kolejnego  - cieplejszego i z większą możliwością poznania lokalsów. Brakowało mi tego strasznie w Norwegii.
Wiedziałem, że prawie na pewno będzie to Maroko i na pewno Andaluzja. Pojawiała się gdzieś w głowie jeszcze Lizbona, ale i obawa przed ilością kilometrów. W Maroku chciałem dotknąć gór i terenów choćby półpustynnych, a to dodatkowe dni i kilometry. Wspólnie z Mariuszem i Pyjtrem zdecydowaliśmy, że część trasy pokonamy innymi środkami transportu jak rower. I poszło. Bilety za 500 pln z rowerami z Wa-wy do Marrakechu i z Lizbony do Warszawy i lecimy..
Chcąc się wczuć w marokański klimat od rana wszystko na luziku. Ale i nerwowo. Asia nerwowa, że nie dograny temat z Basią, Amelką i Jeremim. Pyjter przyjeżdża o 20tej do mnie, pakujemy się itd. Na chwil,ę wpada jeszcze Reggie. Na lotnisku jesteśmy na godzinę przed odlotem, Mariusz z kartonami chwilę później. Jakoś szybko tracimy 20 minut z tego czasu i robi się gorąco. Spóźnienie na odprawie, facet daje nam do zrozumienia, że jest późno, przy tym dość skrupulatnie wszystko waży i sprawdza. Mierzy chłopaków wielkie kartony, gdzieś dzwoni , coś sprawdza a czas leci.. Przy moim kartonie waga krzyczy za dużo o 2kg,  więc karze nam przepakowywać.. Przy kolejnej kontroli znowu trochę nerwów bo wsadziłem do podręcznego wszytkie narzędzia, butelkę na paliwo, itd ale o dziwo wszystko przeszło. Na bramce jesteśmy jako ostatni, kilkukrotnie wywoływani przez obsługę. Podróż mija szybko i dobrze, choć miejsca mało. Na szczęście Pyjter wykupił na swoje długie nogi miejsca specjalne i jakoś dziwnym trafem jest obok niego kilka wolnych miejsc. Korzystam i potem jest już tyko lepiej. Piękne widoki z mojej strony na Gibraltar, a z Pytjtra na Alpy.

W Marakechu upał, przylatujemy około 11tej lokalnej. Czas przesunięty o godzinę i dodatkowo o kolejną z powodu ramadanu. Powoli skręcamy rowery, okazuje się że zapomniałem jednej małej sakwy.. Do dupy.
Kręcimy się po Marrakeszu z rowerami, wjeżdżamy w wąskie uliczki. Szukamy wszystkiego czego nie można przewieżć samolotem - gazu, paliwa, jedzenia. Potem szukamy naszego hostelu - jest gdzieś w Medynie. Na licznikach 50st, człowiek jest skołowany - piłbyś wszystsko i cały czas. Po przejechaniu 10 km woda gotuje się w butelkach. Ledwo żyjemy.


Hostel jest w samym centrum Medyny. Mamy pokój 12 osobowy z kilkom innymi polakami. Zostawiamy rzeczy i walimy w miasto. Jest około 17tej. Znajdujemy Decathlon, Carrefoura, ceny jak na Maroko wysokie. Potem dalej uliczki i jedzenie.
Jemy u lokalesa na rynku, jedzenie pyszne - harrira, tadżin, herbata, i słodycze. Piotrek zamówił szaszłyki.

I tak dochodzi wieczór, ludzie powoli wychodzą na ulice, sprzedawcy na rikszach z jedzeniem pojawiają się na centralnym miejscu Marrakechu. Robi się głośno i klimatycznie.

Kręcimy się jeszcze trochę i do hostelu. Tam od razu zasypiam i  tak śpię ze 3h. Potem mycie i dalej kima. Ciężki dzień oby jutro było chłodniej i obyśmy bez problemu znaleźli transport do Ouarzazat.
Praktyczne: Wypłaciłem z Revolut'a gotówkę w bankomacie BMC - prowizja 29MAD. Karta SIM - Orange (najlepszy zasięg INWI, można kupić na lotnisku - ceny normalne) 6GB za 80MAD na lotnisku ceny podobne. Orange nie polecam, szczególnie w górach. Butle z gazem są tylko nabijane i na klik, ale trzeba poszukać. W Marrakechu znalazłem jedną nakręcaną, ale koleś chciał 150 MAD. Carrefour, Decathlon na obrzeżu miasta - ceny wysokie

Kategoria abroad


  • DST 76.15km
  • Czas 04:24
  • VAVG 17.31km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Płn Norwegia 2018 (Dzień 12): Nordkjosnbotn-Tromso

Środa, 6 czerwca 2018 · dodano: 01.01.2019 | Komentarze 0


Ostatni rowerowy dzionek. Pogoda z rana "standardowa" i chyba już nikogo nie dziwi, smuci etc - śnieg z deszczem, wiatr i takie tam. WG YR około 11tej będzie okienko - więc czekamy na nie. Najpierw wieje jak cholera, potem po zjeździe na główną trasę i wtedy trochę się wszystko uspokaja - czasami wieje, czasami kropi. Trasa jak to trasa - było by super gdyby nie TIRy. Ale za to 40 km od TRomso jest boczna droga, potem ścieżka i super i tak do końca. Bliski finish powoduje, że jedziemy już bez spiny - częste przystanki, zdjęcia i ostatnie zachwyty. Jeszcze raz popatrzeć na górki, na morze.
W Tromso jesteśmy około 18tej. Tym razem będziemy spali w hostelu - za 540 NOK.Dzisiaj i jutro chcemy pozwiedzać to dziwne miasto - pełne kontrastów ale i typowego dla Norwegów klimatu.






Podsumowując wyjazd:
Termin - maj-czerwiec w tej części Norwegii to dość deszczowy okres, musisz wiec być przygotowany na niego oraz na ujemne temperatury. W tym okresie większość promów już kursuje, mogą być nieczynne restauracje. Turystów jest za bardzo mało
Trasa - średnio wymagająca. Zrobiliśmy jakieś 10k przewyższeń. Za to bardzo krajobrazowa, na większości odcinków są boczne drogi.
Noclegi - spać można dosłownie wszędzie, spaliśmy w centrum miasta (Tromso, Setermoren) jak i u ludzi na ich terenie (po ich zgodzie). Noclegi w kwaterach są dość drogie i obok promów były zdecydowanie najdroższą zabawą podczas wyjazdu
Ceny - W zasadzie każdy odcinek miał swój market, a tam można zrobić naprawdę tanie zakupy. Drogie są piwo, warzywa, owoce. Ale zawsze jakaś promocja się trafiła i kupowaliśmy również i takie produkty ;-). Drogie jest jedzenie i picie w knajpach - za pizze zapłacisz ponad 100 pln a za piwo 80 pln.
Ludzie - życzliwi, ale musisz sam zadziałać aby w nich tą cechę wyzwolić.
Towarzystwo - Mariusz jest nie do zdarcia. Dziękuję Mu bardzo za super towarzystwo.
Generalnie wyjazd rewelacyjny - nie ma znaczenia pogoda itd. Warto i kropka. Polecam każdemu.
Co bym zmienił - możne dałbym sobie jeden czy dwa dni więcej - miałbym wtedy czas na Reine i na wspinaczkę po Reinebrigen.

Jeszcze w tajemnicy napiszę, że następny wyjazd to Marrakesz-Lizbona z Pyjtrem i Mariuszem ;-). Tym razem będzie cieplej....





  • DST 114.30km
  • Czas 06:12
  • VAVG 18.44km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Płn Norwegia 2018 (Dzień 11): Setermoen-Nordkjosnbotn

Wtorek, 5 czerwca 2018 · dodano: 29.12.2018 | Komentarze 0



Noc spokojna i ciepła. Nad ranem budzą nas jakieś odgłosy - okazuje się że obok naszego namiotu trwają jakieś ćwiczenia wojskowe. Młodzi żołnierze biegają, ćwiczą itd. I to wszystko jakieś 5 m od nas. A my? na spokojnie - śniadanko i takie tam. Pogoda na razie spoko, nic nie pada, temperatura dodatnia, nie wieje. Ciuchy oczywiście nie wyschły, ale jak nie będzie padać to wyschną na nas ;-). Setermoren to jedno z większych miasteczek na naszej trasie.
Dzisiaj plan to Nordkjosnbotn jakieś 100 km od Setermoren. Dalej jedziemy bocznymi drogami, które jak zwykle nas nie zawodzą. Nie zawodzą pod kilkoma aspektami - są przewyższenia - a jakże, ale jest też i wspaniały klimat. Pusto i malowniczo - o taaaak!Po drodze - łoś, lisy i inne. Pogoda przez cały dzień znośna - w zasadzie nie pada, tylko kilka przelotnych gradobić i deszczy.


Na obiad również fajnie - wiatka nad rzeką.
Jeszcze pod koniec łapie nas mocniejszy wiatr.




  • DST 113.60km
  • Czas 06:00
  • VAVG 18.93km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Płn Norwegia 2018 (Dzień 10): Steinsland-Setermoen

Poniedziałek, 4 czerwca 2018 · dodano: 29.12.2018 | Komentarze 0



Rano w naszym kontenerze ciepło i przyjemnie, a za oknem wieje i leje..
Czekamy na dziurę w deszczu - ma być około 12tej. Ciuszki ładnie przeschły.
Równo o 12tej wyjeżdżamy i od razu łapie nas deszcz, najpierw przelotny potem już na całego. Oj Norwegio, Norwegio. Daj się sobą nacieszyć..
Za to jedziemy fajną boczną i krajobrazową trasą przez góry i brzegiem morza. Okolica przepiękna. Norweski standard - samochodów brak, ludzi brak. Tylko gdyby pogoda się poprawiła, bez deszczu poproszę. Fajnie, bo jesteśmy coraz bliżej ośnieżonych gór - z oddali wydawało się że do połowy, a z bliska że całe są w śniegu.. Temperatura spada do 3 stopni, łapie nas grad, deszcz i tak w kółko.

Obiad jemy w jakieś szopie, byle tylko znaleźć suchy i bez wiatru kąt. Szopa jest rolnika który nawet nas mija, ale pozdrawia nas tylko i jedzie dalej. Fajną rzecz znajdujemy kilkanaście kilometrów dalej - a mianowicie taki socjalny kontener zrobiony przez lokalnych mieszkańców z którego korzystać może każdy, byle by tylko zostawił po sobie porządek. Sami spotykają się tutaj w określonych godzinach. Jest kawa, herbata, jakieś gry, grzejnik. Obok jest sklep w którym kupujemy pyszne ciacha. Wszystko czego potrzebujemy. Jest naprawdę zimno, więc każde taki miejsce jest na wagę złota. Nasze morale w tym lokalu mocno się podnosi. Super inicjatywa, super miejsce.

Ale niestety trza jechać dalej. Dzisiejszy nocleg planujemy w mieście jednostce wojskowej Setermoren. Mamy jeszcze jakieś 60km, ale pomimo zimna nie mogę się nasycić widokami jakie daje nam ta trasa. Dalej trasa pnie się jeszcze wyżej a tam łapie nas już normalny śnieg i temperatura w okolicach 0st. Marzniemy równo, szczególnie Mariusz.
Jedziemy tak jakąś godzinę, na szczęście potem droga obniża się a w raz z tym podnosi się temperatura.

Do Setermoren dojeżdżamy około 20.30. Idziemy od razu na zakupy, niestety piwka na poprawę humoru dzisiaj nie kupimy - sprzedaż tylko do 20tej. Namiot rozbijamy w jakimś parku. Rozbijamy szybko namioty i jak najszybciej gotujemy coś ciepłego. Temperatura lekko powyżej 0st. Ciężki dzień. 


  • DST 57.50km
  • Czas 02:40
  • VAVG 21.56km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Płn Norwegia 2018 (Dzień 9): Lodingen-Steinsland

Niedziela, 3 czerwca 2018 · dodano: 29.12.2018 | Komentarze 0


Jako, że od rana leje i zimno decydujemy się na wyjazd z Lodingen dopiero po obiedzie. Ale i tak jedziemy cały czas w deszczu - zimno i mokro.
Śpimy w kontenerach za 600NOK



  • DST 131.51km
  • Czas 07:36
  • VAVG 17.30km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Płn Norwegia 2018 (Dzień 8): Engan-Lodingen

Sobota, 2 czerwca 2018 · dodano: 27.12.2018 | Komentarze 0


Tym razem noc bardzo spokojna, bardzo dobrze się spało - Mario wybrał idealne miejsce. Też odpowiednia pora kiedy poszliśmy spać zrobiła swoje. Spałem jak zabity. Nocleg mamy nad jakąś zatoczką.

O 9.30 jesteśmy już w drodze. Wracamy na E10 mając nadzieję ze w soboty jeździ mniej TIRów. I chyba faktycznie tak jest. Pogoda pochmurna, mega rześko z rańca, ale zgodnie z prognozą zero deszczu.

Trasa pomimo tego, że jest znakowana jako E, biegnie przez niesamowite lasy i góry przypominające nasze Pieniny lub OPN tylko troszkę wyższe. Przejeżdżamy znowu przez mnóstwo tuneli z czego jeden na 4,5 km. "Ignorujemy" zakaz poruszania się w nim rowerami - niestety ale innego wyjścia nie mamy. Wiem, wiem - głupiego tłumaczenie.
Na szczęście ruch jest zerowy. A tunel jak marzenie - całe 4,5 km z górki.
Dzisiejszy dzień to cały czas lasy i góry. Teren mocno pofałdowany.
Finisz w Bognes gdzie mamy prom do dzisiejszego noclegu w Londingen. Na maxa wyczerpani i przemoczeni lecimy co sił na 19,40 na ostatni prom. Jesteśmy ostatni, ale jesteśmy. Dzięki Mariuszowi trzeba przyznać, bo cisnął aż iskry leciały. Cena za prom 152 NOK za naszą dwójkę. Płyniemy godzinkę.
W Londingen znajdujemy chatę i fajne miejsce na namioty. Ja decyduję się spać w chacie, Mario woli namiot. Rozpalam sobie ognisko, przygotowuję świeżutkie krewetki i czuję jak ze mnie schodzi zmęczenie. Pod koniec już nie miałem siły. Dobrze, że Mariusz przycisnął, bo pewnie sam bym nie zdążył. Za oknem mocno wieje i pada deszcz. Jutro pogoda ma się jeszcze bardziej zepsuć. Do Tromso mamy jakieś 350km i 5 dni. Na spokojnie, chcielibyśmy jeden dzień jeszcze pobyć w Tromso.



  • DST 103.69km
  • Czas 05:39
  • VAVG 18.35km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Płn Norwegia 2018 (Dzień 7): Moskenes-Engan

Piątek, 1 czerwca 2018 · dodano: 27.12.2018 | Komentarze 0


Noc krótka, ptaszyska całą "noc" mordę darły i spać nie dały.
Nasze miejsce biwakowe, zaraz pod skałami
Dzisiaj musieliśmy wstać o 5tej, bo zaraz z rana mamy prom do Bodo. Wczoraj wieczorkiem jeszcze pojechaliśmy na sam koniec A - fajnie tak zobaczyć jak droga którą jedziesz i jedziesz od kilku dni po prostu się kończy - nie pojedziesz dalej, wszędzie woda i tyle.


Pomimo tego, że do promu mamy tylko 5 km to zdążyliśmy w ostatniej chwili. Morze na szczęście jest spokojne więc i ja siedzę spokojnie. Ciekawe czy co mnie dopadło ostatnio na promie to tylko chwilowa niedyspozycja czy choroba morska.
Prom który płynie z Moskenes do Bodo kosztuje 210 NOK od osoby i płynie 3h. Na statku jest bar, więc można się posilić. My jako, że mocno niedospani, całą drogę kimamy. Słyszę na promie kogoś mówiącego po polsku.

Ech, szkoda, że opuszczamy Lofoty - jest tutaj tyle pięknych miejsc, których nie zobaczyliśmy, że czuję bardzo duży niedosyt.
Kręcimy się trochę po Bodo, w porcie podglądamy sprzedawców krewetek itd. i jedziemy dalej.
Dzisiaj jak i jutro będziemy jechali trasą oznaczoną jako E. I na pewno będą TIRy... Ale akurat tutaj wyjścia nie ma. Łudzimy się jeszcze trochę, bo od Bodo jakieś 30 km jedziemy ścieżką, ale potem już tylko trasa..

Trasa.. i tunele, które również dla rowerzystów są jakimś tam stresem. Przeważnie długie, bez chodnika. Ale oświetlone i co jakiś czas z miejscem postojowym. Mijamy Fauske, które wg przewodników miało mieć piękny marmurowy ryneczek, a ma płytę marmurową - zresztą sami zobaczcie.

Robimy tutaj szybkie zapasy m.in butlę z gazem i dalej w drogę.
Dzisiaj więcej zjazdów jak podjazdów, ale i tak dostajemy w kość.
Ja od obiadu mam całkowity zanik power'u. Śpię na stojąco. Decydujemy się na nocleg po 100km około 19tej. Nadrobiliśmy już stracone km z początku wyjazdu więc na spokojnie możemy zarządzać sobie takie atrakcje. Trzeba odespać wczorajszą krótką "noc", odpocząć, pogadać, i przygotować alternatywy, bo znowu nadchodzi załamanie pogody. Do Tromso jakieś 500 km.



  • DST 159.18km
  • Czas 08:36
  • VAVG 18.51km/h
  • Sprzęt Jimi Hendrix
  • Aktywność Jazda na rowerze

Płn Norwegia 2018 (Dzień 6): Svolvaer-A

Czwartek, 31 maja 2018 · dodano: 26.12.2018 | Komentarze 2


Lofoty, ach Lofoty...
Wstajemy trochę później, ale akceptowalnie ;-). Pogoda jak drut!
Pierwsze km dzisiaj idą nam bardzo powoli i ciutkę nas demotywują na początku. Mocno pofałdowany teren robi swoje. Ale są też oczywiście i plusy. Mnóstwo plusów.. Piękne krajobrazy - góry, doliny, woda - mnóstwo wody o przeróżnych kolorach, kolorowe domki, niesamowite odcinki dróg itd. Jest tego cała masa. Wystarczająco aby dać nam kopa i zapomnieć o zmęczeniu. Mała szkoda, że większość restauracji jest jeszcze zamknięta. Dopiero od najbliższego weekendu co po niektóre zostaną otwarte. Nie zjemy więc tych specjałów - śmierdzących, ohydnych i tak obrzydliwych. Ech.., szkoda. Może coś jeszcze trafimy..



Trasa rowerowa do A poprzeplatana jest drogą szybkiego ruchu, więc samochodów więcej niż dotychczas, ale i tak tragedii nie ma. Cały czas lecimy brzegiem morza Norweskiego, a tam dalej Ocean Arktyczny. Jakie to wspaniałe uczucie...Darzę ten kawałek świata specjalnym uczuciem - wszystkie przeczytane książki od Centkiewiczów, po klasyków takich jak Nansen i inni zawsze pobudzały moją wyobraźnie kilkukrotnie  mocniej niż opisy z wypraw z innych zakątków świata. Teraz kiedy ocieram się o ten klimat czuję niesamowite emocje. Czuję się wspaniale! Kto wie, może kiedyś pojadę jeszcze dalej...
Po drodze mijamy trzy piękne wioseczki - Hannoya, Ramberg i wreszcie A w którym jesteśmy około 22. Długo szukamy miejsca na robicie namiotu - w tak mały miejscu trudno o jakieś ustronne miejsce. Ale w końcu jak zwykle się udaje i po małym rekonesansie około 1wszej leżymy w namiotach. Piękny to był dzień.